Nepal 2000 – 2015

DSC07347 (Copy) Z Piotrem Grądzielem o jego podróży do Nepalu rozmawia Anna Świegot

 

 

A.Ś. W ubiegłym roku opowiadał Pan o swoich jedynych świętach wielkanocnych spędzonych poza domem rodzinnym. Było to w Nepalu. Panie Piotrze może tym razem podzieli się Pan z czytelnikami naszego tygodnika z wrażeniami z tamtych lat, w nawiązaniu do obecnej tragedii Nepalczyków.

 P.G. Akurat minęło 15 lat, jak z żoną Barbarą odwiedziłem Nepal. Byliśmy tam od 23 kwietnia do 2 maja 2000 roku. W Nepalu przywitani zostaliśmy bardzo dobrze. Jak rok temu mówiłem, hotel zaskoczył nas śniadaniem, na które w pierwszy dzień Wielkanocy podano nam różnokolorowe jajka. Mimo, że są wyznawcami buddyzmu i hinduizmu, pamiętali o święcie chrześcijańskim.

Kraj przywitał nas piękną słoneczną pogodą. W stolicy Katmandu spotykaliśmy się z uprzejmością na każdym kroku. Nawet miałem tak zabawną sytuację, że gdy z żoną ją wspomnimy, to zawsze uśmiechamy się. Jednego dnia poszliśmy ponownie zwiedzać historyczny plac – Durbar Square, otoczony pałacami królewskimi, świątyniami i domem, w którym mieszka dziecko-bogini Kumari Bahal.

Ulice w Katmandu poza ścisłym centrum nie są asfaltowe, tylko utwardzone i w takim czasie jak byliśmy, unosi się w czasie przejazdu roweru lub motocykla czerwono-brunatno- szary kurz. Do nas z szerokim uśmiechem podszedł młody pucybut i koniecznie prosił o wyczyszczenie moich sandałów. Mimo, że dziękowałem mu za usługę, towarzyszył nam dłuższy czas. Dałem mu jakieś pieniądze, za które pięknie podziękował i polecił się na przyszłość.

Dobrze nas zapamiętał, bo gdy każdorazowo wracaliśmy do hotelu, podchodził do nas i ładnie się kłaniał. Mieliśmy szczęście zobaczyć pochód pierwszomajowy w królestwie Nepalu. Tak, było to rok przed wielką tragedią rodziny królewskiej. W tym czasie rządził król Birendra Dev Bikram Szach. 1 czerwca 2001 roku doszło do masakry w rodzinie królewskiej. Syn króla, przyszły następca książę Dipendra w czasie przyjęcia rodzinnego zastrzelił ojca, matkę, brata, siostrę i czterech członków rodziny, a czterech ranił. Sam popełnił samobójstwo.

Wracając do pochodu. W Polsce w tym czasie zanikła tradycja dawnych pochodów, więc poszliśmy zobaczyć jak to wygląda w Katmandu. Szły tłumy, niosące czerwone szturmówki, na czele szedł prowadzący i przez tubę podawał hasła, które tłum powtarzał i do tego przygrywała głośna orkiestra. Idąc z nimi, ponownie dotarliśmy na Durbar Square, gdzie odbył się wiec. Potem się dowiedziałem, że pochód był zorganizowany przez partię lewicową, będącą pod wpływami Chin.

 A.Ś. A jak Pan odbierał Katmandu?

 P.G. Gdy oglądam w telewizji na różnych stacjach świata, relacje z tej wielkiej tragedii jaka spotkała Nepalczyków, to robi mi się smutno. Pomyślałem sobie, czy trzęsienie przeżył ten sympatyczny pucybut. Już dziś mówi się o kilku tysiącach zabitych. A przecież należy pamiętać, że dane te pochodzą tylko z Katmandu. Katmandu jest tylko jednym z czterech miast królewskich. Tak jak w aglomeracji Górnego Śląska trudno oddzielić Katowice od Chorzowa, Bytomia, Rudy Śląskiej czy Mysłowic, tak Katmandu łączy się z Bhaktapur, Patanem i Deopatanem, gdzie znajduje się również międzynarodowe lotnisko.

Trzęsienie ziemi o takiej sile spowodowało również ofiary w północnych Indiach i południowych Chinach. To, jakie jeszcze tragedie rozegrały się w innych rejonach kraju, tam gdzie, dopiero wczoraj dotarły pierwsze ekipy ratunkowe. Oglądałem pierwsze relacje dziennikarskie z tych wiosek. To jest masakra. Pomyślałem sobie o położonym na zachód od stolicy mieście Pokhara. To pięknie położone miasto nad jeziorem Phewa, z widokiem na szczyt Dhaulagiri (8167 m n.p.m.) i szczyty Annapurna z najwyższym Annapurna I (8091 m n.p.m.). Widoki te mogłem podziwiać zajadając stek (chyba z 20 dkg) na dachu restauracji „Everest Steak House”.

Rano wstając o piątej godzinie ( mam krótkie spanie) z okna hotelu miałem wspaniały widok na szczyt Machhapuchhare – 6997 m n.p.m. (rybi ogon), przypominający Matterhom w Alpach lub naszego miniaturowego Mnicha w Tatrach. Szczyt cały był oświetlony wschodzącym słońcem, tak jakby płonął. Zjawisko takie nazywa się „zapaleniem szczytów”. To jest niesamowite widowisko. Mojemu pokoleniu hipisowskiemu, chcę przypomnieć, że stolicą, mekką hipisów w tamtych czasach była właśnie Pokhara.

Miasto to jest bazą dla himalaistów i trakingu turystycznego w rejon Annapurny. Tu kupiliśmy za grosze dwa polary, które po powrocie z wyprawy himalaiści zostawiają, ponieważ nie opłaci się większości sprzętu przywozić do swojego kraju. Są bardzo ciepłe i do dziś służą nam w naszych podróżach. Tu obstalowałem sobie kapelusz, który czytelnicy mogą zauważyć na niektórych zdjęciach z wycieczek i też mi służy do dziś. Siedząc w domu, często zerkam na zdjęcie panoramy Annapurna Himal wiszące na kominku i myślami wracam znów do Nepalu.

 A.Ś. A zabytki?

P.G. Gdy patrzę na te zniszczenia niektórych zabytków i rozpoznaję je, ale już zniszczone, robi się człowiekowi smutno. Np. ostatnio któraś telewizja pokazała Taumadhi Square w Bhaktapur i zrujnowaną Nyatapola Temple (świątynia). Prawdopodobnie podobny los mógł spotkać stojącą obok świątynię Bhairawy. Jak czytelnicy widzą zrobiliśmy sobie zdjęcie z dziećmi. Można zadać pytanie, jaki los ich spotkał teraz? 30 kwietnia oglądałem w TV liczne płonące ciała zmarłych przy najważniejszej świątyni Pashupatinath w Katmandu-Deopatan.

Ta najważniejsza świątynia poświęcona jest jednemu z wcieleń Śiwy – Paśupati. Wstęp na teren świątyni tylko dla wiernych. Tu nad rzeką Bagmati znajdują się ghats i miejsca palenia ciał zmarłych. My mogliśmy oglądać tylko z drugiego brzegu obrzędy odbywające się na zewnątrz świątyni. Udostępniam czytelnikom wszystkie zdjęcia, które zrobiliśmy sobie jeszcze aparatem tradycyjnym na filmie Kodak. Ilość zdjęć ograniczona, dlatego trzeba było fotografować się przed każdym obiektem. Publikując je chcę pokazać piękno tych miejsc sprzed tragicznej soboty tj. trzęsienia ziemi 25 kwietnia 2015 roku.

Z Piotrem Grądzielem rozmawiała
Anna Świegot

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wieruszów. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments