Felieton Jędrzeja Kuzyna

felietonCzego tak naprawdę potrzebujemy w sobotni wieczór, kiedy wcześniej zasiadamy gdzieś, może przy stole, albo przed telewizorem, u boku z piękną, mądrą, dobrą i to wybraną przez nas osobą? I jesteśmy jak najbardziej pozytywnie nastawieni do świata, który jest na około i ludzi, którzy są w pobliżu. Są w pobliżu, bo ich wybraliśmy, a oni nas wybrali.

 

I tak wzajemnie się wybierając, wzajemnie się podnosimy do wielu radości. Szanujemy siebie i chcemy razem ze sobą podążać do nowych wymiarów, odkrywać nowe wymiary, radości a nawet rozkosze. Ale przecież nie jesteśmy na tyle doskonali, albo na tyle wypełnia nas wyobraźnia, żeby być samowystarczalni. Potrzebujemy impulsu, jakiegoś ciepłego znaku, który upiększy naszą duszę. Przede wszystkim tego upiększania duszy potrzebujemy. I nigdy tego dość, bo właśnie przez tę ewolucję jaka się w nas dokonuje jesteśmy w stanie ten rozbudowany świat zrozumieć. Przychodzą do nas bogowie, święci, filozofowie, i innego rodzaju nauczyciele. Uśmiechają się do nas przyjaźnie. Rozkładają swoje konspekty i zaczynają wykłady.

A nauczycieli jest wielu i coraz ich więcej. Każdy nim chce zostać. Prowadzić innych swoimi ścieżkami na rozległe pastwiska, gdzie stada owiec przecinają horyzont wędrując z jednej jego strony na drugi. Jak w tym mityczny Edenie. Znając takie symbole, tego Edenu poszukujemy w sobie. I dobrze, należy go poszukiwać. Chociażby w sobotni wieczór, a już szczególnie w sobotni, kiedy musimy odpocząć od gromadzenia tych dóbr materialnych na czym skupiała się nasza uwaga przez cały miniony tydzień. Możemy wybrać książkę, albo zaprosić przyjaciół, by przy intelektualnych rozmowach próbować zrozumieć istotę świat, który nas otacza.

Ale czy sobotni wieczór to najlepsza pora, żeby tak głęboko sięgać do zamysłów stworzyciela? Może potrzebujemy czułości i prostej zadumy przed wejściu na szczyt, który jest już w zasięgu naszego wzroku. Mogłoby tak być. Ale jeżeli wybieramy telewizję. Bo dlaczego nie wybrać? Okazuje się, że to wszystko, o czym przed chwilą pisałem może być nierealne. Raz, że zalewają nas reklamy. Może z reklamami powinno być podobnie jak z handlem w dni świąteczne. Zakaz puszczania w weekendy.

( Można by podpowiedzieć o tym posłom.)

Ale co najbardziej mnie porusza, to treść filmów, które z tamtej strony ekranu do nas są wysyłane. W soboty skazani jesteśmy na strzelanki, albo horrory. Facetów biegających z pistoletami, nożami a nawet z piłami mechanicznym, czy prawie żywe trupy, żywe, bo się poruszają na nogach, wychodzące z każdego miejsca ziemi i nacierające na ludzi. Ten scenariusz powtarza się od lat. W sobotnie wieczory telewizja rozwija w nas najgorsze instynkty.

Czy naprawdę tego nam, tak bardzo telewizyjnemu społeczeństwu potrzeba? I czy my właśnie za tym tęsknimy? Czy może ktoś w ramach tej nie istniejącej teorii spiskowej załatwia swoje interesy? I to się nazywa telewizja publiczna, czyli nasza. Czy istnieją badania rynku? A może tylko badania rynku, ze względu na zyski z reklam, a nie ma konsultacji społecznych. Dlaczego nie zależy na rozbudzaniu wrażliwości społecznej, a wręcz działamy jakby temu na przekór. Oczywiście na krótką metę, przychodzą zyski, ale jest to tylko chwilowa oszczędność. Koszty poniesiemy za jakiś czas, a może już ponosimy?

Jędrzej Kuzyn

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments