Z pucybuta szlachcic i milioner; Zakonnica od pióra; …Tak, tak, to my, wieruszowianie!

137 Panteon znanych wieruszowian wypełniony jest postaciami średniowiecznych rycerzy, twórcami polemicznych tekstów łacińskich z okresu reformacji, zasłużonych na wielu polach duchownych i świeckich mieszkańców naszego grodu. Dziś powiększamy galerię godnych uwagi wieruszowian o dwie osoby, bo warto, co łatwo stwierdzimy przeglądając karty Polskiego Słownika Biograficznego.

SALWIAN JAKUBOWSKI

Gdy skromny żydowski krawiec Jakub przyniósł w r. 1807 do obrzezania swego syna i kazał nadać mu królewskie imię Saul, z pewnością nie przypuszczał, że jego syna czeka kariera niemniej burzliwa niż biblijnego monarchy. A jednak! Młody Saul Jakubowski szybko opuszcza Wieruszów i jako kilkunastoletni młodzieniec rozpoczyna pracę w warszawskim kantorze Wertheima, nie gardząc rolą chłopca do posług. Ledwo ukończył osiemnaście lat przeszedł na katolicyzm, przyjął imię Salwian, poszukał sobie zajęcia w domu bankowym Steinkellera, i założył mały kantor loterii, prowadzony w latach 1825-29 przy udziale wspólnika Maurycego Bluma. – – „Ja nie mam nic, ty nie masz nic, razem mamy wystarczająco dużo by wybudować fabrykę” – skąd my to znamy? – – W latach 1834-39 dzierżawił loterię klasyczną Królestwa Polskiego do spółki z M. Blumem i H. Epstejnem. Z tym ostatnim Salwian prowadził interesy juz kilka lat wcześniej, kupując m. in. od Nowosilcowa pałac i ogrody Frascati.

Tu pozwalamy sobie na małe wieruszowianum, nie od rzeczy będzie bowiem zauważyć, iż w r. 1837 kolektorem loterii państwowej w Wieruszowie był handlarz win Dawid Galewski, zięć Mojżesza Galewskiego i Róży z Jakubowiczów; w r. natomiast 1836 – kupiec Natan Bergman.

Powracamy do głównego bohatera, któremu 31 października 1835 r. przyznano szlachectwo i herb Rokowiec (wylegitymowany wg spisu szlachty z 1850 r.), co ułatwiło mu wstęp na salony świeżo nobilitowanych przechrztów i znalezienie sobie żony z bankierskiego rodu …

Maurycy Koniar, syn Jakuba, pierwotnie Moryc Kohn, rozpoczął działalność handlową w Rosji, jako liwerant podczas wojen napoleońskich (1812-15). Pozyskanie kontraktów na dostawy dla wojsk rosyjskich ułatwiała mu pozycja kupca I Gildii miasta Teodozji, na Krymie, co nie przeszkadzało Koniarowi w przenosinach do Warszawy i uczestniczeniu w dzierżawie monopolu tabacznego. Dochody z obu procederów pozwoliły wejść Maurycemu do grupy warszawskiej plutokracji i, po przejściu na prawosławie, na ożenek z Elżbietą Słucką. Środowisko w którym prowadził swe interesy to grupa wyższych urzędników, rosyjskich i polskich, niewielkie grono finansistów warszawskich oraz pospolici aferzyści. Na początku lat pięćdziesiątych miał zdeponowana w Banku Polskim ogromną sumę ok. 12 milionów złotych, dorównującą kapitałom Kronenberga (późniejszy udziałowiec papierni w Mirkowie) czy Epsztejna. Ten to krezus wydał swą najstarszą córkę Zofię za osławionego Salwiana Jakubowskiego, który stał się wspólnikiem teścia w dzierżawie hut rządowych. Dnia 30 grudnia 1845 r. małżeństwo rozwiodło się, a wkrótce potem Jakubowski zbankrutował. Jak wyglądało w praktyce to bankructwo, poucza dalszy ciąg życiorysu Saula.

Na własna rękę zawarł w r. 1840 kontrakt na dostawę surowców do rządowych zakładów przemysłowych, a w czerwcu następnego roku upewnił Bank Polski, iż będzie nadzorował budowę zakładów przemysłowych w Nietulisku. „Osławiony” Salwian otworzył własny kantor bankierski (1852) i dzierżawił loterię Królestwa Polskiego (1849-62). Do spółki przyjął Adama Wołowskiego, dyrektora mennicy warszawskiej, który zagwarantował mu kredyt w wysokości 200 tys. rubli (r. 1855). W r. 1856 zawarł z Bankiem Polskim korzystne umowy na zbyt żelaza z Ostrowca i Ireny. W latach 1861-63 pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Rachunkowej w Towarzystwie Budowy Drogi {Żlaznej Warszawsko-Wiedeńskiej i miał udziały w tym przedsięwzięciu, podobnie jak w cukrowniach i rafineriach Hermanów i Łyszkowice. Był właścicielem dóbr Gradowa, Lisic, Seroki k. Łowicza i Szymanowa w pow. sochaczewskim (zakupionego przez teścia w r. 1844). Przełomowym w karierze Sawiana okazał się dopiero rok 1862, kiedy to „puścił na własny rachunek na loterię swoje dobra Szymanów i Seroki” i po kilku ciągnieniach zbankrutował. Pod koniec 1864 r. ogłosił oficjalnie bankructwo i … zniknął z Warszawy. Trwały natomiast tam procesy sądowe związane z jego upadłością, dotyczące okrągłej „sumki” 11 milionów złotych. Sprawy długów ciągnęły się długie lata i zdaje się nigdy nie zostały rozwiązane.

SIOSTRA ELIA

Jadwiga Maciejewska urodziła się w Wieruszowie, na kulturowym pograniczu Śląska i Wielkopolski. Rodzice przekazali dzieciom wartości religijne i narodowe, którymi żyli ich przodkowie. Postawę głęboko patriotyczna wieruszowiacy w dużej mierze zawdzięczają o. Augustynowi Kordeckiemu, który po obronie Jasnej Góry jako prowincjał kilkakrotnie przebywał w klasztorze ojców paulinów w Wieruszowie i tutaj zmarł 20 marca 1673 r.

Ojciec s. Elii, Piotr, mając 18 lat uciekł ze szkoły w Poznaniu, zaciągnął się do Legionów i bronił ojczyzny przed bolszewikami w 1920 r. Był potem znanym społecznikiem. Matka, Maria z domu Polak, była nauczycielką kroju i szycia, zmarła gdy Jadwiga miała 9 lat.

Czwórkę dzieci wychowywał ojciec z ich ukochaną babunią. W ciężkim czasie okupacji dom był dla nich kościołem i szkołą. Ojciec uczył dzieci czytania i pisania na dwóch księgach: Piśmie Św. i Panu Tadeuszu. Modlitwa wspólna, różaniec, dawały siłę przetrwania każdego dnia.

Po wojnie wiele dzieci czekało na przygotowanie do pierwszej spowiedzi i komunii św. Do parafii przybył ks. Stanisław Grzybek, późniejszy znany profesor biblista, i z zapałem rozpoczął pracę duszpasterską. Z jego rąk Jadwiga przyjęła pierwsza komunię św. Szkołę podstawową w Wieruszowie, gdzie prefektem i wspaniałym przewodnikiem młodzieży w Krucjacie Eucharystycznej był ks. Stefan Bareła, późniejszy biskup ordynariusz częstochowski. Okres nauki w liceum to czasy terroru stalinowskiego. Młodzież żyła w walce o wiarę, Kościół i polskość. W tym czasie kształtowało się powołanie Jadwigi. Maturę ogólnokształcącą zdała w Ostrowie Wielkopolskim. Studiowała na Uniwersytecie im Adama Mickiewicza w Poznaniu, lecz trudne okoliczności nie pozwoliły ukończyć studiów. Ukończyła natomiast Studium Nauczycielskie w Poznaniu i katechetyczne w Katowicach, oraz Instytut Katechetyczny w Krakowie u sióstr urszulanek. W r. 1963 oddała swoje życie Chrystusowi, wstępując do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Pracowała wśród dzieci niewidomych w Laskach, następnie w Ośrodku Ekumenicznym, w Bibliotece Wiedzy Religijnej i w kościele Św. Marcina w Warszawie. Od r. 1966 do obowiązków s. Elii doszło więcej pracy ewangelizacyjnej. Początkowo była to katechizacja dzieci urzędników państwowych, którzy bali się posyłać je na naukę religii do punktów katechetycznych. Od lat siedemdziesiątych, kiedy wielu dorosłych zaczęło prosić o przygotowanie do chrztu św., do życia z Bogiem w Kościele, przełożeni skierowali s. Elię do prowadzenia katechumenatu przy kościele Św. Marcina. Przez te 30 lat bardzo wiele osób przez jej posługę poznało Chrystusa i przyjęło sakramenty św. Inni wrócili do Boga, jeszcze inni pogłębiają wiarę. Za prace ewangelizacyjną s. Elia została odznaczona w 1994 r. przez ks. kardynała Józefa Glempa, prymasa Polski, medalem „Zasłużony w Posłudze Kościołowi i Narodowi”.

Dziś o siostrze Elii mówimy już „śp.”, ale nie zapominamy o jej dziełach. Jak sama pisze, poznanie Ziemi Świętej było jej wielkim pragnieniem od młodości, ale nigdy nie myślała, że może stać się faktem. Tymczasem w maju 1992 r. zorganizowana przez Nią grupa pielgrzymów wsiadła do samolotu, który szczęśliwie lądował w Tel Avivie. Refleksje z tej peregrynacji przelała z wdziękiem na papier: powstała nieoceniona, potem wznawiana, „Kronika pielgrzymki do Ziemi Świętej”, z której tylko fragment zacytujemy: „Mija siedem lat od naszej niezapomnianej pielgrzymki do Ziemi Świętej – a ja wciąż pielgrzymuje, wciąż jestem tam myślami, modlitwą i sercem. Kocham każdy skrawek tej ziemi. Coraz głębiej przeżywam niepojętą miłość Boga Ojca do Człowieka”.

Przy pierwszym zetknięciu książka s. Elii nie wzbudziła mego zachwytu, natomiast gdy powróciłem z pielgrzymowania po ojczyźnie Jezusa, bogatszy w osobiste doświadczenia, natychmiast wyszperałem „Kronikę …” z najgłębszych zakamarków mojej biblioteki, i nie rozstaję sie z nią ani na chwilę.

Jerzy Maciejewski

 

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ewa
6 miesięcy temu

Czytając Kroniki podróżuje się z siostrą Elią po Ziemi Świętej . Naprawdę piękna książka.