Dzielmy się wiarą jak chlebem

Krzewienie kultu maryjnego to zasadnicza cecha paulińskiej duchowości. Szczególna więź z Najświętszą Maryją Panną przejawia się w działalności zakonu Paulinów w Wieruszowie. Od października ub. r. klasztorem oraz parafią p.w. Zesłania Ducha Św. w Wieruszowie administruje o. przeor Kazimierz Maniecki. O. Przeor jest również Kustoszem Diecezjalnego Sanktuarium Pana Jezusa Miłosiernego Pięciorańskiego. O posłudze kapłańskiej, pracy zakonnej na Jasnej Górze, pierwszym probostwie w Wieruszowie oraz rodzinnych Dobczycach nad rzeką Rabą z o. przeorem Kazimierzem Manieckim rozmawia

Anna Świegot

Od 24 października 2010 roku o. przeorem klasztoru Paulinów w Wieruszowie został o. Kazimierz Maniecki. W 2010 roku obchodził swój jubileusz 25- lecia posługi kapłańskiej. Urodzony w Dobczycach nad rzeką Rabą, świecenia kapłańskie otrzymał 25 maja 1985 r. Jego motto życiowe to: „Miłosiernemu Bogu niech będą dzięki za Jego dar niewypowiedziany.”

Anna Świegot. Jak się ojciec czuje w Wieruszowie, czy już się zaaklimatyzował?

O. przeor Kazimierz Maniecki. Mój pobyt w Wieruszowie ma już 9-miesięczną historię. 24 października ub. r. rozpocząłem posługę przeora wspólnoty zakonnej i proboszcza parafii pw. Ducha Świętego. Nigdy dotąd nie pracowałem na parafii. Wszystko zatem co się wiąże z parafią jest dla mnie po raz pierwszy. Na Jasnej Górze, w Częstochowie zajmowałem się sprawami klasztornymi, nie miałem do czynienia z życiem parafialnym. Pracowałem z ludźmi, ale nie w takim wymiarze. Dlatego decyzja o przeniesieniu była dla mnie zaskoczeniem, sam nie wyobrażałem sobie jak to wszystko będzie. Zostałem tutaj dobrze przyjęty. Dzięki parafianom, niezwykle serdecznym ludziom, powoli wszedłem w nowe obowiązki. Otacza mnie ogromna serdeczność, szacunek, jest zachowany właściwy dystans. Pierwszy mój kontakt z parafianami, w większym wymiarze, to była kolęda. Także po raz pierwszy chodziłem po kolędzie. Kiedy przyszło mi samemu – od poczatku do konca – odprawić pogrzeb, z wrażenia nie mogłem sobie przypomnieć żadnych melodii. Ale już następny był o wiele lepiej odprawiony….Praca z ludźmi mnie fascynuje. Posługę duszpasterską na Jasnej Górze porównuję do stania na rzeką, gdzie woda stale płynie do przodu i już nie wraca. Tak jest właśnie w sanktuarium. Ludzie idą, ciągle inni, zmieniają się, coraz to nowi przychodzą. Spowiadam człowieka, słucham go, staram się mu pomóc, rozmawiam. I już go potem więcej nie spotykam. Pamiętam ciągle młodego chłopaka, który przyjechał na Jasną Górę, chciał popełnić samobójstwo. Poświęciłem mu cały dzień, zaczęło się od spowiedzi, a potem długa rozmowa. Zostawiłem mu swój numer telefonu, mówię: „ ja nie biorę od ciebie numeru, abyś czuł się wolny. Jak się ułoży, zadzwoń”. Nie zadzwonił nigdy, nie wiem co się z nim stało, jaką decyzję podjął. Ten kontakt z człowiekiem na parafii jest inny, proboszczowie są na wiele lat, mają ciągły kontakt z tymi samymi ludźmi, poznają swoich parafian, na ich oczach rosną pokolenia, żenią się, zakładają rodziny. To właśnie na parafii jest piękne. Kapłan ma wiele satysfakcji ze swojej pracy, oddania ludziom. To jest największa zapłata. Taka jest misja kapłanów. Zresztą każdy człowiek, który pracuje, chce się realizować. Liczą się nie tylko pieniądze, choć są potrzebne i bez nich nie da się żyć. Inaczej nasze życie byłoby zbyt ubogie. Trzeba mieć pasję w życiu. Nie znam jeszcze wszystkich parafian, bo to jest za krótki czas. Ale powoli poznaję coraz więcej. Przede wszystkim tych najgorliwszych. Poprzez nich docieram do ich rodzin, do coraz większego kręgu ludzi. Nigdy nie myślalem, że kiedykolwiek będę proboszczem, byłem przygotowywany do innych spraw. Ale jestem i buduję dalej Kościół, „naprawiając mury” jak mi powiedział mój były przełożony generalny.

AŚ. Jak odbiera ojciec zaangażowanie Wieruszowian w sprawy Kościoła, wiary?

O. przeor. Widzę wiele fajnych rzeczy, zaangażowanie rożnych grup czy poszczególnych osób. Widzę troskę o Kościół, o jego sprawy, o wydarzenia, które tutaj mają miejsce. Jest taka otwartość. Miałem już spotkania z Radą Duszpasterską, widzę ich gotowość do współpracy, odpowiedzialność. Jeśli chodzi o frekwencję w kościele to w porównaniu z innymi parafiami jest dobrze. Nasza parafia jest to małą parafią, najmniejszą z trzech parafii, jakie są w Wieruszowie. Cieszy mnie to zaangażowanie ludzi i podtrzymuje na duchu.

Dzisiaj jest oczekiwanie na świadectwo ze strony kapłana, zakonnika. I to powiedziałem ojcom: (mamy takie zakonne spotkania zwane kapitułami domowymi): na nic nasze działania, jeśli my nie będziemy dawać świadectwa, jeśli my zakonnicy nie będziemy żyć tym, co ślubowaliśmy. My tu jesteśmy po to, aby tym ludziom służyć i taka jest racja naszej tutaj obecności. Tak sobie to wyobrażam i ciągle mam w oczach mojego proboszcza, który był zawsze w kościele. Dzisiaj ludzie mają do księdza pretensje nie o to, że ma samochód, że lepiej mu się powodzi, tylko o to, że nie ma czasu. Mamy domofon, kiedy jestem zawsze schodzę, staram się być w kancelarii, bo jeśli ktoś jest przejazdem chce jakieś zaświadczenie wziąć, jestem tutaj, czekam. Chcę rozpocząć właśnie od takiej pracy bycia tutaj dla ludzi, bo to jest nasz obowiązek, wiadomo są różne wyjazdy jak rekolekcje czy urlopy, ale my musimy tutaj być. Chcę wyjść do ludzi. Widzę na naszej ulicy dzieci, biegające bez końca, młodzież, są z rożnych rodzin, nie mają co ze sobą zrobić. Myślę o świetlicy dla nich, są panie emerytowane nauczycielki, może będą chciały przyjść i poświęcić im klika godzin, by te dzieci mogły tutaj odrobić lekcje, porozmawiać, czegoś się nauczyć. Myślę tu o dzieciach i o młodzieży, które mają taką potrzebę.

AŚ. Klasztor sam w sobie jest piękny, ale i usytuowany jest w pięknym miejscu prawda?

O. przeor. Tak, to bardzo ładne miejsce. I rekreacyjnie piękne, kiedyś podobno były tutaj kajaki?

AŚ. Czy zapoznał się już ojciec z historią klasztoru, Wieruszowa, zabytkami? Wieruszowianie mają się czym pochwalić. Tutaj w 1673 r. zmarł o. Augustyn Kordecki podczas wizytacji klasztorów paulińskich. W 1973 r., w 300 rocznicę jego śmierci, kazanie wygłosił kardynał Karol Wojtyła.

O. przeor. Tak, mieszkańcy Wieruszowa mają się czym pochwalić. Mam tego świadomość. Co do kazania kardynała z Krakowa, późniejszego papieża, dziś bł. Jana Pawła II, my paulini jesteśmy Mu szczególnie wdzięczni za to kazanie, za jego treść. Często do niego wracamy, cytujemy je… To była wielka uroczystość. Słyszałem o niej wiele. Wtedy, w 1973 r. chodziłem do liceum. Niewiele wiedziałem o paulinach, trochę więcej o Kordeckim. Dzięki „Potopowi” H. Sienkiewicza. Zrobił on niesamowitą rzecz jeśli chodzi o Jasną Górę i szwedzki potop. Henryk Sienkiewicz, nasz konfrater, pielgrzymował na Jasną Górę, ofiarował pióro i zapisał piękne zdanie w kronice jasnogórskiej: „Na Jasnej Górze bije nieśmiertelne serce Polski”. Dlatego ojcowie paulini z wielkim szacunkiem odnoszą się do Wieruszowa, przede wszystkim ze względu na postać ojca Kordeckiego i nie tylko. Jest on pięknie upamiętniony w naszym kościele, gdzie znajduje się jego popiersie i tablica.

Najcenniejszym skarbem naszej świątyni wieruszowskkiej jest Obraz Pana Jezusa Pięcioranskiego. Najcenniejsze i najstarsze sakralne dzieło sztuki. Pięknie zachowane.

AŚ. 18. 04.2009 r. Ksiądz Biskup Ordynariusz Stanisław Napierała podniósł kościół do rangi Diecezjalnego Sanktuarium Pana Jezusa Pięciorańskiego. Jest to pierwsze Sanktuarium w Polsce pod takim wezwaniem.

O. przeor. Dokładnie 18 kwietnia 2009 r. erygowano nasze Sanktuarium Pana Jezusa Pięciorańskiego. Ks. bp Stanisław Napierała przekazując mi błogosławieństwo na czas posługi proboszczowskiej, prosił mnie, abym robił wszystko, by to sanktuarium żyło nie tylko w skali miasta i parafii, ale i dekanatu i diecezji.

AŚ. Czy możemy przybliżyć osobę o. przeora naszym czytelnikom, skąd ojciec pochodzi, jak to się stało, że został ojciec zakonnikiem, jak znalazł się w Wieruszowie?

O. przeor. Pochodzę z pięknych Dobczyc, leżących nad rzeką Rabą. (Na rzece Rabie jest zrobione ujęcie wody pitnej dla Krakowa). Są to tereny podkrakowskie. W pobliżu takich miejscowości jak Myślenice i Wieliczka z pięknie odnowioną kopalnią soli. Urzeka w niej zwłaszcza kaplica św. Kingi. Polecam tam pojechać i zwiedzić. Liceum kończyłem w Gdowie, bardzo blisko Krakowa. Myśl o kapłaństwie zrodziła się, kiedy byłem po maturze na Jasnej Górze. Było takie ładne kazanie o. Melchiora Królika o tym, że Matka Boża potrzebuje pracowników, „zobaczcie te tłumy, Matka Boża potrzebuje pracowników” – mówił o. kaznodzieja. Ta myśl we mnie drążyła. Moja wychowawczyni chciała abym poszedł na farmację. Odpowiedziałem jej: bardzo mi przykro ale ja idę do zakonu, do Paulinów.Tak, a gdzie do Krakowa czy na Jasną Górę? – zapytała. Oczywiście, że na Jasną Górę – odpowiedziałem. Zaczęło się od Skałki. Po święceniach poszedłem na dalsze studia do Warszawy na ATK (dziś UKSW). Po studiach skierowano mnie do pracy w seminarium na Skałce i poźniej w nowicjacie w Lesniowie. Przez 12 lat byłem redaktorem mies. „Jasna Góra”, później redaktorem naczelnym miesięcznika „Jasna Góra”. Odpowiadałem za Jasnogórskie Centrum Informacji, zajmowałem się sprawami pielgrzymów, bardzo ciekawa praca. W 2005 r. zostałem podprzeorem Jasnej Góry. Największą radością była dla mnie posługa wśród pielgrzymów, którzy tak licznie przybywają na Jasną Górę, aby zawierzyć Matce Bożej swoje życie. W sumie na Jasnej Górze byłem 16 lat. I po tym wszystkim tak się tutaj znalazłem w Wieruszowie.

AŚ. Dlaczego Paulini proszę ojca?

O. przeor. Głos do mnie przemówił. Nieraz ktoś pyta mnie jak to jest usłyszeć ten głos? W moim domu rodzinnym był wielki kult Matki Boskiej Częstochowskiej. Mieliśmy jeden obraz Matki Bożej. Mama nie miała co dać najstarszej siostrze na prezent ślubny, dała jej ten obraz. Do dzisiaj jest u niej w domu. Mama mówiła: zaczynają życie, niech Matka Boża im pomoże. Nie mieli nic, dorabiali się sami od łyżki dosłownie. I tak się stało. Dorobili się wszystkiego. Jeśli zakon – myślałem – to Jasna Góra, dlatego że tam jest Matka Boska. Kiedy mnie pytano dlaczego Paulini, czy spotkałem jakiegoś paulina? Nie, dlatego, że to Jasna Góra i że tam jest Matka Boska.

AŚ. Czy czasem Sienkiewicz nie maczał w tym palców?

O. przeor. Nie, nie, dopiero potem czytałem książkę i oglądałem film Potop. W kapłaństwie doczekałem pięknego jubileuszu. Modlitwa, pokora, troska o drugiego człowieka. Odnalazłem to. I ta radość, że jestem kapłanem, że mogłem spotkać tak wielu ludzi przez te 25 lat, zwłaszcza na Jasnej Górze. A teraz w Wieruszowie.

Z o. Kazimierzem Manieckim przeorem klasztoru, proboszczem parafii pw. Zesłania Ducha Św. w Wieruszowie, Kustoszem Diecezjalnego Sanktuarium Pana Jezusa Miłosiernego Pięciorańskiego rozmawiała

Anna Świegot

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wieruszów. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments