Felieton Jędrzeja Kuzyna

Było ostatnio trochę zamieszania z wyborem na szefa Rady Europy i z bardzo mocnym akcentem na polski element w tej politycznej układance. To nawet i dobrze, bo przecież byliśmy w centrum uwagi. I dotyczyło to celebryckiej pierwszej zasady; najważniejsze by o nas pisali. Bo kiedy o nas się milczy, nas nie ma. Mnie osobiście, to całe zamieszanie wcale nie martwi, a nawet trochę cieszy. Gdyż ciągle w Europie dopominamy się o swoje należne nam miejsce. Istnieje oczywiście frakcja państw chcących podzielić ją na dwie prędkości. I zapewne wielu byłoby to na rękę, żeby się tak się stało.

Ale zapytam przewrotnie, czy teraz tak nie jest? Czy z mocno tkwiących w polityce zaszłości sprzed drugiej wojny światowej taki i podział już nie istnieje. I pewne państwa chcą go jak najbardziej utrzymać w tym statusie? Ale nie dajemy się, w końcu podnosimy brodę do góry i mówimy – nie. Co prawda śmieją się z naszego – nie. Wyszydzają je. Ale jeżeli to czynią znaczy się dotarło do nich ta nasze niezadowolenie. Przed drugą wojną światową, wierzyliśmy w obietnice. A oni uspokojeni tym, że my im wierzy, wystawili nas do wiatru. W trzydziestym dziewiątym roku nikt nie pośpieszył Polsce z pomocą. Bo my byliśmy łatwowierni. A teraz, mimo, że dla wielu ten wynik 27 do jednego jest kompromitacją, to jednak zaznaczyliśmy tym swoja obecność. Gdybyśmy tylko przytakiwali tym potężnym mocarstwom, które swego czasu kolonizowali cały świat, bylibyśmy godni pożałowania. A teraz jesteśmy tylko, a może właśnie aż śmiesznością. Ale śmieszność jest większą siła, niżby miano nas tylko lekceważyć. Nigdy tak do końca nie jest, żeby można było logiczne zaplanować przyszłość. Ta pisana jest na chmurach, na dymie z komina, na broni, nie tylko tej atomowej zalegającej w arsenałach, a przecież mija termin ważności i wielu kusi, by się jej pozbyć, bo inaczej może się zmarnować. Wystarczy, że pojawi się gdzieś na świecie jeden szaleniec i cała tak misternie tkana układanka międzynarodowa może jak te przysłowiowe kostki domina, przewrócić się.

A tak stało się, każdy powiedział swoje, i teraz będziemy mogli wzajemnie się przekonywać. To przecież z tej heglowskiej dialektycznej metody: teza antyteza, synteza wykluwa się jak to wielkanocne pisklę, przyszłość naszej planety, jak dużej i małej ojczyzny.

A jeszcze bardziej do reakcji pobudzają nas idiotyzmy głoszone przez innych, I właśnie w tym zawarte jest całe sedno naszego przyszłego działania, by pomiędzy tymi krańcowościami, które nas atakują z wielu stron, znaleźć właściwą postawę i jeszcze odważyć się o nią walczyć. Stagnacja przecież ułatwia idiotom albo szaleńcom branie władzy we własne i jedynie nieomylne ręce.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments