Felieton

Czy mam jakieś oczekiwania względem kultury? Zapewne tak, niejedne i to wielokrotnie powtarzające się. Przecież sam usiłuję opisywać to, co wokoło mnie się dzieje.

 

Jestem więc wrzucony, sam także się wrzuciłem w to, co  najprostszy sposób można nazwać kulturą.

Czyli poszukiwanie swojej głębi. Jestem więc wybrany czy sam usiłuję się wybrać. Narzucić innym swój punkt widzenia. I upominając się o miejsce kultury, upominam się o siebie. Czyli dbam o swoje interesy.  Czy przez to chcę podkreślić, że usadawiając się w kulturze uważam, że przez to jestem lepszy od dajmy na to  pracowników sektora bankowego, czy handlowego, albo pracy w systemie trzyzmianowym  w jakieś fabryce w Wieluniu.

Dlaczego akurat Wieluń. No bo jakoś tak wielorako mi się kojarzy. Po pierwsze, że było to miasto   jako pierwsze zbombardowane w rozpoczynającej się drugiej wojnie światowej. Po drugie, że leży od nas o rzut kamienia. Po trzecie, że mojej znajomej z pracy, ojciec pracował tam jako kapo w getcie w tamtejszym. Ale podobno nie miał wyboru, bo wybrał życie. Widocznie nie był najgorszym, a może był dobrym człowiekiem po jednak władze powojenne nie rozstrzelały go i pozwoliły żyć. A jaka była prawda i jakie emocje, teraz to lepiej nie dociekać?  Należy tylko wspomnieć, że jego żona, powiedziała do swojej córki jedno zdanie, która zapamiętała na zawsze; jak to dobrze, że urodziłaś się po wojnie.

Z Wielunia także pochodzi, a mieszkający obecnie w Górze mężczyzna, którego spotkałem w Sycowie na koncercie charytatywnym dla rodaków żyjących na wschodzie. Koncert odbywa się tam od wielu lat. I wszystkich polityków, złośliwych komentatorów internetowych, wyłabym na ten koncert do Sycowa, żeby zobaczyli jak naprawdę wygląda prawdziwy patriotyzm. Bo tylko ten, kto utracił ojczyznę wie jak ona jest cenna. Tak jak ze zdrowiem. Dopiero trzeba ją stracić, żeby dowiedzieć się jak ona naprawdę jest ważna.

Tam spotkałem tego mężczyznę dumnie noszącego mundur porucznika. Siedział obok mnie i zanim zaczęliśmy rozmawiać długo przyglądaliśmy się sobie z uwagą. Na pytanie w jakim wojsku pan był. Żołnierz  wyklęty, odpowiedział. Tym żołnierzem wyklętym był właśnie w Wieluniu. Miał osiemnaście lat, nie za wiele pewnie jeszcze rozumiał. W tym jego poszukiwaniu ojczyzny było może więcej przypadku niż świadomego wyboru. Zapewne nie wsławił się w żadne spekulatywne akcje bojową, jeżeli przesiedział w więzieniach zaledwie około roku. I przeżył. Ale idea w nim zamieszkała i będzie mieszkać do końca jego życia.

Teraz jest przewodniczącym organizacji kombatanckiej w swoim mieście.  Ale zostało mu tylko czterech członków. W zeszłym roku na pastwiska Pana odeszli od niego czterej towarzysze walki. W styczniu już jeden. Aż bał się pomyśleć czy jeszcze będzie miał z kim dzielić się opłatkiem podczas następnej wigilii.

Chciałoby się w takiej sytuacji powtórzyć za poetą, śpieszmy kochać ludzi tak szybko odchodzą. Odchodzą ci co budowli swoją ojczyznę w inny sposób niż my, przeżyli inne czasu i nie potrafią patrzeć na to inaczej niż się nauczyli. Łza sentymentu im się w oku kręci kiedy wypowiadają słowo ojczyzna.

Kiedy się ich tak podgląda z boku, kiedy patrzy się na ogrom wysiłku jaki wkładają dziennikarze wrocławskiej stacji telewizyjnej z audycji Studio Wschód w przypominaniu, że tam za wschodnią granicą mieszkają ludzie, którzy powiadają w polskim języku swoje przywiązanie i pamięć do wartości jakich nauczyli się  o ojczyźnie. I kiedy tak patrzymy,  jak gdzieś tam tkwiąc w zapomnieniu oni wyznaczają standardy patriotyzmu, których my za jakiś czas już nie będziemy w stanie zrozumieć, jakiś głęboki smutek osiada na sercu.

Więc śpieszmy się i my podpatrywać wszędzie dla własnej mądrości, to co obok nas ciche, a tak wielkie jak  wiekowe dęby. Po tym spotkaniu w Sycowie mam wrażenie, że naszej tożsamości narodowej powinniśmy szukać  także za granicami kraju. A politycy już szczególnie się jej przyglądać. Wyjechać na daleki Bajkał i tam pozbawieni luksusów hartować swój charakter, tak jak hartują go wnukowie dawnych polskich zesłańców i osiedleńców. I wciąż  uczą języka i tęsknią do swoich może już tylko wyobrażeń.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments