Ksiądz Tadeusz Isakowicz – Zalewski dla lokalnych mediów z powiatu wieruszowskiego

Ksiądz Tadeusz Isakowicz – Zalewski dla lokalnych mediów z powiatu wieruszowskiego

Rozmowę przeprowadził Eugeniusz Tomaszek

„Kościół był atakowany przez 2000 lat, a teraz w Polsce nic takiego się nie dzieje, co by się różniło od innych lat, był atakowany w czasach komuny, jest i zawsze będzie atakowany. Nawet jak jest lekko szczypany to mu to na dobre wychodzi.”

E.T. Proszę księdza o krótkie przedstawienie się naszym czytelnikom

Prezes Fundacji Św. Brata Alberta, proboszcz parafii ormiańsko – katolickiej dla Polski Południowej.

E.T. Kilka słów na temat rodziny i stron rodzinnych

Ja się urodziłem w Krakowie ale moi śp. rodzice pochodzili z Kresów Wschodnich. Ojciec z Monasterzysk koło Tarnopola, a matka mieszkała wiele lat w Stanisławowie, a jej rodzina pochodziła z Kresów jej ojciec był Ormianinem. Ja w domu ciągłe słyszałem o Kresach Wschodnich, także mnie to zawsze interesowało, starałem się później brać udział w różnych spotkaniach no i dużo na ten temat czytałem. To była taka moja pasja od dziecka, szczególnie historia Kresów Wschodnich. Wstąpiłem później do seminarium duchownego, ale tę pasję mam dalej w sobie, dużo piszę na temat Kresów, dużo wertuje po archiwach, wyniosłem to po prostu z domu rodzinnego.

E.T. Proszę opisać w kilku słowach okres dzieciństwa i później

Urodziłem w 1956 roku. Do szkoły podstawowej i liceum chodziłem w Krakowie. Miałem kontakt z Oazą to był dla mnie duże doświadczenie życiowe. Miałem spotkania z księdzem Blachnickim, z tymi ideałami księdza Blachnickiego, Ruchu Światło – Życie. Po wstąpieniu do seminarium od razu zostałem wezwany do wojska, to były takie czasy, że klerycy byli zabierani do wojska i musiałem odbyć dwuletnią służbę w Brzegu na Opolszczyźnie. Gdy wróciłem do seminarium, to wtedy wybuchła „Solidarność”. Byłem czynnie zaangażowany w „Solidarność” już jako kleryk, wcześniej miałem kontakt z niezależnymi wydawnictwami jak Krzyż Nowohucki, czy powiedzmy spotykania w Lublinie. Miałem też problemy z „esbecją” Dwa razy mnie zatrzymali w 1982. roku. W 1983. roku miałem wyjechać na studia do Rzymu, nie dano mi paszportu i to wszystko spowodowało, że zamiast zająć się pracą naukową zaangażowałem się dalej w „Solidarność”. Wspierałem księdza Jancarza, który prowadził duszpasterstwo Ludzi Pracy w Nowej Hucie. Później także angażowałem się w tę działalność podziemną Solidarności. W 1988 byłem na strajku jako kapelan w Nowej Hucie, wtedy kombinat Lenina, za co Solidarność Nowej Huty dała mi honorowe członkostwo. Następnie cały czas zajmowałem się niepełnosprawnymi, jeździłem z nimi na obozy, organizowałem dla nich spotkania, katechezy.

W 1987 przyjechałem do Radwanowic aby tworzyć nową fundację, Fundację im. Brata Alberta dla osób niepełnosprawnych, i od tego czasu cały czas jestem zaangażowany w działalność fundacji .

E.T. Proszę opowiedzieć o fundacji

25 lat temu przejęliśmy ten stary dwór, który oczywiście był zrujnowany, a Pani, która już nie żyje przekazała go wtedy, była to jako jedna z pierwszych organizacji pozarządowych w kraju, to był rok 1987, a więc „komuna” jeszcze. Potem zrobiono taką furtkę z fundacjami i myśmy się w tę furtkę wcisnęli. Fundacja jest dla osób niepełnosprawnych intelektualnie z tym, że tu mamy placówkę macierzystą. Poza Radwanowicami mamy jeszcze 28 placówek a więc: Sosnowiec, Wrocław, Lubiń, Łask. Łódź, Aleksandrów Kujawski, Toruń; mniej więcej w takim rozrzucie to jest. To są domy stałego pobytu, które my nazywamy schroniskami dla niepełnosprawnych, warsztaty terapii zajęciowej, świetlice terapeutyczne, domy środowiskowe, i jeszcze tutaj prowadzimy szkołę i przedszkole. Także praktycznie, dana osoba może być od trzeciego roku życia poprzez przedszkole, szkołę, świetlicę, warsztaty i dom stałego pobytu.

E. T. Jak trafiają tutaj ludzie, w jaki sposób odbywa się nabór?

Nabór jest tutaj drzwiami i oknami, dużo osób chce się tu dostać. Odbywa się to jednak tak, że mamy popodpisywane umowy z samorządami, czyli z gminami i powiatami i generalnie oni kierują tutaj te osoby, ewentualnie sądy jeżeli odbierają prawa rodzicielskie, teraz już dość rzadko ale jeszcze się to zdarza. Na początku byli tu ludzie z całej Polski. Nie ma rejonizacji w domach stałego pobytu, natomiast jeśli chodzi o dzienne placówki, to obejmujemy trzy gminy: Zabierzów, Krzeszowice i Jerzmanowice, natomiast w filii naszej placówki w Czernichowie obejmujemy dwie gminy: Czernichów i Liszki. Najbliższe inne placówki to: Chrzanów, Libiąż, Trzebinia, także praktycznie dawny region małopolski jest całkowicie objęty aż do Sosnowca. Podobnie mamy w Toruniu czy we Wrocławiu, że praktycznie obok siebie te placówki są usytuowane. Przedszkole i szkoła jest prowadzana jako obowiązek szkolny, czyli jako placówki integracyjne. Świetlice są prowadzone na zasadzie umów z gminami, warsztaty poprzez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych ale też poprzez powiat. W zasadzie każda placówka ma inny rodzaj umów i jest to wszystko bardzo trudne i skomplikowane, dużo zależy więc od urzędów i biurokracji .

E.T. Ile osób jest pod opieką fundacji w tych ośrodkach

Łącznie we wszystkich ośrodkach mamy pod opieką 1058 osób w Radwanowicach jest najwięcej, bo są tu cztery ośrodki, a więc obecnie do 150 osób, a na pobyt stały jest 87 osób reszta to są osoby dzienne, które dowozimy codzienne. Transport to kolejny olbrzymi problem, ponieważ trzeba codziennie przywieść i odwieść te osoby po tych wszystkich wioskach, a więc samochody robią ogromną trasę. Działa to wszystko jako fundacja, która nie jest kościelną organizacją mimo to, że ja jestem w koloratce. Fundacja została założona przez rodziców. W tym okresie było tu wielu działaczy Solidarności, którzy byli w to zaangażowani. Udokumentowane jest to najlepiej na tablicach, na których upamiętniamy naszych założycieli. Była tu współpraca zwłaszcza w latach osiemdziesiątych, gdy „Duszpasterstwo ludzi pracy” prowadził ksiądz Jancarz, później Nowa Huta, ale także mamy pomoc od wielu komisji zakładowych , które w miarę swych możliwości nas wspomagają, są to komisje tu działające na tym terenie ale także z całej Polski. Kopalnie np. Knurów robiąc swoje imprezy organizują aukcje na naszą rzecz.

E.T. Jakie to środki pochłania aby to wszystko funkcjonowało?

To pochłania ogromne środki. Utrzymanie jednego podopiecznego na pobyt stały wynosi ok. 1000 zł miesięcznie, z tego znaczną część dostajemy od budżetu państwa a pozostałą trzeba wykwestować. Jeżeli chodzi o pobyt dzienny, to jest to trochę łatwiej, ponieważ samorządy płacą ale jest to na zasadzie, że za dużo aby umrzeć ale za mało aby żyć! My prowadzimy więc ogromną kwestę, wróciłem właśnie z takiej podróży z USA i Kanady. Ani złotówki od państwa nie otrzymujemy na budowę. Wszystko co jest tu wybudowane pochodzi ze środków społecznych od darczyńców. Z czasem udało nam się cały ośrodek rozbudować. Oddaliśmy część posiadłości tj. 2 ha, Annie Dymnej to jest jej ośrodek, który działa na podobnych zasadach tylko, że ma innych podopiecznych.

E.T. Czy ośrodek Anny Dymnej to konkurencja?

Nie, nie jest to konkurencja w żadnym wypadku, ponieważ nie ma takiej rzeczy, w której byśmy konkurowali czego my nie prowadzimy prowadzi Ona. Różnica podopiecznych naszych, a Ani jest taka, że to są osoby niepełnosprawne ale tam jest nastawianie na inny rodzaj zajęć, tam jest nastawienie na działanie artystyczne: teatry, festiwale, twórczość niepełnosprawnych, a my prowadzimy tutaj stolarnie, tkactwo, garncarstwo i przede wszystkim pobyt stały czego Anka niema. Poza tym niepełnosprawnych jest tylu, że my moglibyśmy budować i budować, tylko niestety niema takich możliwości, choć kolejka do naszych ośrodków jest duża .

E.T. Jaka jest skala niepełnosprawnych w Polsce ?

Gigantyczna, ponieważ niepełnosprawność intelektualna dotyka w każdym społeczeństwie ok.1% ludzi. W Polsce jest to sprawa ogromnie zaniedbana, choć trzeba przyznać, że dużo się zmieniło. Bardzo źle to wygląda na terenie wiejskim, zwłaszcza na ścianie wschodniej Polski. W dużych ośrodkach, gdzie działa sporo różnych organizacji te kwestie przedstawiają się znacznie lepiej. Jeżeli chodzi o te sprawy, to na mapie w naszym kraju mamy Polskę A, B, C i D.

E.T. Fundacja Anny Dymnej zebrała najwięcej pieniędzy z odpisów podatkowych a jak wypadła fundacja Brata Alberta

My nie jesteśmy instytucją, która nastawia się na odpisy 1% chociaż zbieramy, dlaczego? ponieważ rynek odpisów 1% się zdegenerował; jest 5 fundacji, które zbierają a pozostałe które nie mają przebicia do mediów nie mają sukcesów. Odpisy 1% był to kiedyś bardzo dobry pomysł, dzisiaj de facto są to odpisy na konta indywidualne dzieci. Jedna z fundacji ma ok. 15 tyś. kont i oni pobierają 20 % od każdego konta. Też moglibyśmy założyć dla iluś podopiecznych konta i sobie tylko te 20 % odcinać. Nasza fundacja zbiera i zachęcam do odpisów, ale my robimy odpisy na konkretne placówki. Każdy więc widzi, że ofiarowując odpis na dany ośrodek może przyjść zobaczyć co się z tymi pieniędzmi dzieje. Inaczej mówiąc odpis np. od osoby z Wrocławia trafia do placówek we Wrocławiu. Natomiast Anna Dymna to co tu zbudowała, to właśnie z tych odpisów a więc nie zmarnowała tych środków, tylko jest to inny system funkcjonowania. Dla nas podstawą są umowy z samorządami i kwesty indywidualne, które prowadzimy bardzo szeroko. Samorządy dają środki na utrzymanie, natomiast wszystkie budowy i remonty prowadzimy ze środków od indywidualnych darczyńców. Prowadzimy permanentne remonty i rozbudowy, bo nas tutaj cisną osoby chętne do pobytu. Staramy się co roku rozszerzyć bazę dla 5 lub więcej osób, jeżeli pozwalają na to środki. Przejmujemy tanie obiekty np. szkoły, których teraz chcą się pozbyć samorządy, budynki po upadłych firmach czy też salki katechetyczne przy parafiach.

E.T. Ilu fundacja zatrudnia ludzi do pracy?

W tej chwili mamy 350 pracowników, przez 19 lat mieliśmy zastępczą służbę wojskową , to był bardzo dobra forma. Natomiast od 6 lat są też więźniowie z zakładu karnego z Trzebini; są oni w różnych grupach, albo pracują fizycznie lub też jako asystenci przy podopiecznych no i oczywiście są wolontariusze.

E.T. Jaka jest najważniejsza misja w księdza życiu?

Uważam, że Radwanowice jako całość fundacji, dlatego, że fundacja zaczęła się od jednego starego dworu, a dzisiaj ma 28 domów na terenie całej Polski. To jest ogromna organizacja, a więc mam co robić. Oprócz tego jak każdy ksiądz pracuję duszpastersko, ale dość specyficznie, bo nie jestem proboszczem parafii rzymsko-katolickiej a ormiańsko-katolickiej, czyli parafii która ma siedzibę w Gliwicach, do których dojeżdżam. Dojeżdżam do wielu miejscowości. Moja parafia zaczyna się w Przemyślu a kończy w Zgorzelcu, więc to jest ogromny teren. Jest to praca dla mnie, którą uważam za powołanie, więc te dwie sprawy: niepełnosprawni i Ormianie to moja misja.

E.T. Podróże, pewnie ksiądz odbył ich sporo ale czy są takie, które bardzo utkwiły w pamięci i dlaczego?

Tak. Brałem udział w pomocy humanitarnej, to się nazywało „konwoje humanitarne”. Dwa razy byłem w Bośni, w 1992 i 1993 roku. To była sytuacja bardzo wyjątkowa, bo to był czas wojny, później także pojechałem do Czeczeni z „Lekarzami świata”, w 1995 roku. Poza tym często jeżdżę na Ukrainę, może dlatego, że tam cześć rodziny nadal mieszka. Staram się także w miarę możliwości pomagać kościołowi, który jest na Ukrainie. Mnie osobiście pociąga wschód.

E.T. Jakie były relacje księdza z kardynałem Wojtyłą, a potem z Papieżem Janem Pawłem II ?

Jako kleryk spotykałem się z Karolem Wojtyłą, był wtedy naszym arcybiskupem i to było z tych względów normalne i naturalne. Natomiast później, gdy byłem na 3 roku, został wybrany papieżem. Spotykałem się z nim zresztą gdy tylko przyszedłem do seminarium, to Karol Wojtyła mówił że jestem przeznaczony do obrządku wschodniego, poznał moją ciocię, która jest Ormianką. Od samego początku nie było wątpliwości, że mam się zajmować sprawami wschodnimi. Moje relacje nie były zbyt osobiste, bo nie należałem do jego bliskiego kręgu. Natomiast mogę powiedzieć, że miałem kilka ciekawych doświadczeń z papieżem zwłaszcza jak byłem w Armenii, kiedy papież był po raz pierwszy i spotykał się z Ormianami z kościołem chrześcijańskim. To było bardzo ciekawe, spotkanie z kościołem zagubionym w górach Kaukazu, wokół muzułmanie. Papież przyjechał w 2001 roku, oczywiście mnie poznał, rozmawiał ze mną po Polsku. Trzeba dodać, że Armenia to najstarszy chrześcijański kraj. Chrześcijaństwo powstało tam w 301 roku, czyli ponad 1700 lat, ale większość Ormian została wymordowana przez Turków w czasie ludobójstwa w 1915 roku.

E.T. Co ksiądz sądzi o Polskim Kościele i jego misji ?

W zasadzie każdy kościół spełnia swą misję i ja nie widzę aby kościół w Polsce był w kryzysie, ale o czym pisze w swoich książkach zwłaszcza w ostatniej „Chodzi mi tylko o prawdę” jest na wirażu. Nie ma ewidentnie osoby, która byłaby sternikiem na tej łodzi, na pewno nie jest nim Prymas, zresztą tych Prymasów mamy trzech, żaden z nich nie jest wielką indywidualnością i to się odbija na kościele. Są różne wydarzenia i tak naprawdę nie wiadomo kto ma głos zabrać. Kościół jako społeczność ludzi ochrzczonych ma się dobrze, oczywiście że są jakieś problemy ale to normalne. Natomiast nie ma takiej osobowości w tej chwili jaką był Wyszyński czy Karol Wojtyła, czy też inni biskupi, czasy są trudne i trzeba zdecydowanie zabierać głos w trudnych sprawach.

E.T. Jak ksiądz myśli, czy Kościół poradzi sobie z tymi atakami, których jesteśmy świadkami?

Kościół był atakowany przez 2000 lat, a teraz w Polsce nic takiego się nie dzieje, co by się różniło od innych lat, był atakowany w czasach komuny, jest i zawsze będzie atakowany. Nawet jak jest lekko szczypany to mu to na dobre wychodzi. Generalnie chodzi o to, czy kościół ma dobry kontakt z ludźmi, czy biskupi orientują się w problemach ludzi, czy chcą być ich przewodnikami; to są sprawy najważniejsze, a to że ktoś tam „pyszczy”, to nie ma znaczenia .

E.T. Kolejne zagadnienie to lustracja w Kościele, jak to wygląda dzisiaj ?

Nie ma lustracji w kraju, bo obóz władzy nie chce lustracji w przeciwieństwie np. do Niemiec, gdzie przeprowadzono pełną lustrację. Bardzo duży udział w tej sprawie miał obecny prezydent Niemiec Joachim Gauck. Nie przeprowadzono w Polsce lustracji, dziennikarzy, pracowników naukowych, i kościół też się nie chce w to zaangażować. To jest tak jakby siedział na bombach i czekał, która z nich wybuchnie.

E.T. Może to jest tak, że Episkopat chce to rozwiązać w sposób naturalny i problem z czasem zniknie ?

To nie jest rozwiązanie, że ludzie wymrą, chodzi o wyraźne oddzielenie dobra od zła, to jest po pierwsze, a druga sprawa to chodzi również o to, że trzeba poprzecinać „czerwoną pajęczynę”, bo jakaż intencja została. Główne akta są w Moskwie i dopóki kościół się nie uwolni od tego, to będzie zawsze jakaś możliwość szantażu pewnych osób , rzucania teczek na stół. Kościół powinien sam to zrobić nie czekając na polityków, ani na kogoś innego.

E.T. Czyli powinien zrobić to tak jak Episkopat w Bułgarii ?

Tak, myślę że trzeba się nieraz uczyć od innych, w tym wypadku od Bułgarów .

E.T. Czy byłby to duży szok dla Polaków ?

Na pewno byłby szok, ale lepszy jest szok niż udawanie, że niema problemu. To jest jak oszukiwanie pacjenta, że nie ma raka, ale jak jest mały rak, to można go wyleczyć; a jak się rozrośnie to co wtedy ?

E.T. Nadchodzą święta, czy w dzieciństwie ksiądz czekał na św. Mikołaja ?

Tak, czekałem ale wtedy to był autentyczny św. Mikołaj, a nie jakiś przebieraniec, krasnal z supermarketu. W tamtych czasach było biednie na pewno, było ciężko zdobyć cokolwiek, ale atmosfera była bardzo piękna. Ja te święta mogę powiedzieć obchodziłem na trzy sposoby: u mnie w domu obchodzono tak zwane – polskie święta – czyli wigilia 24 grudnia i później dwa dni świąt. Część mojej rodziny nawiązywała do tradycji grecko-katolickiej, więc drugi raz u mnie była w domu kutia na 6 stycznia, w Trzech króli, ale to była wigilia grecko-katolicka. Natomiast 6 styczeń dla Ormian z kolei, bo moja mam była ormianką – było to święto Objawienia Pańskiego, bardzo hucznie obchodzone święto Jordana. Mogę powiedzieć, że mieszkając w Krakowie miałem styczność z tymi trzema kulturami. Była to wtedy dla mnie egzotyka, ale to mnie nauczyło dużego szacunku dla pewnych tradycji, a przecież wszyscy byli katolikami i każdy to obchodził na swój sposób.

E.T. Czy chciałby ksiądz Tadeusz przekazać życzenia czytelnikom lokalnych mediów

Dla mnie jako osoby, dla której sprawy społeczne są bardzo ważne odczytuję Ewangelię, że Pan Jezus urodził się wśród nas, wśród ludzi i był wrażliwy na drugiego człowieka. Życzę więc wszystkim tej wrażliwości niezależnie od swego pochodzenia, czy wykształcenia aby pamiętali nie tylko o sobie ale o Panu Bogu i drugim człowieku. Poza tym życzę wszystkim, aby święta były czasem takiego rzeczywistego powrotu do źródeł i zrozumienia na czym to wszystko polega, czyli po co się urodziłem i dla kogo mam żyć.

Ormianie natomiast składając sobie życzenia mówią Błogosławionych świąt i odpowiadają – Błogosławione narodziny Chrystusa.

Z księdzem Tadeuszem Isakowiczem – Zalewskim

rozmawiał

Eugeniusz Tomaszek

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments