Zbrodnia katyńska

 

_DSC1528Referat Pana Piotra Stanka z Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu  wygłoszony podczas Gminnych Obchodów Zbrodni Katyńskiej w Wieruszowie 

„Takiej mogiły jeszcze nie było…” – powiedział Wacław Lachert, Prezes Zarządu Głównego Polskiego Czerwonego Krzyża, w Warszawie w maju 1943 r., w związku z odkryciem miesiąc wcześniej dołów śmierci z ciałami polskich jeńców wojennych w Lesie Katyńskim na Uroczysku „Kozie Góry” w pobliżu Smoleńska. I nie mylił się, nie było. A był to przecież człowiek, który od początku wojny niejedno już widział.

Katyń – a ściślej Las Katyński jest nie tylko miejscem stracenia polskich jeńców wojennych z obozu w Kozielsku. Katyń jest pojęciem symbolicznym, za którym kryje się tragedia tysięcy polskich jeńców wojennych z obozów specjalnych NKWD w Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie oraz przedstawicieli warstw i grup społeczeństwa polskiego uznanych za wrogów państwa sowieckiego, więzionych w więzieniach tzw. Zachodniej Ukrainy oraz tzw. Zachodniej Białorusi, i zamordowanych wiosną 1940 r. (Dlaczego akurat Katyń? Dlaczego akurat on? O Katyniu wiadomo bowiem od 1943 r., o Charkowie i Miednoje dopiero Polacy dowiedzieli się na początku lat 90-tych od postsowieckich prokuratorów. O Bykowni jeszcze później. Innych jeszcze nie znamy dokładnie). Katyń jest także symbolem zbrodniczości komunistycznego totalitaryzmu, oraz symbolem manipulacji i wykorzystywania prawdy o losie Polaków na wschodzie. Jest wreszcie Katyń symbolem determinacji zarówno w kłamstwie, jak i jeszcze większej determinacji w dążeniu do prawdy w wyjaśnieniu tej bezprecedensowej zbrodni wojennej.

Nie tylko Polaków, ale i każdego człowieka zbrodnia katyńska poraża swoją skalą, która wymyka się wszelkim, nawet najbardziej wyrachowanym i bezwzględnym próbom racjonalizacji. Tzw. kwestia katyńska – jak ją eufemistycznie ujmowano w dokumentacji sowieckiej – to nie tylko wymordowanie w warunkach przecież formalnego braku wojny bez mała 22 tys. bezbronnych ludzi, ale też fałszowanie i ukrywanie przez dziesięciolecia prawdy o tym ludobójstwie, czynienia z niego oręża walki politycznej czy niszczenia przeciwników ideologicznych.

Bo przecież z punktu widzenia władz sowieckich w maju 1940 r. problem kontyngentu specjalnego, który w „specjalny sposób potraktowano” przestał istnieć. Nie było również powodu sądzić, że sprawa kiedykolwiek powróci. Sytuacja uległa diametralnej zmianie po ataku Niemiec na ZSRR. Związek Radziecki przestał być sojusznikiem III Rzeszy i stał się członkiem koalicji antyhitlerowskiej. W sierpniu 1941 r. na mocy układu Sikorski-Majski rozpoczęto tworzenie polskiej armii na wschodzie. Rozpoczęły się poszukiwania oficerów ze Starobielska, Kozielska i Ostaszkowa, na co strona radziecka reaguje cynicznymi, ironicznymi kłamstwami, z często przywoływanym kłamstwem Stalina, jakoby uciekli… do Mandżurii. Na przełomie lutego i stycznia 1943 r. Niemcy natrafiają na groby w Lesie Katyńskim. 13 kwietnia niemieckie radio podaje komunikat o odnalezieniu masowych grogów polskich oficerów pomordowanych przez bolszewików wiosną 1940 r. w lesie pod Smoleńskiem. Do Katynia przyjeżdżają komisje sądowo-lekarskie złożone z międzynarodowych ekspertów. Prowadzona jest ekshumacja. Wszelkie czynności wykonywane są z zachowaniem zasad fachowości. Gromadzony jest materiał dowodowy. Identyfikowane zwłoki. Nikt nie ma wątpliwości, kto i kiedy dokonał zbrodni. Powstaje nawet cmentarz wojskowy, bo niemcy nadają sprawie duży rozgłos propagandowy upatrując w tym okazję do naruszenia jedności koalicji. Po części, jak wiadomo, to się udaje.

Kłamstwo katyńskie podobnie jak sama zbrodnia było autorstwa radzieckiego. Kreml był również jego stróżem oraz gwarantem. 15 kwietnia 1943 r. radio Moskwa w reakcji na niemieckie doniesienia podało informacje, w której winą za zbrodnie obarczono oczywiście Niemców. Tak zrodziło się kłamstwo katyńskie – oficjalna radziecka wykładnia nt. sprawstwa tej zbrodni, obowiązująca do 1990 r., a teraz widzimy próby jej reaktywowania. Stalin nie wyraził zgody na powołanie komisji Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, a parę dni później, 26 kwietnia ZSRR formalnie zrywa stosunki dyplomatyczne z rządem polskim w Londynie zabiegającym o powołanie takiej komisji. We wrześniu 1943 r. Armia Czerwona ponownie wkracza na teren Lasu Katyńskiego. NKWD rozpoczyna zacieranie śladów zbrodni. Przy użyciu ciężkiego sprzętu zlikwidowano istniejący cmentarz. No i mamy „prawdę” w wydaniu radzieckim – mowa o niesławnej komisji Nikołaja Burdenki. Była to radziecka specjalna komisja śledcza powołana w styczniu 1944 r. przez Kreml w celu „udowodnienia” tezy, że zbrodnia katyńska na oficerach Wojska Polskiego dokonana wiosną 1940 r. przez NKWD na polecenie Kremla została popełniona przez Niemców w 1941 r. Wcześniej było tzw. „dochodzenie wstępne” NKWD – preparowanie dowodów (np. wrzucanie do grobów niemieckich gazet z 1941 r. czy niemieckich łusek) i przygotowywanie fałszywych świadków. A tzw. pożyteczni idioci zaczęli nachalnie promować te „ustalenia” na Zachodzie. Po uprzątnięciu terenu urządzono radziecki cmentarz polskim ofiarom hitlerowskich morderców. Do roku 1989 cmentarze w lesie katyńskim budowano wielokrotnie stanowiąc materialny przejaw kłamstwa. W ramach zacierania śladów zbrodni funkcjonariusze NKWD zajęli się również współpracującymi z Niemcami oraz międzynarodową komisją świadkami. Do niektórych ludzie Kremla dotarli i zmusili do odwołania swoich tez. A na miejscach pochówku zacierano polskie ślady, np. w Bykowni w 1971 r. KGB dokonało tajnej tzw. ekshumacji – na 209 jam grobowych rozkopano pobieżnie aż 206 – bardzo wysoka trafność (wiedziano przecież dokładnie, gdzie kopać), usunięto wszystkie znalezione wówczas polskie przedmioty, i dokonywano także specjalnych odwiertów tzw. mięsoróbkami, niszczącymi kości.

O zbrodni katyńskiej ukazało się już tysiące publikacji, opracowań naukowych, tekstów literackich i utworów poetyckich. I powstają kolejne, choć pod kątem poznawczym, zajmujący się tą zbrodnią historycy i prawnicy – w przeciwieństwie do archeologów, nie mogą od kilku lat wnieść nic nowego, nowych faktów, ustaleń, tez. Z jednej strony są już „wyeksploatowane” dokumenty z postsowieckiego zasobu, udostępnionego po 1992 r., ale i z braku w Rosji woli stworzenia dostępu do dalszych archiwów, a nawet utrudnianie dostępu do wcześniej udostępnianych już materiałów. Ale szereg instytucji, jak Muzeum Katyńskie, czy Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu, które reprezentuję, stara się zachować pamięć o tej zbrodni.

Na jej temat wiadomo już dziś bardzo wiele, ale nie oznacza to, że na wszystkie pytanie da się dziś odpowiedzieć. Stąd znamy proces decyzyjny – poczynając od decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r., poprzez poszczególne etapy jej wykonania. Znamy stronę organizacyjną, tryb dokonywania mordu i pozbywania się ciał – cały ten mechanizm zbrodni. Wiemy, iż kłamstwem jest jakoby prawda o zbrodni katyńskiej ukryta została w tajnych archiwach i kolejne ekipy na Kremlu były jej nieświadome. Bo co najmniej kilkadziesiąt osób z sowieckiego partyjnego tzw. pierwszego eszelonu władzy cały czas miało jej pełną świadomość, a prezydent Michaił Gorbaczow uroczyście zapewniając, iż uczyni w sprawie odnalezienia dokumentacji katyńskiej wszystko co może, wielokrotnie w sposób cyniczny po prostu kłamał.

Jednak nadal nie wiemy wszystkiego, choćby nie posiadamy wiarygodnej informacji o jakoby zniszczonych w 1959 r. 21857 teczkach osobowych polskich jeńców. I wielu innych rzeczy – zwłaszcza miejsc pochówku pozostałych. A to dziś jedna z kluczowych kwestii dla rodzin. Ale podstawa to odpowiedzieć sobie, znać odpowiedź na najczęściej zadawane sobie pytania: co się zdarzyło? Gdzie? Kiedy? Kto był ofiarą, a kto sprawcą? I dlaczego?

Po agresji na Polskę 17 września 1939 r. polscy żołnierze zostali wzięci do sowieckiej niewoli. NKWD wydzieliło z nich ponad 15 tys. oficerów i policjantów wszystkich stopni oraz osób uznanych za szczególnie niebezpiecznych dla ZSRR i osadziło ich w trzech specjalnych NKWD-skich obozach: w Kozielsku i Starobielsku głównie oficerów WP i funkcjonariuszy KOP, w Ostaszkowie głównie policjantów i żandarmów, funkcjonariuszy wywiadu i kontrwywiadu, pracowników służby więziennej oraz inne osoby uznanych za wrogów ZSRR. A na wschodnich terenach Polski aresztowano ok. 11 tys. obywateli – wszyscy przesłuchiwani byli przez NKWD i wszystkim założono teczki.

Od 3 kwietnia 1940 r., dzień po dniu, do połowy maja 1940 r., jechały transporty ze skazanymi na śmierć polskimi jeńcami. Nie wiedzieli, że jadą w ostatnią drogę. Mieli nadzieję na odzyskanie wolności, w czym ich utwierdzali enkawudziści, naczelnicy i politrucy w obozach… Ciała potajemnie zakopano na terenach ośrodków wypoczynkowych dla funkcjonariuszy NKWD. Były to tereny ogrodzone, pilnie strzeżone i nikt postronny nie miał tam wstępu.

Zbrodni dokonano na podstawie decyzji z 5 marca 1940 r. Biura Politycznego WKP(b) w składzie: Stalin, Kalinin, Mołotow, Mikojan, Woroszyłow, Kaganowicz – czyli piastujący najwyższe stanowiska w ZSRR. A wykonawcami tej decyzji byli: szef NKWD Beria, jego zastępca Mierkułow i ok. 2 tys. funkcjonariuszy NKWD. I rękami NKWD w kwietniu-maju 1940 r. zamordowano ponad 15 tys. polskich jeńców wojennych i ponad 7 tys. więźniów, ogółem ponad 22 tys. osób (a wśród nich jednak kobieta – Janina Lewandowska – pilot szybowcowy i samolotowy, oficer Wojska Polskiego, uczestnik kampanii wrześniowej, zamordowana w Katyniu prawdopodobnie 22 kwietnia 1940 r. Jej ciało zaleziono w trakcie pierwszej ekshumacji). W Smoleńsku i Lesie Katyńskim ok. 4,5 tys. jeńców z Kozielska, których pochowano w Lesie Katyńskim, w Charkowie ok. 4 tys. jeńców ze Starobielska, których pochowano w pobliżu Piatichatek i w Kalininie (Twerze) ok. 6,5 tys. osób z Ostaszkowa, których pochowano w Miednoje.

To jedna z największych zbrodni wojennych, zbrodnia przeciwko ludzkości, jakiej w czasie II w. św. dokonano na jeńcach wojennych i więźniach. I która nie podlega przedawnieniu, co jednoznacznie stwierdziła nawet w orzeczeniu z 1993 r. rosyjska Komisja Ekspertów.

Czy można sądzić, że w XX w. Sowiety są w stanie ukryć taką zbrodnię bez współpracy z Zachodem? Oczywiście, że nie. Zarówno Brytyjczycy jak i Amerykanie wybrali sojusz ze Stalinem, i nie wsparli Polaków w dążeniu do wyjaśnienia prawdy. Tym samym Sowieci mogli przez 47 lat utrzymywać swoją wersję. 47 lat kłamstw. I tak np. premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill stwierdził w rozmowie z gen. Władysławem Sikorskim: Są rzeczy, które, choć wiarygodne, nie nadają się do tego, by mówić o nich publicznie (…) Jeśli oni nie żyją, nic nie może Pan zrobić, co by ich przywróciło do życia. Krótko i dosadnie ujął to Marian Hemar w wierszu „Racja stanu”:

Kiedy w Katyniu ziemia na światło wydała

Mierzwę trupów – pobite, porzucone ciała.

Jak skwapliwie pyskali nasi politycy, Realni demokraci, trzeźwi anglofile,

Żeby nie mówić o byle mogile…

A w 1946 r. nastąpiło podniesienie kwestii zbrodni katyńskiej podczas procesu przywódców III Rzeszy w Norymberdze, oczywiście ich o to oskarżając. Akt oskarżenia wniósł prokurator ZSRR – Roman Rudenko. W wyroku Trybunału kwestia odpowiedzialności za zbrodnię katyńską została pominięta z braku dowodów…

No i mamy jeszcze inny rodzaj sowieckiej dezinformacji: Wykorzystano zbieżność nazw w j. angielskim Katyń i Chatyń, ang. Katyn i Khatyn. Bo Chatyń to miejsce upamiętniające spalenie wioski na dzisiejszej Białorusi przez siły III Rzeczy. Oficjalnie dla ZSRR to był jedyny „Katyń”. Wśród przywódców państw, którzy odwiedzili Chatyń – myśląc, że są w Katyniu – byli m.in. Richard Nixon, Fidel Castro, Rajiv Gandhi i Jiang Zemin.

W PRL i wszędzie tam, gdzie sięgała władza sowiecka, obowiązywała kłamliwa wersja, że zbrodnia katyńska jest dziełem Niemców. Generalnie, dążono jednak, aby nad tą sprawą zapadło milczenie. Za głoszenie prawdy ścigano, groziły represje. I tak ukrywający się na Zachodzie ocalony z Katynia prof. Stanisłąw Swianiewicz przeżył co najmniej 2 zamachy na swe życie (podobnie prof. Janusz Zawodny, który napisał pierwszą anglojęzyczną książkę o Katyniu). Mimo gróźb, ks. Stefan Niedzielak, proboszcz parafii na Powązkach jesienią 1984 r. rozpoczął montowanie na ścianie kościoła krzyża-pomnika katyńskiego, a na prośbę rodzin pomordowanych zaczął umieszczać tabliczki z datą śmierci 1940 r., wskazując na zbrodnię sowiecką. Przypłacił tę działalność życiem. W styczniu 1989 r. został zamordowany „przez nieznanych sprawców”. Dla wielu to „ostatnia ofiara Katynia”.

No ale w końcu nastąpił ten dzień, na który czekano dokładnie 50 lat. 13 kwietnia 1990 r. strona radziecka w oficjalnym komunikacie agencji TASS, zatwierdzonym uchwałą Biura Politycznego KC KPZR z 7 kwietnia 1990 r., przyznała, że zbrodnia katyńska jest jedną z ciężkich zbrodni stalinizmu. Tego dnia Michaił Gorbaczow przekazał gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu listy przewozowe NKWD z obozów w Kozielsku i Ostaszkowie oraz spis jeńców ze Starobielska. Od 2007 r. to Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. A 25 sierpnia 1993 r. w czasie wizyty w Polsce prezydent Rosji Borys Jelcyn złożył kwiaty pod Krzyżem Katyńskim na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach i wypowiedział słowo: Wybaczcie.

Ale z drugiej strony mamy zupełnie inne działania Rosji. Mam tu na myśli tzw. anty-Katyń. Czyli radziecką i rosyjską akcję propagandową, w celu relatywizacji zbrodni katyńskiej przez powiązanie jej z wysoką śmiertelnością wśród jeńców sowieckich w niewoli polskiej (1919–1921), rzekomo spowodowanej przez zbrodnie popełnione na jeńcach. Zapoczątkował to przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow (ten darzony wielką sympatią na Zachodzie „Gorbi”), który 3 listopada 1990 r. polecił zebrać archiwalia o tych wydarzeniach z historii stosunków dwustronnych, w których straty poniosła strona sowiecka – odpowiednio wyolbrzymione straty, co miało osłabić wydźwięk komunikatu Agencji TASS o uznaniu zbrodni katyńskiej za przestępstwo stalinowskie. Wystarczy przytoczyć ówczesne tytuły prasowe: Strzałkowo polski Katyń, Czerwonoarmiści w piekle polskich obozów koncentracyjnych, Tragedia zamordowanych w polskich lochach. Józef Piłsudski utworzył w 1920 r. obozy koncentracyjne dla jeńców wojennych – żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, w której zamordowano bez sądu 60 tys. osób, a z niektórych z nich Polacy robili sobie tarcze strzelnicze)

Jeszcze dalej posunął się rosyjski konsul w Krakowie w 1994 r. Boris Szardakow – Józef Piłsudski jest takim samym zbrodniarzem, jak Józef Stalin. Komentarz wydaje się zbędny.

No i mamy „śledztwo” rosyjskie (1990-2004), przy czym słowo „śledztwo” trzeba wziąć w duży nawias, bo po 14 latach „śledztwa” efekt jest zaskakujący: „sprawa karna zostaje zamknięta ze względu na nie stwierdzenie przestępstwa. Fakt ludobójstwa na narodzie polskim nie miał miejsca ani na poziomie państwowym, ani w sensie prawnym” – stwierdził główny prokurator wojskowy rosyjski – gen. Aleksandr Sawienkow. Z 183 tomów akt 116 utajniono, a 67 tylko jawne. Szokujące są liczby. Rosyjskie śledztwo „dowiodło” śmierci tylko 1803 osób, a zidentyfikowano tylko… 22 osoby. A nawet komisja międzynarodowa zorganizowana przez Niemców zidentyfikowała aż 2815 osób. Umorzenie – to oficjalne stanowisko rosyjskie. Uzasadnienie decyzji o umorzeniu – tajne. Kolejne kuriozum.

Mijają kolejne rocznice dokonania zbrodni katyńskiej, te okrągłe – jak w 2010 r., i te mniej, jak w tym roku. Rosną nowe pokolenia Polaków, dla których II wojna światowa jest coraz bardziej odległą przeszłością, a czas zaciera pamięć o tej zbrodni. Trzeba więc zachować w pamięci wielu ludzi w Polsce i na świecie wiedzy o tej zbrodni, która boleśnie dotknęła bezpośrednio ponad 22 tys. polskich rodzin, a pośrednio cały naród. Rodziny te musiały czekać 60 lat po popełnieniu tej zbrodni katyńskiej, zanim doczekały się poświęcenia i otwarcia Polskich Cmentarzy Wojennych: w Lesie Katyńskim, Charkowie i Miednoje w połowie 2000 r., a tzw. czwarty cmentarz katyński – w Bykowni k. Kijowa, dopiero w 2012 r. Ale nie wszyscy pomordowani mają już cmentarze. Czynniki polityczne na wschodzie nadal nie ujawniły wszystkich miejsc pochówku, np. w Chersoniu czy Kuropatach.

A przecież z każdym rokiem nieubłaganie zmniejsza się liczba rodzin pomordowanych, które mają nadzieję na odnalezienie ich doczesnych szczątków, na zapalenia znicza w tych miejscach i na sprawiedliwy wyrok. I którzy wierzą, że pamięć po zamordowanych wiosną 1940 r. nie ulegnie zatarciu. Bo to byli przecież żołnierze-patrioci, którzy wielokrotnie walczyli o wolną Polskę w trakcie I wojny światowej, służąc Legionach Polskich i walcząc w wojnie polsko-bolszewickiej czy walcząc w szeregach Wojska Polskiego we wrześniu 1939 r. Intelektualny przekrój polskiej elity: byli wśród nich oficerowie zawodowi i rezerwy, powołani pod broń w 1939 r. Wśród nich liczni profesorowie, inżynierowie, księża – kapelani, lekarze, poeci, pisarze oraz wielu innych, wielu wartościowych ludzi. Ich brak znacząco uszczuplił intelektualny, społeczny i moralny potencjał naszego narodu.

Kończąc, trzeba sobie zadać pytanie: Co dalej w sprawie zbrodni katyńskiej?

16 kwietnia 2012 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w wydanym przez siebie wyroku nazwał zbrodnię katyńską „zbrodnią wojenną popełnioną przez władze ZSRR”, ale nie rozstrzygnął o winie sprawców. Rosja oczywiście utrudniała Trybunałowi pracę. Oficjalne stanowisko władz rosyjskich – eufemistycznie nazwane „wydarzenia katyńskie” to nie ludobójstwo, tylko… przestępstwo pospolite. Przecież ludzi zabijano nie ze względu na narodowość. Nie trzeba być historykiem, żeby to zrozumieć. Wystarczy poczytać Marksa, Engelsa i Lenina. Ci ludzie byli przedstawicielami burżuazji – stwierdził bez ogródek Jurij Bondarienko, szef Rosyjsko-Polskiego Centrum… Dialogu i Porozumienia (kwiecień 2013 r.)

Taka znamienna postawa strony rosyjskiej i ostatnie wydarzenia polityczne na wschodzie nie nastrajają niestety jakoś optymistycznie na przyszłość. Wręcz przeciwnie. Więc przynajmniej my zachowajmy tę pamięć i przekażmy ją następnym pokoleniom. Bo ci ludzie, jak mało kto, na naszą pamięć po prostu zasłużyli.

Piotr Stanek

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments