WILCZĘTA – Dzieci Żołnierzy Wyklętych wróciły na Pogranicze

Gdy wiosną ubiegłego roku przyjechałem na Pogranicze Wielkopolski, Ziemi Łódzkiej oraz Dolnego i Górnego Śląska, na tereny gdzie działał mój Ojciec, Żołnierz Wyklęty Jan Żurek ps. „Groźny”, „Czarny”, zacząłem na nowo odkrywać miejsca z Nim i jego kolegami związane. Wkrótce zdałem sobie sprawę z tego, że jestem tu dokładnie 70 lat później niż rozgrywające się tam wydarzenia.

 

Nie przypuszczałem wówczas, że „przypadkowo” dojdzie do nieprzypadkowych spotkań. Spotkań z innymi Wilczętami. Potomkami i członkami rodzin żołnierzy oddziału AK „Tartak” Franciszka Olszówki ps. „Otto”, a później Stanisława Panka ps. „Rudy” i Oddziału Partyzanckiego SOS Obwodu Wieluń Konspiracyjnego Wojska Polskiego (kryptonim „Jastrzębie”, „Oświęcim”) Alfonsa Olejnika ps. „Babinicz”oraz wspierających ich cywilów.
Tę szczególną grupę oprócz mnie, syna Jana Żurka ps. „Groźny”, tworzyli m. in.: Iwona Chowańska – przewodnicząca Społecznego Komitetu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Kępnie, Irena Jokiel – rodzina Idziego Piszczałki ps. „Pantera”, Jadwia Dyktus – rodzina Edwarda Szemberskiego ps. „Śmigus”, „Lwowiak”, ks. Edward Wala – syn Stefana Wali i Artur Panek – wnuk Franciszka Panka ps. „Spokojny”.

Nie przypuszczałem również, że ciągu następnych kilku miesięcy, właśnie 70 lat później, wspólnie z Nimi wezmę udział w procesie przywracania pamięci o Żołnierzach II Konspiracji. Tych żołnierzach, którzy podjęli walkę z sowieckim okupantem i jego kolaborantami.
Przywracając pamięć o działalności oddziału AK „Tartak” chciałbym przypomnieć, że najbardziej spektakularną przeprowadzoną w tym czasie akcją, a jednocześnie tragiczną dla jej uczestników była „Akcja Czastary”, która była odwetem za śmierć Franciszka Olszówki ps. „Otto”. Została bardzo sprawnie przeprowadzona, jednak następnego dnia, po otoczeniu partyzanckiej kwatery przez oddział KBW, zginął dowodzący nią Wiktor Wójcik ps. „Wilczek”, a pięcioro członków oddziału aresztowano i poddano intensywnemu, okrutnemu śledztwu na znanym ze stosowania szczególnie brutalnych metod posterunku milicji w Bolesławcu. Byli to: Helena Motyka „Dziuńka”, Irena Tomaszewicz „Danka”, Edward Szemberski „Śmigus”, „Lwowiak” i Roman Roszowski „Wiarus”.

„Dziuńka”, „Śmigus” i „Wiarus” oraz Idzi Piszczałka „Pantera” (zatrzymany w akcji likwidowania oddziału „Otta” między 18 a 20 lutego) zostali straceni 18 lipca 1946 r. we wrocławskim więzieniu przy Kleczkowskiej. Do dziś spoczywają w bezimiennych mogiłach…
Nie wiem, czy to chichot historii, ale jedynym dotychczasowym lokalnym śladem tych wydarzeń była wisząca na budynku Stacji Czastary tablica, ufundowana rzekomo przez „społeczeństwo powiatu wieruszowskiego”, upamiętniająca okupantów sowieckich i szkalująca biorących udział w tej akcji Żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego.

Gdy odwiedzaliśmy to miejsce targały nami przeróżne uczucia. Od gniewu, złości i żalu po niedowierzanie, że „to” jeszcze tu wisi. Z biegiem czasu coraz mocniej przekonywaliśmy się, że musimy podjąć działania w celu jej usunięcia.
W tym miejscu pragnę poinformować, że kilkanaście dni temu nastąpiło niejako symboliczne zakończenie „Akcji Czastary”.
Tym samym poczyniliśmy kolejny krok w odkłamywaniu Historii.
Krok niewielki zapewne w skali obecnego jeszcze w przestrzeni publicznej zakłamania i fałszu, ale jakże ważny dla Pogranicza Wielkopolski, Ziemi Łódzkiej oraz Dolnego i Górnego Śląska.

WŁAŚNIE KILKANAŚCIE DNI TEMU ZOSTAŁA W KOŃCU USUNIĘTA WSPOMNIANA WYŻEJ TABLICA.

Dziękuję za pomoc w realizacji tego zadania Tomasz Panfil oraz szefostwu kolejarskiej Solidarności.
Władzom PKP dziękuję za natychmiastowe podjęcie decyzji.

Dariusz Żurek

Ten wpis został opublikowany w kategorii Czastary, Historia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
22 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Artur Panek
6 lat temu

Co do okupacji sugeruję udać się do np do Wielunia i podpytać jak to było kiedy do wsi wkroczyli Rosjanie i potocznie mówiąc robili co chcieli. Nie wspomnę o tym, że większość kobiet musiała im prać ubrania które były wylęgarnią robactwa. Powyższe teksty dotyczące Otta są przekopiowane z publikacji, które ukazały się parę lat temu. Z całym szacunkiem do ich autorów stwierdzam, że od tego czasu pojawiły się nowe dowody w postaci zeznań świadków jak i dokumentów. Ja nie mam zamiaru nikogo wybielać lecz wiem jedno w większości ofiary nie były przypadkowe.

19 października 1945r w centrum Kępna w restauracji pod łabędziem z rąk Franciszka Olszówki OTTO, Stanisława Panka RUDY oraz Ireny Tomaszewicz DANKA ginie dwóch szczególnie okrutnych katów z UB. ppor. Kazimierz Hetman i sierżant Marian Tarka. Hetman był z wykształcenia rzeźnikiem po kilku klasach szkoły powszechnej a Tarka subiektem z wiejskiego sklepu. Za oboma ciągnęła się ponura sława oprawców torturujących zatrzymanych, z których wielu zmarło lub zostało kalekami. Komentarz chyba jest zbędny ?

Panie świętej pamięci Zbigniewie Nienacki. Szanuję Pana bardzo za twórczość literacką między innymi o przygodach Pana samochodzika jednak z opisaną przez Pana historią w VIII rozdziale dotyczącą działalności jednego z najsławniejszych dowódców Warszyca zupełnie się nie zgadzam
Dnia 10.8.46 roku powiatowy UB w Wieluniu nadał następujący meldunek do swych władz zwierzchnich:
„Banda „Rudego” w sile 7 osób została otoczona przez naszych ludzi w gminie Bolesławiec we wsi Wójcin. Otwarto ogień… Czy ujęto kogoś, nie ma dotychczas żadnych szczegółowych wiadomości”.
Tak oto banda „Rudego”, która do grudnia 1945 roku liczyła 800 ludzi – stopniała do 7 i „zamelinowała” się w Wójcinie w starym młynie, zwanym tu „Papiernią”. Młyn ów leży w najbardziej malowniczym i chyba najbardziej dogodnym dla bandytów miejscu.
Młyn stoi z dala od wsi, nad trzema niewielkimi rzeczkami, między którymi rozlewają się bagna i latem rosną wysokie szuwary. Zabudowania młyna stykają się z szuwarami, wystarczyło jedno ostrzeżenie, a cała banda mogła natychmiast zniknąć, „ulotnić” się krzakami i zaroślami w stronę pobliskiego lasu.
Właśnie tutaj od dawna miał swoją ulubioną siedzibę „Rudy”. Stąd dokonywał wypadów na odległe nawet tereny – w powiat kępiński, wieluński, kluczborski.
„Rudy” odznaczał się niezwykłym okrucieństwem a jednocześnie był niezwykle sprytny, niekiedy postępujący z bandycką brawurą, z szaleńczą odwagą. Opowiadano mi jak to w dzień odpustu w Bolesławcu przebrał się za handlarza i pośród elewów szkoły podoficerskiej, którzy zjechali do Bolesławca, aby go schwytać – sprzedawał piłeczki. Jego zastępca nosił przezwisko „Piekarz”, gdyż posiadał bardzo bladą twarz i jasne długie włosy. A ponieważ głos miał bardzo cienki, kobiecy, często gęsto przebierał się w suknie kobiece i chodził „flirtować” z żołnierzami, co dla niejednego okazywało się zgubne.
„Rudy” posiadał pistolet (12 mm) z piękną kościaną rączką. Władał nim świetnie. Zdobycie tego pistoletu było ambicją niejednego z żołnierzy KBW i funkcjonariuszy milicji. Widywano często „Rudego” jeżdżącego spokojnie po drogach w Wieruszowskiem na dużym motocyklu. Na tym motorze wywoził też do lasu i rozstrzeliwał swych podwładnych, którzy mu się w jakiś sposób narazili.
Był to bandyta bez żadnych zasad, bez żadnych skrupułów. Do bandy ściągnęło go pragnienie użycia, łatwy chleb. Miał na sumieniu 92 morderstwa, dokonane z pełną premedytacją. Kilkakrotnie rozbity przez oddziały KBW i UB zamelinował się w młynie w Wójcinie.
Tu latem 1946 roku, boksując się z jednym z bandytów i mając niezabezpieczony pistolet u boku, postrzelił się sam w lewy bok. Opatrzono go, ale „Rudy”, chociaż chodził, nie był zdolny do walki. Właśnie wtedy młyn, w którym spali bandyci, został otoczony przez nasze oddziały.
Była czwarta rano, w łąkach koło młyna grały derkacze, żołnierze podchodzili pod młyn cicho, przekradając się ostrożnie przez szuwary i krzaki.
Ktoś z żołnierzy strzelił nieopatrznie. Pierwszy wyskoczył ze stodoły „Rudy”, z pistoletem w ręku przebiegł koło młyna, w biegu postrzelił jednego milicjanta, wbiegł na kładkę, potem wpław przebył drugą rzeczkę. Strzały padały gęsto, ale „Rudy” biegł, klucząc jak zając. Byłby może i tym razem wyrwał się z okrążenia, ale gdy przepłynął trzecią rzeczkę… zabrakło mu sił.
Różne są wersje śmierci „Rudego”. Z początku nadano meldunek, że został zabity przez żołnierzy, później okazało się jednak, że „Rudy” zastrzelił się sam, nie mając już sił do dalszej ucieczki. Padł na brzegu trzeciej rzeczki o trzy kroki od gęstej ściany krzaków i szuwarów.
Zginęło również dwóch innych bandytów, ratujących się ucieczką ze stodoły, pozostałych schwytano.
Tak 10.8.46 roku w Wieruszowskiem przestała istnieć banda „Rudego”, która była postrachem ludności przez wiele miesięcy.
W dniu 10.8.46 w miejscowości Młyn papiernia znajdowało się 5 osób Stanisław Panek, Stefan Grzesiak, Bronisław Perlak, Tadeusz Olejnik oraz Władysław Oleg. Pozostałe dwie osoby Franicszek Panek oraz Franciszka Fojtarówna zostały aresztowane w zupełnie innych miejscach. Obie te dwie osoby zostały zabrane ze swoich miejsc zamieszkania. Kolejną kwestią jest to, że nie byli bandą tylko oddziałem Armii Krajowej – Jastrzębie/Oświęcim. Oddział ten nigdy nie liczył 800 osób. W jego składzie były łącznie 142 osoby. Młyn mieszący się w miejscowości Papiernia na obrzeżach Wójcina nie był główną kryjówką oddziału. Odział zatrzymał się w nim w związku z tym, że Stanisław Panek RUDY był ranny i właśnie do tego miejsca został sprowadzony lekarz który złożył donos o miejscu przebywania oddziału. Wszystkie pozostałe kwestię są jedynie legendami i nie ma żadnych dowód potwierdzających te fakty. Na koniec dodam, że nie możliwą rzeczą jest aby osoba ranna od postrzału byłaby w stanie przepłynąć rzekę. Są natomiast zeznania naocznych świadków z których jasno można wywnioskować, że cała akcja odbyła się w przy samym młynie jak i w jego środku. Był Pan blisko a zarazem tak daleko. Szkoda, że tak znany publicysta literacki nie potwierdził wielu faktów, które opisał w swoich dziełach …
Dokumenty potwierdzające moje podsumowanie istnieją od dnia 10.8.1946r czy naprawdę wielkim historyką jest i było tak ciężko do nich dotrzeć ?

anonymous
6 lat temu

Kolejny przykład „wyczynów” „ottowców”
Pseudonim „Otto”

Wśród wielkopolskich leśnych zdarzali się zwykli bandyci, a jednym z nich okazał się kapral Franciszek Olszówka ps. „Otto”. W czasie wojny zachowywał się w sposób godny podziwu – po przymusowym wcieleniu do Wehrmachtu zdezerterował przed wyruszeniem jego jednostki na front i od 1944 r. należał do oddziału AK działającego w powiecie kępińskim. Pod koniec stycznia 1945 r., gdy Wielkopolskę zajmowała Armia Czerwona, Olszówka wraz z innymi kolegami z AK utworzył ochotniczą milicję pilnującą porządku w gminie Laski. Ale po pierwszych represjach na akowcach wrócił do lasu i z biegiem czasu zgromadził grupę kolegów z czasów podziemia za okupacji niemieckiej.

Ponieważ oddział działał na terenie wspomnianej na początku Wielkopolskiej Samodzielnej Grupy Ochotniczej „Warta”, od jej dowódcy Olszówka otrzymał rozkaz, by się podporządkował. Początkowo to zrobił, jednak w połowie listopada 1945 r. rozkazał swym ludziom zastrzelić kapitana Tadeusza Tyrakowskiego ps. „Kordzik”, komendanta obwodu Kępno WSGO Warta. Odtąd stał się całkowicie niezależny.

Krwawym cieniem na działalności oddziału Olszówki „Otta” kładą się wydarzenia z połowy października 1945 r., gdy leśni uwięzili, a następnie zamordowali 12-osobową niemiecką rodzinę szukającą po lasach zaginionej krewnej. Wśród ofiar było siedem kobiet i dwóch 11-letnich chłopców. Innej zbrodni oddział „Otta” dokonał we wsi Bolesławiec niedaleko Wieruszowa pod koniec listopada 1945 r. Pięciu partyzantów wdarło się tam do mieszkania żydowskiej rodziny Kohnów i zażądało pieniędzy. Była to zresztą już druga ich wizyta, bo kilkanaście dni wcześniej pobili żydowską rodzinę i splądrowali jej dom. Ponieważ i tym razem nie dostali pieniędzy, zastrzelili wszystkich domowników.

anonymous
6 lat temu

Panie Panek, nie wiem dla kogo żołnierze Armii Czerwonej byli okupantem?. Na pewno nie dla mieszkańców Wieruszowa, którzy w styczniu 1945 roku z ulgą przyjęli fakt wyzwolenia miasta z niemieckiej okupacji. Wiem to z opowieści mojego dziadka i rodziny, Polacy mieli dosyć wojny i „zielonych” mundurów.Chcieli odbudować to co wojna zniszczyła i spokojnie żyć.A „wyklęci”,to ludzie, których wojna zdeprawowała,nie mieli pomysłu na życie w „cywilu”,jedyne co potrafili to zabijać,więc zabijali.Polecam do przeczytania książkę Zaręby, pozwoli Panu lepiej zrozumieć tamten czas „wielkiej trwogi”.

Anonymous
6 lat temu

Pan Panek kieruje się moralnością murzynka Kalego z powieści Sienkiewicza „W pustyni w w puszczy” który uważał , że- „jak Kali ukraść krowę to dobrze ale jak Kalemu ukraść krowę to zle”. Podobnie z mordowaniem ludzi przez UB i „wyklętych”. Jak UB mordowało to zle ale jak „wyklęci” ,to dobrze (bo oni walczyli o „niepodległą”). Wszystkim którzy chcą zrozumieć trudny powojenny czas proponuję przeczytanie poniższej książki:
http://niniwa22.cba.pl/zaremba_wielka_trwoga_1.htm

Artur Panek
6 lat temu

Patrząc w ten sposób każdego żołnierza biorącego udział w wojnie można nazwać zbrodniarzem. Proszę podać konkretny przykład, który Pana/Panią nurtuję i postaram się powiedzieć coś więcej na ten temat oraz poprzeć to jakimś dowodami. Co do końca działalności Franciszka Olszówki był to 8 luty 1946r. – dzień w którym zginął. AK RUDY – 10.08.1946r.

Anonimowo
6 lat temu

p.Panek o ile masz pan dowody na to że Otto i jego ludzie nie byli zbrodniarzami to je pan przedstaw przecież musi mieć pan jakieś dokumenty że nie mordowali cywilów ani dzieci.
A może pan wie kiedy A.K. zostało rozwiązane a kiedy swoją działalność skończył Otto

Artur Panek
6 lat temu

Szanowni Państwo z całym szacunkiem proszę o konkrety i dowody. Opinii o tym jak każdym innym oddziale AK jest bardzo wiele jednak większość z nich to siana przez lata propaganda. Proszę o konkrety i dowody – z chęcią wtedy powrócę do konwersacji. Co do publikacji historycznych, które niestety nie zawsze są prawdziwe : czemu nikt z historyków opisujących losy powyższego oddziału nie wspomniał o tym co było powodem jej powstanie ? Czemu nikt nie wspomniał o tym co wyprawiali na tym terenie żołnierze radzieccy ? Czemu nikt nie wspomniał o setkach osób aresztowanych za byle co i przetrzymywanych w wieluńskim areszcie – są księgi ? Czemu nikt nie wspomniał o zwykłych obywatelach mordowanych przez UB – są dokumenty ? Tak takie wtedy były czasy tylko szkoda, że nikt o tym nie pisze – bo tak jest wygodniej …

M
6 lat temu

„Żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego”? Zwykłych bandytów, mordujących Żydów i Niemców, kradnących żywność pod groźbą pozbawienia życia, bez żadnych ideologicznych podstaw. Polecam poczytać publikacje IPN o tym oddziale, szczególnie to co pisze o nim Jerzy Bednarek.

Antek
6 lat temu

Jestem ciekaw co by ten potomek tych tz żołnierzy wyklętych powiedział jak by na tej stacji zabito jego brata czy kogoś z rodziny tego napadu dokonali pijani żołnierze Rudego co najpierw pili i bawili się na zabawie wCzastarach a po akcji wrócili i dalej się bawili
i strzelali na wiwat Ponadto rodziny tych tz. żołnierzy wyklętych dostali od państwa odszkodowania a rodziny tych co zabito co dostali

Anonimowo
6 lat temu

Jestem ciekaw co by ten potomek tych tz żołnierzy wyklętych powiedział jak by na tej stacji zabito jego brata czy kogoś z rodziny tego napadu dokonali pijani żołnierze Rudego co najpierw pili i bawili się na zabawie wCzastarach a po akcji wrócili i dalej się bawili
i strzelali na wiwat Ponadto rodziny tych tz. żołnierzy wyklętych dostali od państwa odszkodowania a rodziny tych co zabito co dostali

Anonimowo
6 lat temu

p. Żurek aby wybielić Otta I jego ludzi trzeba by zlikwidować internet bo tam zbyt wiele piszą o jego wyczynach.Żyją jeszcze ludzie którzy pamiętają.