Felieton Jędrzeja Kuzyna

Czy kultura jest ważna i potrzeba? Bardzo ważna i bardzo potrzebna, zdaje się być najważniejsza, ale rzadko się do tego przyznajemy. Rzadko czynimy wysiłki, żeby się z nią zaprzyjaźnić. Czy dzieje się to tak z lenistwa, czy może z biedy, oszczędzamy na niej. Bo tu jest najłatwiej. Czyli kultura nie jest najważniejsza, jest jak kula u nogi.

Ostatnio uczestniczyłem na spotkaniu z samorządowcami. Burmistrz i starosta wymieniali osiągnięcia swoich urzędów, ile to dróg i chodników wybudowali, ile szkół zamknęli, i jak poradzili sobie z wieloma innymi trudnościami. Martwili się tylko jak zostać zrozumiałymi przez wyborców, że tak wiele dla nich czynią i powinni zostać wybrani na następną kadencję. Czyli nie kierują się faktycznymi potrzebami społeczności, a raczej szukają poprzez swoje działanie popularności. Rozumiem ordynacja wyborcza tego od nich wymaga i to jest całkiem oczywiste. Ich myślenie i postępowanie jest bardzo pragmatyczne i w większości przynosi pożądane efekty, ale w perspektywie czasu w końcu spadają się z tego konia, na którym się im tak wygodnie siedzi i daleko można na nim zajechać, do tej wymarzonych krain szczęśliwości i wiecznego materialnego spokoju. Ten materialny spokój dla większości wydaje się być najważniejszy. Bo gdyby to nie było dla nich tak intratne, nie trzymaliby się stołów wszystkimi rękoma.

Takie działanie ma niestety krótkie rączki, nóżki i krótkie trwanie. Królowanie przemija, bo nie buduje od środka, od duszy ludzkiej, od tej pewności trwania tutaj na ziemi, ale na zewnętrznych radościach. Dlatego w miastach jest więcej komisów samochodowych niż bibliotek, galerii z alkoholami niż sklepów z książkami. A i te stały punktami sprzedaży bardziej podręczników niż literatury pięknej. A teraz kiedy podręczniki zostały w dużej części darmowe nie księgarze, ale sprzedawcy książek biją na alarm, że grozi im bankructwo. A dobrze im. Co czynili przez lata. Zaniedbywali kulturę, dzisiaj księgarz nie znaczy to co kiedyś, człowiek zakochany w książkach, który czyni wszystko by je sprzedawać. Otumaniony łatwym zyskiem zatracił swoje tak kiedyś ważne i wartościowe znaczenie społeczne. Stał się biznesmenem. A biznesmen moim skromnym zdaniem w większości przypadków we współczesnym czasie, to ktoś, kto jak najmniejszym wysiłkiem chce jak najwięcej zarobić. I trafiło na książki. Musi coś upaść, żeby mogło coś narodzić się na nowi, by jak Feniks z popiołów powstawały księgarnie literackie. Ludzi z pasją, a nie tych co kiedyś byli rzemieślnikami, w czasach koniunktury założyli księgarnie i na tym społecznym zapale do czytania zrobili niezły interes. Ale nie dbali o czytelnictwo, więc mają co chcieli.

Zapytałem samorządowców, tych co powinni stać na straży wartości, nie tylko administrować. Dlaczego w ich sprawozdaniach z ich działalności nie było niczego o kulturze. Żadnego słowa. Tak jakby kultura była im kulą u nogi. Obruszyli się na mnie, jak to nie a odpowiedzieli, a te gwiazdy operetki, które ostatnio wystąpiły. To nie jest staranie o kulturę? No waśnie, gwiazdy operetki. Zatrzymaliśmy się na poziomie gwiazd operetki. Nie namawiam ludzi, by poszli dalej i polubili muzykę Malera i zachwycali się jego trudnymi pieśniami, które dla niektórych jak narkotyk potrafią prześwidrować mózg i doprowadzić do kolorowych wizji. Ale, żeby spróbowali zrozumieć, że nie wystarczy wydać nawet duże pieniądze i zaprosić gwiazdy, które są na topie i pokazać ludziom, patrzcie staramy się. Bo to jest droga po najłatwiejszej ścieżce. Zaprosić, spędzić ludzi w jedno miejsce, wydać duże pieniądze, odhaczyć w słupkach sprawozdawczości, co się zrobiło, w odpowiednią rubrykę wpisać ile wydało się pieniędzy i myśleć, że się ma czyste sumienie. A jest odwrotnie, przestaje się je mieć. Bo usypia się wszystko wokoło, tak jakby się mak zasiało. I chodzimy potem tacy senni wciąż wpatrując się w ekrany naszych smartfonów.

Niestety, kultura nie może istnieć bez sponsorów. Dawniej artysta siedział sobie na dworze królewskim, cesarskim, księcia, magnata i nie martwiąc się o wikt tworzył. Malował, rzeźbił, komponował i cieszył tą swoją pracą wielu. Gorzej było ze słowem mówiony, te ma to do siebie, że potrafi przenikać przez ściany i podglądać niegrzecznych. A tego nie wszyscy lubią. Wolą skrywać przed światem wiele tajemnic. I nie dziwię się, że obecnie dzieje się podobnie. Odpowiedzialni za kulturę wolą sprowadzać nawet drogich artystów, szczególnie śpiewaków, aktorów, ci przyjdą nabajdurzą, naopowiadają anegdotki ze stolicy i wyjadą. Są bezpieczni nie będą doszukiwać się prawdy. Miejscowi twórcy będą doszukiwać się prawdy i w wielu przypadkach mogą dokopać się do tajemniczych podkładów. A tego przecież sponsor nie lubi zważywszy, że nie wszystkich intencje są szlachetne. Bo wciąż niezaprzeczalnie słuszne jest ludowe porzekadło, że gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Ale o pieniądzach i kulturze może w następnym felietonie.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments