Felieton Jędrzeja Kuzyna

itpfelietonMam to szczęście od ponad dwudziestu lat mieszkać w domu, w samym środku miasta zagubionym wśród wysokich sosen. Drzewa te są tak samo stare jak dom. Pasują do siebie ten dom i te drzewa i przenikają się wzajemnie. Widać z daleka, jedna bryłę jakby siostra z bratem jeszcze młodzi wędrowali przed siebie, nie łasi na majątek.

 

 

W wewnątrz domu nie czuje rozdzielności. Nawet dom jest jak las. Pełen drzewa oddycha sosnowym powietrzem. Tak jak my, dom podgląda ptaki. Raz gnieżdżą się między gałęziami gołębie, innym razem kawki albo sroki. I śpiewają małe ptaszki swoje pieśni godowe od rana do wieczora, a inne gnieżdżą się w dziupli starej jabłoni. Tak sprytnie ukrywają się w niej, że nawet wszędobylskie i bezwzględne koty nie mają szans im zaszkodzić. A na gruszę przy moim oknie sypialni o siódmej rano przylatuje sroka i jak budzik zachęca do wstawania. Bierz się do roboty skrzeczy.

Pewnego lata z gniazda wypadła sroka, mała bezradna, zagubiona wśród krzyków dorosłych srok, udało się ją obronić przed kotami, gotowymi w takich sytuacjach wykazać swoje krwiożercze instynkty. Odchować. Nauczyć jeść i fruwać.

Potem za naszą namową doleciała na najwyższe w okolicy drzewo, piękną dorodną brzozę i kiedy wołało się ja po imieniu odpowiadała swoim sroczym przepięknym krakaniem. Wystarczyło zawołać- Sroczka – i słyszało się miłe dla ucha kra, kra, kra. Wystarczyło zawołać a już było słychach jej skrzeczenie. Potem jeszcze przez jakiś czas przylatywała, żeby posilić się ulubionym przez nią białym serem. Siadała na ramieniu, chodziła po brzuchu kiedy ktoś z domowników odpoczywał na leżaku. Miała trzech ojców i jedną matkę. Potem zniknęła, jaki były jej dalsze losy? Tego nie wiem. Ale najważniejsze, że była z nami i wszyscy codziennie z rana biegliśmy do jej klatki, żeby sprawdzić jak trzyma się i dać jej następną porcję jedzenia. Najważniejsze, że była i każdego czegoś nauczyła. I każdego z nas lubiła taką samą miłością.

Tak wzięło mnie wzruszenie na wspomnienie felietonu z poprzedniego tygodnia o lesie. Las jest takich właśnie zwierzęciem. Taką sroką, która gdzieś lata sobie w powietrzu. Większość nazywa ją szkodnikiem a niektórzy nawet straszą nią dzieci. Ale kiedy przytulimy się do niej, uratujemy przed śmiercią staje się kimś bliskim, nawet członkiem rodziny. Las powinien być naszym adoptowanym dzieckiem. Który zrozumiemy, pokochamy i będziemy do niego tęsknić.

Z okna mojego domu obserwują bloki mieszkalne, które wybudowano w przeciągu ostatnich lat. Jest ich kilkanaście. Jeden obok drugiego, tak blisko siebie, że już między nimi nie mieszczą się nawet samochody mieszkańców. Nie ma miejsca na drzewa, trawniki, a co tu mówić o boiskach czy skwerkach z ławkami. Takie skwery co miałyby urodę parku. By wyjść z osobami bliskimi i trzymając się za ręce zachwycić się pięknem stworzonego dla człowieka świata. Usiąść na ławce i bardziej milczeć niż gadać.

Nasze miasta stają się taką betonową pułapką jak klatka dla papużek. Wnykami zastawionymi na człowieka. Klatką, którą sam sobie człowiek zakłada na twarz jak psu kaganiec. Jeżeli nie znajdziemy wyjścia z tego labiryntu, nie znajdziemy siebie.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Powiat Kępiński, Powiat Wieruszowski. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments