Prorokowie fałszu nie śpią… – mail do redakcji

HELPWirtualna nieludzka wojna trwa…

Prorokowie fałszu nie śpią…

 

 

O Jezu, Jezu… Ty, któryś z Proroków

Ani z Zakonu i słowa nie zmienił,

Tylkoś je, na kształt chmur, na kształt obłoków,
Promieńmi słońca-wolności zrumienił!

C.K Norwid

Fala nienawiści, która wylewa się z sieci zaczyna przerażać coraz bardziej. Przetacza się dyskusja o chamstwie wylewającym się z internetu: socjologowie zastanawiają się nad przyczynami tego zjawiska, obrażani próbują szukać sprawiedliwości w sądach.

– Ukaranie kogoś za komentarz w sieci jest bardzo trudne – mówi adwokat zajmujący się prawem internetu, który prosił o zachowanie aminowości. Potrzebne jest uzyskanie numeru IP, a można to zrobić tylko donosząc na policję lub do prokuratury. Potem trzeba jeszcze dowieść, że dana osoba korzystała z ujawnionego komputera.
Decydując się na prawną ochronę szeroko pojętego dobrego imienia i renomy,
należy w pierwszym rzędzie zdecydować, czy występujemy na drogę cywilną (przede wszystkim ochrona dóbr osobistych ale także np. przepisy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji), czy też na drogę karną (prywatny akt oskarżenia w sprawie o zniesławienie). Oczywiście nie zawsze jest taki wybór – nie każde naruszenie dóbr osobistych będzie stanowić przestępstwo zniesławienia, jednak w wielu przypadkach uprawnionemu przysługuje faktyczna możliwość wyboru ścieżki postępowania.

Oczywiście podstawowym celem postępowania karnego w takiej sprawie, jest ustalenie, czy w istocie do zniesławienia doszło, a także rozstrzygnięcie o winie i karze, jaką powinien ponieść sprawca. W przypadku gdy zniesławienie dokonane jest za pomocą “środków masowego komunikowania” (a więc także internetu) – karą tą może być nawet pozbawienie wolności (w znakomitej większości spraw jest niezbyt prawdopodobne, aby sąd orzekł taką karę, niemniej możliwość taka istnieje).

Należy też pamiętać, że oprócz możliwości uzyskania wyroku skazującego sprawcę, który niewątpliwie może być samoistnym źródłem satysfakcji dla osoby, której dobre imię zostało naruszone przez zniesławiającą wypowiedź, istnieją jeszcze dwa ważne instrumenty pozwalające z jednej strony na zwiększenie dolegliwości sankcji, z drugiej – na zrekompensowanie pokrzywdzonemu poniesionej krzywdy.

Środkami tymi są:

  • możliwość orzeczenia przez sąd nawiązki (czyli obowiązku zapłaty określonej kwoty pieniężnej) na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego;
  • podanie na wniosek pokrzywdzonego wyroku skazującego do publicznej wiadomości.

Należy zauważyć, że podanie wyroku skazującego do publicznej wiadomości ma charakter obligatoryjny, o ile pokrzywdzony o to wnosi. Oznacza to, że jeśli wnieśliśmy akt oskarżenia o zniesławienie, oraz zażądaliśmy podania wyroku do publicznej wiadomości, to gdy sąd uzna, że do zniesławienia faktycznie doszło, będzie zobowiązany do opublikowania takiego wyroku.

Podanie wyroku do publicznej wiadomości może mieć o tyle duże znaczenie, że w praktyce może się okazać najlepszym środkiem przywrócenia dobrego imienia osobie zniesławionej. Pokrzywdzony może wskazać sądowi, jaki sposób publikacji najbardziej mu odpowiada, choć sąd nie jest związany tym wnioskiem.

Podanie wyroku do publicznej wiadomości odbywa się przez wydrukowanie go w czasopiśmie lub w inny sposób – przy czym podmiot, do którego sąd kieruje to polecenie, jest zobowiązany je wykonać (ostatecznie koszt ogłoszenia ponosi skazany).

Pomawianie, rozpowszechnianie oszczerstw to typowe działanie socjotechniczne na podświadomość ludzką o czym mówi człowiek z sieci.

Na jednym z portali dochodzi do bezkarnego szkalowania i obrażania wielu osób, najczęściej osób publicznych.  Portal, którego nazwy nie wymieniamy (nie chcąc go reklamować) został założony zdaje się  po to, żeby można było upublicznić najgorsze oszczerstwa oraz manipulować opinią czytelników. Cyberprzemoc– fizyczna, psychiczna, dlaczego jest na nią przyzwolenie…
Wyrażanie opinii, najczęściej prostackie, wulgarne komentarze to
po prostu – „podkładanie świń„.

To straszne, że w państwie prawa wolność słowa może być tak drastycznie nadużywana. Trzeba coś z tym zrobić… Ale co zrobić, kiedy wydawca gazety lub portalu odmawia podania numerów IP komputerów, z których dokonano wpisów…A perfidni klikacze piszą co im ślina na język przyniesie…Bo kto to sprawdzi? Powyższe uwagi odnośnie do kłamstw medialnych podsumuję przywołaniem starego, ale jakże niestety żywego, Goebbelsowskiego hasła: „Kłamcie, kłamcie, a zawsze coś z tego zostanie”. Ma ono u nas częste zastosowanie do oczerniania osób. Rozpowszechniana jest krzywdząca informacja już ze świadomością, że będzie musiała być sprostowana. Ale sprostowanie ujdzie uwadze – ważne, żeby kłamliwa informacja zdążyła zafunkcjonować jako medialny „news”. Co zrobić kiedy organy ścigania kilka miesięcy nie potrafią ustalić danych osobowych wirtualnych „bohaterów”….

W sprawy o pomówienia prokuratura angażuje się wyjątkowo – tylko jeśli uzna, że wymaga tego interes społeczny. Przestępstwo to jest bowiem ścigane z oskarżenia prywatnego, co oznacza, że pomówiony sam wciela się w rolę prokuratora: sporządza akt oskarżenia, składa go w sądzie i oskarża podczas procesu.

Wiarygodność, rzetelność i jakość informacji lokalnej, regionalnej w mojej ocenie winny być dla administratora portalu/dziennikarza nadrzędnymi wartościami. Zauważamy fakt olbrzymiego wpływu mediów na otaczającą nas rzeczywistość. Przejawia się on w szczególności w kształtowaniu naszej wiedzy i wyobrażeń, poglądów i sympatii w każdej możliwej sprawie. Przekłada się na nasze postępowanie oraz sposób i charakter podejmowanych przez nas decyzji. Toteż pierwszym postulatem, jaki kierujemy w stronę mediów – a zarazem ich obowiązkiem – jest rzetelność, czyli stanie w prawdzie. Prawda jest bezsprzecznym powołaniem mediów. Odejście od niej, czyli manipulacja, to ciężkie sprzeniewierzenie się racji ich istnienia. Jednocześnie pamiętamy, że godność człowieka, w tym jego wolność, realizuje się tylko w prawdzie. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
Od stania w prawdzie uzależniona jest wolność naszych decyzji, np. wyborczych, także w tym sensie, że mogą być one prawdziwie wolne i słuszne zarazem tylko wtedy, gdy podejmujemy je na podstawie prawdziwych informacji. Może dojść do tego, że żywiąc przekonanie, iż nasza konkretna decyzja jest wolna i słuszna, w rzeczywistości podejmiemy ją pod wpływem dostarczonych nam błędnych wyobrażeń – czyli zostanie zmanipulowana. Nasze postępowanie wpisuje się w czyjś plan. W ten sposób pojedynczy ludzie i całe społeczności mogą podejmować decyzje uderzające w ich dobro, trwając przy tym w tzw. świętym przekonaniu, że czynią godziwie i słusznie. Oto jest upragniony cel współczesnych proroków fałszu.

Obserwując świat mediów w Polsce, w tym zachowanie wielu „politruków”  widzę, że niestety powszechną normą postrzegania i traktowania , odbiorców, jest manipulacja. Odbiorca mediów jest traktowany instrumentalnie, używany do osiągnięcia określonych celów – często politycznych lub marketingowych. Kanonem tzw. rynku mediów stało się skuteczne zarządzanie telewidzami, radiosłuchaczami i czytelnikami. Tym samym zostały odwrócone role. Media porzuciły prawdę – nie chcą jej znać lub walczą z nią. Jest to tym sprawniejsze, że ze względów historycznych i politycznych w Polsce nie istnieje – poza nielicznymi wyjątkami – świat wolnych mediów.
Mediokraci, interkłamcy wpływając na rzeczywistość, chcą uciec od odpowiedzialności. Najlepiej jeśli ten wpływ będzie niezauważalny. Ulubioną metodą jest powoływanie się na tzw. opinię publiczną. A czymże jest owa „opinia publiczna”, jak nie opinią mediów?
Mając świadomość powyższego, sądzę, że warto zwrócić uwagę na wybrane sposoby manipulacji, również w mediach na naszym podwórku. Takie, które są szczególnie ulubione przez „naszych” lokalnych politruków. Artykuły formułowane są w taki sposób aby wzniecić wylewanie pomyj na Bogu ducha winnych ludzi. Analizując niewybredne komentarze i często perfidię w działaniu zastanawiamy się jaki cel temu przyświeca. Psychologowie powiedzieliby kompleksy, niskie poczucie własnej wartości itp… Ja zauważam jednak w wielu przypadkach, zawiść, chęć poniżenia, walkę o władzę a co za tym idzie o pieniądze.

Kiedy mamy do czynienia z ludźmi o ograniczonych horyzontach myślowych albo niewydolnyniemocjonalnie często przyjmujemy  postawę „ustąp głupszemu”. Dzięki temu nie dajemy satysfakcji takiej osobie, żeby miała jakikolwiek wpływ na nasze samopoczucie. Jeśli się nie wdaję z kimś w dyskusję to najlepszy dowód na to, że uważam tego człowieka za głupca lub prymitywa.

W życiu należy być bardzo asertywnym. Nie dawać sposobności innym, aby mogli kontrolować nasze samopoczucie. Ale też nie stać bezczynnie, gdy ktoś atakuje, latami uprawia stalking w sieci.

Mamy więc do czynienia z bardzo rozpowszechnioną metodą manipulacji, której celem jest nie tylko tzw. pranie mózgów, ale też obezwładnianie niechcianych postaw ludzkich.

Myślimy, bycie serdecznym procentuje, wzbogaca naszą osobowość. Jest inicjatorem wielu bardzo ciepłych sytuacji. Taką postawę kształtujemy dzięki doświadczeniu życiowemu wraz z upływem czasu. I jesteśmy głęboko przekonani o tym, że spotkało nas ogromne szczęście właśnie dzięki temu, że jesteśmy dobrymi ludźmi…

Nie wszyscy może wiedzą, że właśnie ze Starego Testamentu pochodzi przysłowie „Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada”… Najbardziej przerażające jest to, że u szczytu tych wszystkich ideologii stoi zazwyczaj człowiek, ale czy może być przyzwolenie na nieludzką krytykę, wzbudzanie poczucia winy, kłamstwa, oszczerstwa, upokarzanie…

Warto przeczytać „Przebudzenie” A. De Mello, rozdział: „Maskarada dobroczynności”.

Kiedy mówisz: „Nie lubię nikogo ranić”, podpowiem ci, byś skończył z tym tłumaczeniem. Nie wierzę ci! Nie wierzę nikomu, kto wyznaje, że nie lubi ranić innych. Uwielbiamy to robić, szczególnie ranić niektórych. Kochamy to. A kiedy robi to ktoś inny, cieszymy się niepomiernie. Nie chcemy tak postępować sami, bo mogłoby się to obrócić przeciwko nam. Aha, a więc o to chodzi. Jeśli kogoś ranimy, zyskujemy złą opinię. Nie będą nas lubić, będą źle gadać o nas, a tego przecież nie chcemy!”

Niewątpliwym jest fakt, iż słownej agresji w sieci należy się przeciwstawiać.

Jak wpłynąć na wydawców aby zaczęli moderować wypowiedzi internautów i poziom agresji zmalał… Ten problem pogłębia się i jest zjawiskiem groźnym społecznie. Osoby pomawiające w internecie zachowują się aspołecznie – twierdzi prof. Janina Filek. – Bo co tak naprawdę jest ważniejsze: wolność słowa czy spokój społeczny?
Zatem w sieci warto ważyć słowa. Wbrew pozorom, pisząc komentarz pod artykułem czy wypowiadając się na forum dyskusyjnym, nie jesteśmy anonimowi. Zostawiamy ślad, numer IP, jak początek nitki, po której policja może dotrzeć do kłębka, czyli pod nasze drzwi.

Nienawiść i agresja same się nakręcają. Jeśli można temu zapobiec, to trzeba to zrobić jak najszybciej.

Ktoś, kto nie jest dostatecznie odporny psychicznie, może nie wytrzymać…

 

Czytelnik

dane do wiad. redakcji

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Stanislaw
9 lat temu

Szanowna Redakcjo, czytelnik poruszył w tym liście bardzo poważny problem społeczny. Jak widać ukaranie sprawcy zniewagi jest bardzo trudne…Dobrze, że w Państwa gazecie nie ma oszczerstw, pewnie jest wprowadzona moderacja. Słyszałem, że są w kraju różnego rodzaju kampanie, powołane do walki z cyberprzestępczością. W jakimś mieście rada miejska zabrała się za lokalne media i skończyło się…Nie pozwólmy nikogo pomawiać i ranić. Stalking niejednokrotnie kończy się chorobą lub tragedią…