IV Dyktando Wieruszowskie o tytuł Wieruszowskiego Mistrza Ortografii 2016

DSC_0168 (Copy) W środę, 2 marca w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej odbyło się IV Dyktando Wieruszowskie o tytuł Wieruszowskiego Mistrza Ortografii 2016. Jego celem było propagowanie poprawnej polszczyzny, sprawdzenie znajomości zasad ortograficznych oraz promowanie kultury języka polskiego.

Do udziału przystąpiło 26 odważnych, którzy postanowili sprawdzić swoją znajomość ortografii. Najmłodszy uczestnik miał 10 lat, a najstarszy 59.
Tekst napisany przez dr Iwonę Bińczycką-Kołacz dla niektórych okazał się nie lada wyzwaniem.

Na podium stanęli:
I miejsce -Marek Szopa z Gorzowa Wielkopolskiego -1 błąd
II miejsce -Jan Chwalewski z Pabianic- 9 błędów
III miejsce –Jacek Biernacki z Opatowa- 10 błędów

Gościem specjalnym spotkania był Grzegorz Miecugow, uhonorowany w 2015 roku tytułem Mistrza Mowy Polskiej, prowadzący „Szkło kontaktowe” w TVN 24.

Gość biblioteki przez ponad 2 godziny w rozmowie z Jakubem Bielem opowiadał o swojej pracy dziennikarskiej, zainteresowaniach i pasjach, a także sytuacji, którą obserwujemy w naszym kraju. Po spotkaniu można było otrzymać autograf, wymienić kilka słów oraz zrobić pamiątkowe zdjęcie.

Szczególne podziękowania składam dla sponsorów naszych nagród:
Radia Sud, które ufundowało czytnik e-booków za zajęcie I miejsca,
Radnego Powiatu Wieruszowskiego Jerzego Przybyła, który ufundował tablet za zajęcie II miejsca.
Szczególne podziękowania składam również na ręce Pana Jakuba Biela, który prowadził całe spotkanie.

Patronat medialny nad wydarzeniami objęli: Radio Sud oraz Ilustrowany Tygodnik Powiatowy.

Aneta Możdżanowska
Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Wieruszowie

 

IV Dyktando Wieruszowskie

Autor: Dr Iwona Bińczycka-Kołacz

Dyskurs husky’ego

Na ulicy Heraklita z Efezu, twórcy słów „panta rhei”, biało – czarny husky uderzył cielskiem w przeciwpożarowy hydrant. Najnieszczęśliwszy traf. Pies niedomaga, cherla. Hydrofobia zżera go niczym struposz renklodę.
Niegłupie stworzenie winno bezzwłocznie czmychnąć, lecz czy zdąży? Zamiast dać dyla, pierzchnąć w try miga, nieporuszenie stoi sześćdziesiąt trzy sekundy. Używając języka keczua, wszczyna dyskurs z rurą. Od razu piętrzą się emocje. Psiak żachnie się, prychnie. Naraz coś zahurkocze, inicjując ciurkanie. Zawór trzaśnie. Współtowarzyszowi dysputy lodowaty płyn schlusta hojnie skudłaconą sierść. Wodowstręt daje hydrofobowi się we znaki. Na pół przytomny psiak wrzaśnie: „hau, hau” i w mig dostanie hyzia. Hyź, kuku na muniu, po prostu fiksacja!
Zmarznięty czworonóg zamarzy, by wyschnąć. Sunie do klubokawiarni, ażeby ogrzać się przy prodiżu. Żywna heca! Mija neorenesansowy spichlerz, nibynóżkę i jasnozieloną niby – wydmuszkę, most Brzdękali. Dojrzy dziko rosnący bluszcz, klasztor Dominikanów, osiedle Ważki, stertę nieheblowanych desek. Wygrzeje szczecinę, strużki zrobią chlup i widzimisię zaprowadzi go z powrotem pod fontannę.
Przestworza wód ubóstwiają kaczki. Stargardzkie okazy hasają na bosaka, bez żenady chichocząc. Usatysfakcjonowane co i raz bajtlują: „chi, chi”, „kwa, kwa”. Szczur jak zahipnotyzowany wodę chłepce. Żagnica jest wniebowzięta fontanną. Dwunastoletnia surykatka bierze zimny tusz, przeżuwając melon. Do licha! Przyjechała tu aż z pustyni Kalahari.
„Małomieszczańskie zwyczaje!” – obruszy się pies. Jedynie wyżeł się zsolidaryzował i wzywa hydraulika. Błażej, nowosądeczanin, niedoszły harwardczyk, jest miłośnikiem kartonażu i posiadaczem rzężącego mercedesa. Jasno oświetlony hydrant się jarzy. Spec w jaskraworóżowym blezerze nie odzywając się, wysupłuje narzędzia z bagażnika.
Policja z Giżynka już pędzi. Pełna jest nadziei, że wandala miejskiego mienia okrutnie ukarze. Podpadł pioruńsko niczym rezun. Wtem neurotyczny hycel porzuca neseserek z naukowo-badawczym dziełem i półlegalnie chce ująć psiaka. Pies wierzga. Hycel się waha. Gonić słabszego to niehonor. Bezspornie empatyczny fachowiec przekupi go chabrem albo bukietem lilii. Z nagła żandarmi pojawiają się na horyzoncie.
Na szczęście pies już bieży pożyczonym harleyem davidsonem do swej pani i wolności. Gwoli wyjaśnienia quasi-wolności. Jego właścicielka to kapuanka, mieszkanki Kapui. Zapoznaje się z agrotechnicznymi uwarunkowaniami produkcji rzepaku ozimego i wyżyna trawy na Wyżynie Lubelskiej. Psiak od więzienia woli katorżniczą służbę i reżim pańci. Przenigdy się nie dowie, że śledztwo w sprawie dewastacji hydrantu umorzono.

Zdjęcia:MGBP

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wieruszów. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments