Historia pewnej wiejskiej szkoły – relacje byłych uczniów

Na zajęciach koła dziennikarskiego, które działa przy Szkole Podstawowej w Teklinowie, postanowiliśmy zająć się spisaniem historii szkoły, która została zamknięta w 2000 roku. Uczniów z tej palcówki oświatowej przeniesiono do Szkoły Podstawowej w Teklinowie. Daria Kupczyk i Sandra Adamska (uczennice klasy IV), które mieszkają w Jurkowie solidnie zaangażowały się w ten projekt. Postanowiły, że zbiorą kilka ciekawych informacji od mieszkańców Jutrkowa, którzy kiedyś byli uczniami tamtejszej szkoły.

W projekt włączyła się również pani Mirosława Sienkiewicz, która przeprowadziła wywiady z byłymi uczniami. Dodajmy, że pomysłodawczynią tego przedsięwzięcia była pani Renata Nawrocka.

Szkoła Podstawowa w Jutrkowie została wybudowana przez mieszkańców wioski pod koniec XIX wieku. Nie wiemy niestety kim byli dyrektorzy czy kierownicy (jak ich kiedyś nazywano) do roku 1933. W latach 1933 – 1945 kierownikiem był pan Prokop. Wtedy uczyli też tacy nauczyciele: Hochman, Jarczak i Majcherczak.

Do I wojny światowej szkoła liczyła cztery klasy. Wszystkie dzieci uczył tylko jeden nauczyciel. Uczniowie nie mieli własnych książek, korzystali tylko z jednej książki, która znajdowała się w bibliotece. Uczniowie posiadali też tabliczki do pisania z rysikiem, na których zapisywali działania matematyczne, a potem mokrą szmatką ścierali. Książkę z biblioteki wypożyczali tylko po to, aby czytać fragmenty, które potem musieli opowiedzieć nauczycielowi.

Po roku 1945 kierownikiem szkoły został pan Grzesiak. W pracy pedagogicznej pomagał mu jego brat – też nauczyciel. Około 1947 roku w szkole zaczął pracować pan Roman Wróbel. Pochodził z Kierzna.

Po wojnie połączono klasy. Było tylko sześć oddziałów. Kto chciał skończyć VII klasę , mógł chodzić do szkoły w Wyszanowie. W tych czasach chłopcy byli niezdyscyplinowani i robili dziewczynom różne psikusy np. wiązali im warkocze. Pan Wróbel zawsze powtarzał, że będzie żył 10 lat krócej przez tych rozbrykanych chłopaków.

Przedmioty to: język polski, matematyka, geografia, biologia w-f i muzyka. Zdarzało się tak, że uczniowie musieli przechodzić z budynku szkoły do pałacyku, w którym przed wojną mieszkała rodzina Szczanieckich. Po kilku latach pałacyk został przeznaczony na drugi budynek szkoły, w którym mieszkał pan Roman Wróbel. Znajdowały się tam dwa pomieszczenia; klasa i harcówka, bogata w różne stare dokumenty mieszkańców Jutrkowa.

W roku 1970 lub 1971 kierownikiem został pan Kazimierz Kubot. Wtedy uczyli też: Stefania Parnowska, Grażyna Gajecka, Janina Garczarek i Eugeniusz Lisek.

Po odejściu Kazimierza Kubota przez pewien czas kierownikiem był pan Bohdan Królikowski. Po nim funkcję dyrektora objęła Pani Janina Garczarek i pełniła ją do 2000 roku, kiedy to władze Wieruszowa postanowiły zlikwidować szkołę w Jutrkowie.

Historię szkoły opowiedziały nam panie: Janina Garczarek, Zofia Baraniak i Agnieszka Kamler.

Jak szkołę w Jurkowie wspominają jej dawni uczniowie:

„Przez sześć lat uczęszczałam do tej szkoły. Moja klasa była łączona z młodszą, ponieważ było nas tylko czterech. Byłam upoważniona do przenoszenia dziennika lekcyjnego z klasy do klasy. Wtedy religii uczył ksiądz Edmund Wróbel. Większą cześć szkoły zajmowali nauczyciele. Toalety znajdowały się na dworze”. Seweryna Wróbel

Nie było piętrowej szkoły , nie było świetlicy tylko był nauczyciel i dziennik. Klasy łączono. Po dwie, często nawet trzy klasy uczyły się w jednej sali. Za moich czasów w szkole uczyło tylko dwóch nauczycieli. Uczniowie siedzieli w dwuosobowych ławkach, ale były i też takie, w których mogło usiąść dziesięcioro uczniów. Na środku każdej ławki wycięta była dziura na kałamarze do atramentu. Pisaliśmy piórkiem, nie było to łatwe. W zeszytach często pojawiały się kleksy, których nie można było zetrzeć gumką. W niejednym zeszycie zauważyć można było dziury od ścierania. W klasach stały duże kaflowe piece. Nauczyciele byli bardzo surowi. Jak zasłużyliśmy, to dostawaliśmy po łapach. Ja też dostałam, bo wszyscy dostali „jeden za wszystkich , wszyscy za jednego”. Dawniej uczniowie bardziej szanowali nauczycieli, nie tak jak dzisiaj. Potem chodziliśmy do Wyszanowa, bo tu w Jutrkowie istniały tylko trzy oddziały. Nie było autobusów. Do szkoły chodziliśmy pieszo często w mrozie i po bardzo ośnieżonych drogach. Pamiętam jak po drodze robiliśmy orły na śniegu , rzucaliśmy się śnieżkami. W czasie zabawy zapominaliśmy trochę o zimnie, robiło się nam cieplej. Tylko wtedy, gdy były bardzo duże mrozy rodzice wozili nas do szkoły saniami. Nie mieliśmy żadnego boiska , bawiliśmy się wokół szkoły. Graliśmy w dwa ognie, skakaliśmy na skakankach. Bawiliśmy się też w takie zabawy jak „Stary niedźwiedź mocno śpi”. Bardzo dużo organizowaliśmy przedstawień teatralnych, graliśmy między innymi „Moralność Pani Dulskiej” Przed świętami Bożego Narodzenia wystawialiśmy szkolne jasełka. Dzieci robiły sobie nawzajem paczki. Bieda była wtedy nic nie można było w sklepach kupić, dlatego każdy uczeń przygotowywał paczki z tego co miał w domu. Znajdowały się tam min: pierniki upieczone przez nasze mamy, orzechy i jabłka. W szkole było zawsze wesoło, jak to wśród młodych. Do szkoły czasami przyjeżdżało kino objazdowe. Oglądaliśmy nieme filmy, dlatego nauczyciel czytał napisy”.

Barbara i Władysław Wardęgowie

Prezentujemy także treść piosenki śpiewanej kiedyś przez panią Barbarę Wardęgę.

Na drogę życia wzięłam trzy kwiatki;

Od koleżanki, ojca i matki.

Pomyślałam sobie, póki kwiatki świeże

Tak długo wszyscy kochają mnie szczerze.

Najpierw mi zwiądł kwiatek koleżanki,

Potem tatusia zwiędły ziela,

A kwiatki matki pozostały świeże,

Bo tylko mama kochała mnie szczerze.

Bo miłości matki nikt pojąć nie może.

Za serce matki dziękuję Ci Boże.

Oprócz szkolnych wspomnień chcielibyśmy zaprezentować nostalgiczną opowieść pana Stanisława Kasprzaka, której wysłuchała Daria Kupczyk, wnuczka pana Stanisława.

Ołowiane serce Szkoły

Dziadek urodził się w 1944 roku. Był to czas wojny. Mając siedem lat zaczął chodzić do pierwszej klasy Szkoły Podstawowej w Jutrkowie. Był to stary budynek z czerwonej cegły, kryty czerwoną dachówką. Szkoła miała jedną salę lekcyjną, resztę pomieszczeń zajmował nauczyciel. Pracował tam tylko jeden nauczyciel. Do południa uczył trzecią i czwartą klasę, a po południu – pierwszą i drugą. Do piątej, szóstej i siódmej klasy trzeba było uczęszczać do Wyszanowa. W sali lekcyjnej znajdowała się tablica, stół, krzesło dla nauczyciela i ławki dla uczniów. W ławkach zamontowane były kałamarze z atramentem do namaczania piór.

W szczycie szkoły znajdował się duży, piękny dzwon, który miał ołowiane serce. To było ołowiane serce szkoły. Kiedy zaczynał bić, dawał piękny, długi i bardzo dźwięczny głos. W dawnych czasach bijący dzwon oznajmiał zbliżającą się godzinę zajęć lekcyjnych oraz przerwy i czas powrotu do domu. Gdy zaczęto dowozić dzieci do szkoły w Teklinowie, szkołę w Jutrkowie przerobiono na mieszkania. Zostawiono jednak jedną salę lekcyjną. Po remoncie stwierdzono brak dzwonu. Do tej pory nikt nie wie, co stało się z tym eksponatem. Dziś sala lekcyjna czeka na przyjście uśmiechniętych dzieci. Lecz nigdy już nie usłyszymy pięknego bicia szkolnego dzwonu i nigdy nie zabrzmi ołowiane serce szkoły.

Gdyby jeszcze ktoś z byłych uczniów tej szkoły znał jakieś ciekawe i interesujące informacje na ten temat proszony jest o skontaktowanie się z panią Mirosławą Sienkiewicz, nauczycielką Szkoły Podstawowej w Teklinowie

Opiekun koła dziennikarskiego, Kazimiera Wyglądacz

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments