Polskość z dala od Polski

…”Wystarczyła ci sutanna uboga i ubogi wystarczył ci ślub, bo wiedziałeś kim jesteś dla Boga i wiedziałeś co tobie dał Bóg”…

W pogodne popołudnie 5 sierpnia 2017 r. na wieruszowski Rynek przyjeżdża samochód z oczekiwanymi gośćmi: państwem Elsą i Kazimierzem Rutz z Argentyny oraz Iwoną i Tadeuszem Sztabą z Lubania.

Na zaproszenie Anny Świegot redaktor naczelnej Ilustrowanego Tygodnika Powiatowego Ci Państwo przyjechali do Wieruszowa, aby zobaczyć rodzinną miejscowość ks. mjr Szczepana Walkowskiego, który przez wiele lat w okolicach Buenos Aires prowadził działalność duszpasterską, jako proboszcz tamtejszej parafii, opiekun Polonii argetynskiej, budowniczy kościoła i niezwykle lubiany kapłan przez tamtejszą ludność.

Przed Urzędem Miejskim na przyjazd gości oczekiwali; p. Burmistrz Renata Świeściak, Anna Świegot właścicielka ITP i powiatowy.pl, Jerzy Maciejewski nasz lokalny historyk, autor licznych książek o Wieruszowie opartych na faktach i sprawdzonych dokumentach, radny Rady Powiatu Wieruszowskiego Jerzy Przybył (sponsor wizyty) oraz moja skromna osoba pełniąca funkcję fotoreportera. Po serdecznych powitaniach oraz pamiątkowych zdjęciach pani Burmistrz zaprasza nas do urzędu, a Pani Anna Świegot wręcza Pani Elsie biało -czerwone kwiaty witając Ich w rodzinnym mieście ukochanego przez nich ks. Walkowskiego.

Podczas prawie dwugodzinnego spotkania w UM, które upłynęło nam bardzo szybko wymienialiśmy się informacjami o ks. mjr Szczepanie Walkowskim, o Wieruszowie, Polsce, Argentynie i o wielu innych tematach ważnych zarówno dla nas jak i dla Nich. Od państwa Rutz dowiedzieliśmy się kim był i co naprawdę robił w Buenos Aries ksiądz Walkowski na podstawie ich osobistych wrażeń oraz opowiadań rodziców i Polaków mieszkających w Argentynie a mających na ten temat wiedzę i własne doświadczenia.

Dowiedzieliśmy się, że ksiądz Walkowski prowadził bardzo skromne życie, Państwo Rutz pamiętają, iż chodził w dziurawej sutannie, a wszystkie środki przeznaczał na potrzeby kościoła, którego budowę rozpoczął i na biednych ludzi. Zakupił działki, aby stworzyć swoistą enklawę, w której prowadził swą działalność duszpasterską na rzecz wszystkich Polaków, którzy zamieszkiwali w tej okolicy. Był osobą bardzo serdeczną i wyrozumiałą, ojciec pana Kazimierza mówił o Nim – „To bardzo mądry ksiądz”.

Ksiądz Walkowski bardzo dużo czasu poświęcał rodzinom polskim. Wszystkich Polaków odwiedzał nie mając do dyspozycji samochodu. Praca z młodzieżą to organizowanie polskiego harcerstwa w Argentynie i oczywiście w jego założeniu myśl o dalekiej Ojczyźnie, patriotyzmie, pielęgnacja i nauka języka polskiego, śpiewanie polskich pieśni itd. Znajdował także czas aby zajmować się byłymi lotnikami, osobami niezdolnymi do pracy oraz pisał artykuły i prowadził gazetę „Głos Polski”. Niespodziewana śmierć księdza, który razem z nimi zaczął budowę kościoła była niezmierną tragedią dla wszystkich Polaków zamieszkujących tę dzielnicę Buenos Aries.

Jak to podsumowała pani Elsa nigdy nie było i nie będzie tam już takiego księdza jakim był ks. Szczepan Walkowski. Więcej przekazów, takich osobistych i anegdot zapamiętanych przez żyjących Polaków obiecano nam przesłać po powrocie do Argentyny (Państwo Rutz wylatują z Polski za tydzień). Pani Elsa założyła profil na FB pn. „Pamięć” aby na jej łamach zamieszczać materiały na temat Ks. Szczepana Walkowskiego. Staraniem grupy żyjących Polaków w Buenos Aires ma być wykonana nowa tablica, tym razem w języku hiszpańskim aby przedstawić, postać i ciągle przypominać kapłana, który wykonał ogrom pracy na rzecz mieszkających tam Polaków, i nie tylko.

Tematem, który zainteresował naszych gości była sprawa nadania tutaj w Wieruszowie nazwy ulicy lub ronda imieniem ks. mjr księdza Walkowskiego. Dziwili się, że do tej pory nie ma wzmianki tutaj o Nim, w Jego rodzinnym mieście, za które, Ojczyznę i wolność nas wszystkich walczył/brał udział w lotach patrolowych podczas II wojny światowej na Dywizjonie 304. Informacje na ten temat przedstawiała p. Burmistrz twierdząc, że jest to możliwe.

Powstała także chęć ze strony Państwa Sztabów uczestniczenia w otwarciu takiego miejsca przez przylot przedstawiciela z Argentyny. Jest to temat jak na razie o dość trudnej logistyce ale możliwy. Państwo Rutz powiedzieli, że zmobilizują tam wszystkich na miejscu, napiszą i podpiszą prośbę, apel do władz Wieruszowa, aby nadać nazwę imieniem księdza ulicę lub rondo w mieście Wieruszowie, bo ich zdaniem to bardzo ważne i bardzo im na tym zależy i zależeć powinno mieszkańcom tego miasta, że tu właśnie urodził się tak wspaniały kapłan i zasłużony człowiek.

Goście dziwili się, że ks. Walkowski Szczepan nie ma nawet nadanego Honorowego Obywatela Wieruszowa. Ktoś po prostu tę sprawę zaniedbał.

Na koniec tej pełnej emocji i wzruszeń rozmowy były pamiątkowe zdjęcia i upominki od pani Burmistrz a następnie ruszyliśmy w miejsca, gdzie kiedyś ksiądz Walkowski spędzał swoje dzieciństwo i młodość. Spacerujemy po starych uliczkach Wieruszowa, docieramy do miejsca, gdzie kiedyś był stary dom Walkowskich a dziś znacznie młodszy, bo z lat 70-tych, w którym do końca życia mieszkała matka księdza. Docieramy do klasztoru Ojców Paulinów, który na naszych gościach robi niesamowite wrażenie. Historię kościoła opowiada p. Jerzy Maciejewski, nasz lokalny historyk, który to on właśnie miał napisać monografię Wieruszowa. Pan Jurek przedstawia znaczenie ołtarzy, obrazów i wystroju kościoła oraz pamiątkowych tablic, przedstawia postać Ojca Kordeckiego. Idziemy do kościoła przyklasztornego pw. Jezusa Pięciorańskiego, gdzie w 1939 roku swoją pierwszą Mszę Świętą Prymicyjną miał ks. Szczepan Walkowski. Później został oddelegowany na wikariusza do Lututowa. Wybuchła wojna a On chciał walczyć za Ojczyznę. Udało mu się przedostać do Anglii. Po wojnie zawędrował do Argentyny, bo w kraju ojczystym czekała go po prostu śmierć.

Następnie w kościele odbywa się niesamowicie wzruszająca chwila. Pani Burmistrz przed ołtarzem, gdzie jak wspomniałem ksiądz Walkowski odprawił swą pierwszą mszę wręcza pani Elsie i Kazimierzowi szkatułkę z „Polską Ziemią” pobraną z miejsca, gdzie kiedyś mieszkał.

Kolejne duże emocje to niezapowiedziane spotkanie z Orkiestrą OSP Wieruszów. Idąc ulicą Mickiewicza słyszeliśmy, że mają próbę więc pani Burmistrz zaproponowała aby ich odwiedzić. Bardzo miłe przyjęcie przez kapelmistrza orkiestry p. Konrada Grygowskiego i zespołu, zwieńczone zagraniem specjalnie dla naszych gości Poloneza, było dla nich i dla nas niesamowitym przeżyciem.

Kolejny etap naszych wędrówek to wieruszowski cmentarz i odwiedzenie symbolicznego grobu Ks. mjr Szczepana Walkowskiego i rodzinnego grobowca Walkowskich. Wspominamy tu uroczystości, jakie miały miejsce w poprzednich latach (2005 i 2012) i oczywiście jest także czas na zrobienie zdjęć upamiętniających ten pobyt.

Pani Elsa powiedział mi (to taka ciekawostka) że w Argentynie nie ma zwyczaju tak jak u nas zapalania na grobach zniczy. Nie czynią tego nawet Polacy, bo tam znicze są nie do zdobycia, nikt ich nie produkuje. Na groby kładzie się tylko kwiaty.

Kolejny etap naszego spotkania ma już bardziej przyziemny charakter, kolacja w bardzo wytwornym lokalu, polskie posiłki, a następnie mile spędzony wieczór w redakcyjnym ogródku, przy domu pani Ani Świegot, gdzie siedzieliśmy i rozmawialiśmy do późnych godzin wieczornych. Te rozmowy Polaków sprzyjały nawiązywania już wręcz bardzo przyjacielskich stosunków, i ciągle wracał temat księdza Walkowskiego.

Niedzielny poranek to wspólne polskie śniadanie w domu u pani Ani, a następnie Msza Św. z udziałem naszych gości. Przed Mszą powitanie i krótka rozmowa z o. Przeorem Piotrem Polkiem. Udział we Mszy Świętej w polskim kościele, w rodzinnym mieście Ich ukochanego księdza Walkowskiego wywołał u naszych gości wzruszenie i łzy nie do opanowania. Przeor pięknie wita gości z Argentyny przy aplauzie wszystkich wiernych uczestniczących we Mszy.

Przeor odprawia Mszę Świętą i modli się za Ks. Walkowskiego, papieża Franciszka również pochodzącego z Argentyny i naszych gości z Buenos Aries. Po udzieleniu błogosławieństwa dzieciom zaprasza do wspólnej fotografii Else i Kazimierza oraz dzieci. Rutzowie przystępują do komunii świętej. Śpiewają z wiernymi pieśni, bo mówić po polsku nauczył ich właśnie ks. Walkowski. Przed obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy Elsa składa biało – czerwone kwiaty, które otrzymała na powitanie od Pani Ani Świegot. W Buenos Arie znajduje się obraz Matki Bożej, który ks, Szczepan Walkowski przywiózł z Polski. Po Mszy Świętej Kazimierz mówi głośno, że marzeniem Jego ojca, który kiedy to mówił to płakał, i Kazimierza, było, by móc zaśpiewać jeszcze w polskim kościele pieśń „Boże coś Polskę”. Cała nasza grupa staje przed obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy, Kazimierz intonuje…Boże coś Polskę przez tak liczne wieki…Wszyscy włączamy się w śpiew… otaczał blaskiem potęgi i chwały, coś Ją osłaniał tarczą Swej opieki od nieszczęść, które przygnębić Ją miały. Przed Twe ołtarze zanosim błaganie: Ojczyznę wolną pobłogosław Panie! Przed Twe ołtarze zanosim błaganie: Ojczyznę wolną pobłogosław Panie!…

Słyszy to Przeor Polek, przychodzi, tuli do serca Else i Kazimierza. Wszyscy mamy łzy w oczach. Ten moment zostanie w pamięci na zawsze każdego z nas. I znowu rozmawiamy z Przeorem, znowu wspólne fotografie. Tak trudno się rozstać. „Wróćcie tu jeszcze” – mówi Przeor. Tu do Wieruszowa, tu do miasta, w którym urodził się Wasz ukochany ksiądz Walkowski. Ale wie doskonale, że lot jest bardzo drogi, a w Argentynie żyje się raczej biednie. Zawieźcie do Argentyny Boże Błogosławieństwo i pozdrowienia z Wieruszowa. Niech Wam Bóg Błogosławi, Waszym Rodzinom i całej Polonii Argentyńskiej” – żegna Przeor Piotr Polek. Głos jeszcze zabiera Kazimierz Rutz z Argentyny.

– Drogi Ojcze Przeorze – zaczyna przemawiać Kazimierz – ks. Szczepan Walkowski od najmłodszych lat życia znany był nam wszystkim tam zamieszkałym Polakom, udzielał mi sakramentu chrztu, komunii świętej, uczył religii, odprawiał Mszę Świętą w miejscowym kościele, gdzie był proboszczem aż do tragicznej śmierci. Śp. Ks. Walkowski dla mieszkających tam Polaków był nie tylko duszpasterzem, był świetnym nauczycielem, wychowawcą, autorytetem. Bardzo dużo opowiadał i poświęcał czasu historii Polski, mówił o pięknym kraju nad Wisłą, jak również o swoim miasteczku rodzinnym Wieruszowie. Marzeniem ks. było by mógł kiedyś w życiu doczekać chwili, by zobaczyć rodzinny Wieruszów i Ojczyznę.

Ksiądz Szczepan Walkowski był dla Polaków mieszkających tam w dalekiej Argentynie szanowanym i lubianym kapłanem. Wokół parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej, skupiło się dzięki księdzu całe życie mieszkających tam Polaków. Przede wszystkim ksiądz potrafił ożywić całe życie patriotyczno -religijne. Ksiądz odwiedzał każdy polski dom, zawsze z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, z którym się nigdy nie rozstawał. Do dnia dzisiejszego miejscowa Polonia pamięta o swoim księdzu, organizując wieczornice i spotkania, zawsze wspomina naszego księdza.

W niedługim czasie zostanie umieszczona na kościele, który wybudował ksiądz druga tablica oraz biografia w języku hiszpańskim mówiąca o księdzu Walkowskim i jednocześnie przypominająca młodemu pokoleniu o Naszym Rodaku. Marzeniem Polaków z dalekiej Argentyny, z okolic Buenos Aires jest prośba do lokalnych władz i samorządu w Wieruszowie, by za zasługi księdza dla naszej polskości, jak też kultury i bycia przez księdza ambasadorem Naszej Ojczyzny Polski nadać jego imieniem w rodzinnym mieście Wieruszowie, o którym zawsze pamiętał Rondo przy ulicy Prusa i Bursztynowej. Byłoby to uszanowanie dorobku i pamięci tak Zasłużonego Człowieka dla Polonii Argentyńskiej i Kultury Polskiej, który wywodził się z Wieruszowa, o którym zawsze pamiętał i wspominał, o który walczył podczas II wojny światowej – ze wzruszeniem kończy opowieść Kazimierz Rutz, wychowanek ks. Walkowskiego.

Wychodząc z kościoła możemy obrać tylko jeden kierunek. Idziemy na cmentarz parafialny pod grobowiec Walkowskich, gdzie jest symboliczny grób księdza mjr Szczepana Walkowskiego. Chwila zadumy, refleksji i żarliwe modlitwy. Zapalamy znicze pamięci. Wracamy na ulicę Nową do domu pani Ani Świegot, która podejmuje gości polskim obiadem. Oczywiście nie mogło zabraknąć rosołu 🙂

Po obiedzie jeszcze telekonferencja z naszym przyjacielem Władysławem Szelągiem Prezesem Towarzystwa Historycznego im. Szembeków, który radzi nam założyć grupę inicjatywną, a on sam będzie nam pomagał i wspierał. Pan Władysław wystąpi o pośmiertne uhonorowanie ks. mjr Walkowskiego i nadanie Jemu stopnia pułkownika. Rozmawiamy o tablicy upamiętniającej przy klasztorze i o rondzie przy ul. Prusa i Bursztynowej, które z pomocą społeczeństwa wieruszowskiego i Rady Miejskiej w Wieruszowie nazwiemy im. Ks. mjr Szczepana Walkowskiego.

Zawiązała się już grupa inicjatywna, która zadba o to, by pamięć o Ks. Szczepanie Walkowskim nigdy nie zaginęła.

Nadszedł czas pożegnań. Nasi goście udają się do Częstochowy, kontynuując rozpoczęty w czerwcu dalszy plan zwiedzania Polski jednocześnie odwiedzając swoje rodziny, a jak powiedziała pani Elsa – kraju niezmiernie pięknego i bezpiecznego.

„Macie tu wszystko co jest potrzebne do godnego życia” – powiedziała.

Do zobaczenia Drodzy Przyjaciele!

E. Tomaszek
Foto; ET & PK

Polecamy do przeczytania http://www.powiatowy.pl/2017/05/ks-major-pilot-szczepan-walkowski-rodem-z-wieruszowa/

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wieruszów. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowo
6 lat temu

Kilka razy przeglądam zdjęcia i nie zauważyłem domu w którym mieszkali rodzice księdza Walkowskiego przypuszczam że goście z dalekiej Argentyny chcieli by mieć pamiątkę na tle domu w którym mieszkał ks Walkowski

anonim
6 lat temu

Ciekawy a zarazem wzruszający artykuł o tych odwiedzinach. Obcy ludzie przypominają nam o naszych bohaterach a my nawet nie potrafimy ich choćby nazwą ulicy uhonorowywać. Miało nie być już symboli komuny a czytałem gdzieś, że jest pomysł aby rondo na osiedlu patronował następny komuch. Wstyd dla miasta wstyd dla jego władz,obecnych i tych poprzednich też wszystkich jak leci. Ludzie jak dbamy o naszych przodków tak następni będą dbać o nas.

wieruszowianin
6 lat temu

Popatrzeć na ten ich patriotyzm tam na obczyźnie to my tu w kraju jesteśmy po prostu śmieszni i powinniśmy się wstydzić.