Spotkanie po latach

Hrabowski  (1)Notka biograficzna:
Leonid Hrabowski, urodził się 28 stycznia 1935 r. W latach 1954-1959 uczęszczał do Konserwatorium Kijowskiego, studiując kompozycję u L. Rewuckiego i B. Latoszinskiego.

 

 

W połowie lat sześćdziesiątych XX wieku stał się słynnym kompozytorem kierunku awangardowego. W roku 1981 r. wyjechał do Moskwy, a w 1989 r.- do Stanów Zjednoczonych, gdzie nadal mieszka i pracuje.

Na początku września ub.r. ówczesny burmistrz Wieruszowa Bogdan Nawrocki podejmował w magistracie znanego ukraińskiego kompozytora Leonida Hrabovskiego i jego przyjaciela Bohdana Pilarskiego z Krupki pod Bolesławcem, muzykologa, posła na Sejm X i I kadencji.

Leonid Hrabowski i Bohdan Pilarski spotkali się po latach. Ich przyjaźń sięga lat 60- tych XX wieku. Korzystając z zaproszenia Pana Pilarskiego przeprowadziliśmy z Panem Leonidem Hrabowskim niezwykle interesującą rozmowę, którą dziś prezentujemy.

ITP: Kiedy Panowie się poznali?

Leonid Hrabowski: To był Kijów i rok 60. Pan Bohdan odbywał podróż po Związku Radzieckim, był w Moskwie i Leningradzie, przyjechał też do Kijowa. Skontaktował się ze związkiem kompozytorów Ukrainy, ktoś podał mu nasze adresy i zatelefonował. Telefonu w tym czasie nie pamiętam, zdaje się, że go wtedy jeszcze nie miałem, ale jakoś się stało, ktoś mnie zawiadomił, że będzie spotkanie z nim. Przyszliśmy na to spotkanie. To było nasze grono studentów i aspirantów konserwatorium kijowskiego. Zdobyliśmy wtedy po raz pierwszy może rok przed tym spotkaniem wiadomości o muzyce współczesnej poza zakresem komunizmu i to właśnie dzięki Polsce i „Warszawskiej Jesieni” – Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej, która wtedy miała 4 lata istnienia. Oczywiście to wszystko przez radio zaczęło do nas docierać, za tę żelazną kurtynę, ale jaka to była jakość, to już inna sprawa. Wtedy właśnie Pan Bohdan przywiózł do nas materiały muzyki współczesnej ze Stanów Zjednoczonych z Nowego Jorku, gdzie był wcześniej, ale  oprócz tego, też z samej Polski. Pomagaliśmy mu zwiedzać różne miejsca, on był nadzwyczajnie ciekaw wszystkiego: przyrody, zabytków, starożytności i w ogóle wszystkiego, co go otaczało, ludzi i przyzwyczajeń.

ITP: W momencie tego spotkania był Pan studentem, czy pełnił Pan inną funkcje?

Leonid Hrabowski: Ja już byłem aspirantem po konserwatorium. Właśnie wtedy pan Bogdan wywiózł ze sobą pierwszy artykuł o nas wszystkich, napisany przez żonę naszego wybitnego dyrygenta Igora Błażkowa, który był w naszym gronie a który mieszka teraz pod Berlinem i poniekąd występuje jeszcze na występach zagranicznych, np. w Japonii.
Właśnie o naszej grupie kijowskiej pierwsze informacje, które dotarły na Zachód, to byłe te od Pana Bogdana. Wywołało to niewiarygodny skandal w Związku Radzieckim. Spowodowało przesłuchania, wyrzucenia z konserwatorium i tak dalej. Doszło do tego, że Igor Błażkow, który był wtedy dyrygentem asystentem przy Ukraińskiej Orkiestrze Symfonicznej musiał zrezygnować, po prostu go wyrzucili.

ITP: Czyli mamy okres pierwszego spotkania, nawiązała się znajomość, przekazywanie tych informacji do Polski i na Zachód. Czas płynie, kiedy i czy spotykaliście się ponownie?

Leonid Hrabowski: W roku 68. była delegacja Kijowskiego Konserwatorium na „Warszawską Jesień”. Spotkałem się wtedy z Bohdanem. Mieliśmy rozmowy, spotkania, wymianę informacji i tak dalej. Potem, aż do dziś nic nie wiedziałem o nim, bo Pan Bohdan z pewnych powodów zniknął z horyzontu. Krążyły pogłoski, że jest gdzieś na wsi, zajmuje się rolnictwem. Nikt z nas jednak nie wiedział dokładnie, gdzie jest ta wioska. Nawet przyjaciele Pana Bohdana, tacy jak Tadek Kaczyński ( muzykolog i redaktor Ruchu Muzycznego) i jeszcze kilku innych nigdy mi nic o nim nie powiedzieli.

ITP: Jeszcze wrócimy do tego okresu znajomości z Panem Bohdanem. Jest rok 68., czym się Pan wtedy zajmuje?

Leonid Hrabowski: Ja byłem wtedy już po studiach. Zrobiłem pierwsze kompozycje muzyczne i filmowe. Stworzyłem szereg kompozycji awangardowych i właśnie w tym roku zacząłem już wkraczać na drogę, na której jestem teraz.

ITP: Jest wzmianka w materiałach dostępnych w Internecie, że jest Pan kompozytorem muzyki awangardowej. Czy mógłby pan przybliżyć, na czym ta awangarda polega?

Leonid Hrabowski: Tkwiłem w tym kierunku, kiedy rozwijała się polska muzyka w latach 60. Pierwsze kompozycje Pendereckiego, Góreckiego i szczególnie specjalnie ten styl i sposób notowania muzyki aleatorycznej, który wyrobił Kazimierz Serocki. Ze wszystkimi byłem w kontakcie i swojego czasu napisałem pierwszą rozprawę o muzyce Góreckiego, zresztą nigdy nie opublikowana.

ITP: To dobrze czy źle, że nie opublikowana?

Leonid Hrabowski: Źle, bo zamówiło ją czasopismo Sowiecka Muzyka. Napisałem po rosyjsku, żeby po raz pierwszy przedstawić Góreckiego w Związku Radzieckim, ale się bali, forma i treść tego artykułu kompletnie ich przestraszyła i odmówili drukowania.

ITP: Czas płynie dalej, jest rok 81. i wyjeżdża Pan z Ukrainy do Moskwy. Dlaczego? Był Pan tam 8 lat, jeśli dobrze pamiętam?

Leonid Hrabowski: Zaraz Panu to wszystko wyjaśnię. Pod koniec lat 70. atmosfera się zamroczyła, po prostu nie było widocznych żadnych perspektyw istnienia tam, rozwijania talentu i kariery kompozytorskiej. Inni moi rówieśnicy z tego pokolenia jak Górecki, Penderecki i inni już prosperowali, realizowali się, podróżowali do Ameryki i po Europie, a myśmy siedzieli jak kurczęta w klatce.

ITP: Co dawała Panu Moskwa?

Leonid Hrabowski: Postanowiłem przedrzeć się do Polski, rozpadła się moja rodzina. Kompozytor i pianista, były wybitny profesor Konserwatorium Lwowskiego Andrzej Nikodemowicz ( jest on honorowym obywatelem miasta Lublina i wykładał na uniwersytecie katolickim w Lublinie prawie do dzisiaj) sekretnie dał mi do wiadomości, że jest pozycja wykładowcy. Jeżeli udałoby mi się jakoś dostać do Polski, to miałbym tę posadę. Ale byłem pod bardzo surową kontrolą KGB.

ITP: Nadchodzi okres pierestrojki, nadchodzą poważne zmiany. Rozpada się Związek Radziecki. Jak wtedy funkcjonowaliście?

Leonid Hrabowski: Kiedy stało się jasne, że do Polski z Kijowa nie ma żadnej możliwości się dostać, postanowiłem to zrobić z Moskwy, bo z Moskwy prościej było to zrobić. Większość emigrantów emigrowało właśnie z Moskwy. Postanowiłem przenieść się do Moskwy, jako do punktu przesiadki i tam znaleźć jakiś inny sposób. Tak przyszła pierestrojka i Gorbaczow. W 87. roku już było można wyjeżdżać i w tym samym roku wyjechałem po raz pierwszy do Stanów Zjednoczonych na występy. Były wykonane moje utwory.

ITP: Ale zamknijmy temat Moskwy. Co Pan robił tam przez ten okres moskiewski?

Leonid Hrabowski: Starałem się coś zarobić i wysyłałem sprawozdania dla czasopisma Sowiecka Muzyka z koncertów, filmów, występów teatralnych. Potem przez 3 lata (1987 do 1989) pracowałem jako pracownik redakcji. Po 89 roku wyjechałem.

ITP: Rozumiem, że tak prywatnie, na co dzień zajmował się Pan cały czas muzyką, komponowaniem?

Leonid Hrabowski: To nie tak łatwo wyjaśnić w jednym tchu. W latach 70. wypracowałem system kompozycji algorytmicznej. Nie wiem, czy Państwu taka nazwa coś mówi.

ITP: Jest to termin matematyczny, ale rozumiany także jako przepis, recepta, sposób wykonania lub postępowania.

Leonid Hrabowski: Był taki trend, który nabrał formy w dzielności, najpierw oczywiście w kilku amerykańskich uniwersytetach i także francuskim L’Ircam (Institut de Recherche et Coordination Acoustique/Musique). Otóż tam się rozwijała idea komponowania z zastosowaniem komputeryzacji, było to jeszcze na wczesnych etapach, ale mimo wszystko tam się to już działo. Od lat 70. komponuję właśnie w ten sposób. Inna rzecz, że komputery były wtedy niedostępne z wyjątkiem dla fizyków najwyższego stopnia i armii. W Kijowie swego czasu powstało jedno z pierwszych centrów nauk komputerowych – Instytut Cybernetyki Ukraińskiej SRS. Sieć zbudowana tak, że jeden z tych pierwszych wielkich komputerów działał już tylko na dwa lata później niż w Stanach Zjednoczonych. Dyrektor tego instytutu, do którego raz podszedłem z prośbą, żeby w części zastosować te komputery i jego naukę do spraw humanitarnych, odskoczył wtedy ode mnie jak od zakażonego. Ja właśnie pracowałem w tej metodzie z ołówkiem i papierem w kratkę i to trwało długo. Zabierało mi to niesamowicie dużo pracy i to mozolnej, wyczerpującej. Postanowiłem, że dopóki ja nie mogę skomputeryzować  tego problemu, to mimo wszystko powinienem skomponować jeszcze kilka takich krótkich utworów. W ostatnich miesiącach dochodzę już do wykończenia  tego systemu i powrócę wkrótce do aktywnego komponowania.

ITP. Do Polski Pan nie przyjechał? Mówię o roku 87. Pojechał Pan prosto do Stanów Zjednoczonych. Dlaczego do Stanów Zjednoczonych, co było tego powodem?

Leonid Hrabowski: Dlatego, że w Stanach Zjednoczonych dostałem oparcie w osobie przedstawiciela diaspory ukraińskiej Wirka Baleja kompozytora, pianisty i dyrygenta, który pracował na uniwersytecie w Las Vegas, stan Nevada. On właśnie wtedy zrobił dla mnie taki mikro festiwal mojej muzyki w roku 87. i pojechałem wtedy po raz pierwszy poza granice Układu Warszawskiego.

ITP: Pamięta Pan wrażenia? Jaka była różnica między Wschodem a Zachodem?

Leonid Hrabowski: Niesamowita. Najpierw odczułem to w atmosferze panującej w samolocie. Ludzie całkiem inni, nie ma tej agresji i strachu, wzajemna życzliwość. To był samolot do Brukseli a potem do Nowego Jorku. Wtedy były bardzo długie przesiadki. Czekałem 6 godzin w Brukseli a potem jeszcze dwie przesiadki, krótko mówiąc straciłem na tę podróż aż 24 godziny. Jeszcze w samej Ameryce miałem 2 przesiadki.

ITP: Wtedy połączenia nie były tak rozbudowane jak obecnie. Dotarł Pan do Stanów. Jak się Pan odnalazł w tej zachodniej cywilizacji i co z muzyką?

Leonid Hrabowski: Wspierała mnie diaspora ukraińska, która dała możliwość zamieszkania w Ukraińskim Instytucie Muzycznym w Nowym Jorku, który jest położony w samym centrum Nowego Yorku na 5th Avenue, blisko Metropolitan Museum. Urządzili mi koncert, na który składały się moje utwory, w Lincolnj Center, tam gdzie jest Metropolitan Opera, New York City Opera, New York City Ballet’s.

ITP: Jak została przyjęta Pana muzyka?

Leonid Hrabowski: Bardzo dobrze. Amerykańskie audytorium było obecne na tym koncercie, wszystko było bardzo dobrze. Potem moim celem stało się wyuczenie własnej metody rozdziałów i stref muzyki komputerowej, właśnie kompozycja nowych dźwięków, itd. Ale muszę przyznać, że częściowo spotkałem się z nieprzychylną reakcją największych przedstawicieli tej specjalnej wiedzy i sztuki, którzy wykładają na uniwersytetach amerykańskich. Tak było kilka lat. W roku 2008 natrafiłem na człowieka, który przedtem i nadal stwarza mi sprzyjające warunki, pomaga i konsultuje. Skomponowałem niektóre nowe utwory, część utworów była skomponowana w Moskwie. Kontynuując prace z ołówkiem i papierem mimo, wszystko skomponowałem wtedy, i potem jeszcze jeden utwór w 1993 oraz w 1994 r., potem zabrałem się do nauczania obsługi komputera, co zajęło mi też trochę czasu.

ITP: Korzysta Pan z jakichś specjalnych programów do komponowania na komputerze?

Leonid Hrabowski: Właśnie pracuję, niemal już ukończyłem. Zostały tylko detale techniczne.

ITP: Czyli cały czas źródłem Pana utrzymania jest twórczość muzyczna w Stanach Zjednoczonych?

Leonid Hrabowski: Wcale nie jest to możliwe dla 99% kompozytorów muzyki poważnej. Zarabiam z czego innego. Głównym moim celem jest twórczość muzyczna, chociaż także zostały docenione niektóre moje publikacje w zakresie krytyki muzycznej, recenzje koncertów. Bardzo chcą moich artykułów w Moskwie i na Ukrainie.

ITP: Jaki jest Pana najlepszy utwór i jak jest oceniany przez krytykę muzyczną, Pana najlepsze dzieło?

Leonid Hrabowski: Jak już, to oczywiście z najcieplejszym przyjęciem przez wielu ludzi został przyjęty utwór Concerto misterioso na 9 instrumentów; pierwszy raz wykonany został on w Berlinie na Berliner Festwochen, zdaje się, że to był rok 1986. Potem po raz drugi w Las Vegas w czasie mojej wizyty w roku 1987. Kilkukrotnie było wykonywane w Nowym Yorku i parę razy na Ukrainie.

ITP: Jest Pan dość długo w Stanach Zjednoczonych. Odbywał Pan jakieś podróże po świecie w tym czasie?

Leonid Hrabowski: Trochę, najwięcej na Ukrainę. W ciągu ostatnich 10 lat wzrosło moje zaciekawienie Ukrainą. Zostałem członkiem zagranicznym Akademii Kultury i Sztuki, wielokrotnie wykonywano moje utwory. Utrzymuję stały kontakt z Ukrainą, ale z Polską też. Na „Warszawskiej Jesieni” w roku 1970 był wykonywany utwór fortepianowy pod tytułem Homeomorphia II przez brytyjskiego pianistę awangardowego Johna Tilbury. Potem byłem uczestnikiem konferencji (coś między konferencją a festiwalem) w Sandomierzu, zorganizowany przez Stalową Wolę. Miałem tam wystąpienie i odczyt. W 1988 r. i był ze mną wywiad w „Ruchu Muzycznym”. W następnym roku byłem na festiwalu  „Vratislavia cantans” jako redaktor czasopisma „Sowiecka Muzyka”, wtedy była też delegacja z Warszawy na czele z Ludwikiem Erhardt’em i innymi polskimi muzykologami.

ITP. Zmieńmy trochę temat. Być może muzycy na co dzień nie zajmują się polityką, przykład Pana Bohdana pokazuje, że niektórzy jednak się zajmują. Nie chodzi mi o to, by politykować tylko chciałbym poznać Pana wrażenia: opuścił Pan Ukrainę, Związek Radziecki, Moskwę, ma Pan długi pobyt w Stanach Zjednoczonych; wraca Pan na Ukrainę czy widzi Pan jakie zaszły tam zmiany?

Leonid Hrabowski: Zmiany oczywiście były olbrzymie, zwłaszcza zmiany w polityce kulturalnej. Kiedy czytałem poszczególne artykuły z historii kulturalnej Ukrainy, to mogę wywnioskować i Panu powiedzieć, że było w historii w czterech stuleciach nie mniej niż 100 zakazów używania języka ukraińskiego przez władze rosyjskie; zabraniano czytać po ukraińsku, wydawać książki, publikować teksty ukraińskie. Czynił to jeszcze car Aleksy I Michajłowicz zabraniając użycia języka ukraińskiego i nakazując zniszczenia wszelkich ukraińskich ksiąg liturgicznych, prawosławnych wywiezionych z Ukrainy do Moskwy. Imperatorzy Aleksander II i III poszli jeszcze dalej wydając 3 zakazy całkowitego wzbronienia stosowania języka ukraińskiego w jakiejkolwiek produkcji drukarskiej. To, co działo się na Ukrainie po roku 1990, było absolutnie analogiczne do rozkwitu i wybuchu kultury, które przeżywała Polska po roku 1956, kiedy Gomułka przyszedł i nastąpiła wielka liberalizacja w zakresie kultury. Wtedy zorganizowano „Warszawską Jesień”, itd. I to samo taki wybuch kulturalny zaobserwowałem na Ukrainie.

ITP. Jak oceni Pan sytuację polityczną na dzień dzisiejszy?

Leonid Hrabowski: Zacznę od tego, że wybitny klasyk muzyki XX w. Siergiej Prokofjew zawsze chwalił się, że jest on istotą apolityczną. I ta apolityczność zaprowadziła go do pastki (red. pułapki), którą sprezentował mu Stalin, żeby wyciągnąć go z Zachodu. Stalin powiedział: „Prokofjew jest nasz! Ściągajmy go z Zachodu”. Być apolitycznym ani w XX w. ani  w XXI w. jest to niemożliwe, bo śmiertelnie niebezpieczne. Można przez to popaść w niesamowite tarapaty. Od początku tego ostatniego Majdanu byłem przez 6 miesięcy prawie sparaliżowany. Nie mogłem zajmować się niczym innym tylko śledzeniem tych wydarzeń. Może dopiero przez ostatnie 2 miesiące niewiarygodnym wysiłkiem zdołałem wrócić do pracy.

ITP. Jak Pan myśli, czy Ukraina poradzi sobie z tym konfliktem i wygra tę sprawę?

Leonid Hrabowski: O tym wie tylko Pan Bóg nasz.

ITP. Na pewno, ale być może ludzie, mając pewną wiedzę, doświadczenie życiowe, spojrzenie z innego kraju na to wszystko, oceniają to inaczej.

Leonid Hrabowski: Ja nie sądzę, że mam lepsze informacje niż państwo. Powiem tak, jeśli zachód, Europa i USA udzielą pomocy militarnej w sensie uzbrojenia, techniki wysokiej klasy i możliwości przeciwstawienia się tej nowej technice rosyjskiej…, trzeba wstrzymać ich pęd w stronę Ukrainy, bo oni nigdy nie zadowolą się Ukrainą wschodnią ich celem jest Ukraina w całości i dalej Polska i cała Europa!

ITP. A jaka jest liczba obywateli Ukrainy w Stanach Zjednoczonych?

Leonid Hrabowski: W Stanach Zjednoczonych ta liczba jest dość spora.

ITP. Czy macie możliwość wpływu, nacisku na politykę w Stanach Zjednoczonych?

Leonid Hrabowski: Mamy jednego przedstawiciela w sądzie federalnym, profesorów uniwersytetów, istnieją w USA 3 instytuty studiów ukraińskich. Tam spotykają się grupy historyków, literatów, którzy bardzo aktywnie żądają wzmocnienia pomocy od rządu amerykańskiego.

ITP. Bądźmy dobrej myśli, że to się jednak lada dzień skończy.

Leonid Hrabowski: Kiedyś w Warszawie, po festiwalu „Warszawskiej Jesieni” spotkałem przypadkowo jednego lekarza, późno w nocy. On poprosił mnie o cygarety. Ja mu dałem cygarety, a on mi podał ognia. Dyskutowaliśmy na ten temat i doszliśmy do wniosku, że musimy dążyć do  rzeczpospolitej  trojga, czworga narodów…, nie ma innego sposobu na przeciwstawienie się wschodniemu bandycie.

ITP. Wróćmy do sprawy związanej z Panem Bohdanem, jak Pan go odnalazł? Co prawda Pan Bohdan był swego czasu znany na salonach europejskich: Paryż, Bruksela i tak dalej, ponadto był posłem. Potem zamieszkał na wsi, w jaki sposób Pan go odnalazł?

Leonid Hrabowski: Nasz przyjaciel, o którym już wspomniałem, dyrygent Igor Błażkow, który był moim przyjacielem i towarzyszem w Konserwatorium Kijowskim, on teraz mieszka pod Berlinem. Przysłał mi adres Pana Bohdana. I tylko dzięki temu wysłałem mu list, on zadzwonił do mnie i tak odnowiliśmy nasz kontakt, postanowiłem natychmiast przyjechać i go odwiedzić.

ITP. Na zakończenie tej niezwykle interesującej rozmowy spytam, jakie wrażenie na Panu robi Polska dnia dzisiejszego?

Leonid Hrabowski: Właśnie po raz pierwszy jestem tutaj w Polsce prowincjonalnej. Dawniej byłem tylko w Warszawie, Krakowie i raz we Wrocławiu i Tarnobrzegu. Jestem bardzo zaskoczony, że jest tutaj tak cicho, czysto, panuje porządek. Przyjaźni ludzie, taka troska o klienta. Świeże powietrze, tutaj są takie lasy. Ja myślałem, że obfite lasy są tylko w okolicach Białegostoku.

ITP. Nasz kraj ma prawie 30% zalesienia.

Leonid Hrabowski: Cudownie, to jest cudowne. Trzeba to utrzymać i nie pozwolić niszczyć.

ITP. My też tak uważamy i dziękując za rozmowę życzymy Panu powodzenia.
Rozmawiali ; A. Świegot, E. Tomaszek

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wieruszów. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments