Felieton Jędrzeja Kuzyna

Chcemy boga – cóż takiego może oznaczać to hasło wymalowane na plakatach i niesione na czele demonstracji. W świecie, gdzie każda drobina naszego życia tym bogiem jest przesiąknięta. Nie uczynimy żadnego kroku, żeby się do niego nie odwołać. Nie przyjmiemy żadnego przedmiotu do użytku nim go nie poświęcimy. My prości ludzie, Bóg i jego kapłani gotowi jak Rejtan głosić jego chwałę, Bóg przecież zawsze obecny przy otwieraniu nowych szkół, ulic dróg, basenów, portów, czy statków. Świecimy jajka, kiełbasy, bydło, samochody, wyprawki szkolne i wiele innych rzeczy do których przywiązujemy wagę.

Bez Boga ani do proga – mówi nasze narodowe przysłowie. Poddajmy się mu i jesteśmy wierni. Więc czego nam jeszcze brakuje? Czy brakuje? Chodzimy na pielgrzymki, chrzcimy nasze dzieci. Prowadzimy je do pierwszej komunii. Dbamy, żeby przystąpiły do bierzmowania, brały ślub kościelny. Odnawiały przysięgę małżeńską przy okrągłych rocznicach, a potem w chwilach ostatecznych wołamy go, żeby chociaż na chwilę dał wszędzie prowadzi. Wypełnia nasze myśli i pilnuje sumienia. Nam czasami tylko uda się na chwilę przejść na wagary. Ale zawsze wracamy z podwójną skruchą gotowy sami sobie zadawać pokutę.

Dlatego to hasło tak bardzo ekspandowane podczas marszu niepodległości, wiele we mnie wywołało rozterek. Nie żebym się przeciwko jego sensowi buntował. Ale zmartwiło mnie to, poczułem jakby ktoś usiłował administracyjnie określić jaka ilość boga jest właściwa na kilometr kwadratowy, czy w duszy każdego człowieka? Jakie gesty powinniśmy wykonywać, jakie rytuały, żeby jego ilość była dostateczna i zadawalała oceniającego. Historia wszak wielokrotnie dawała nam przykłady jak to instytucjonalne traktowanie Najwyższego źle kończyło się dla ludzkości. Kiedy człowiek drugiego człowieka zaczyna rozliczać z jego wiary zazwyczaj źle to kończy się dla rozliczanego. A gdy jeszcze ten rozliczający zacznie zdobywać przewagę, sytuacja nabiera gwałtownego przyśpieszenia. Dynamizuje się. Gdy tłum woła chcemy Boga wystarczy jakaś iska, jakiś okrzyk i wskazanie palcem i już tylko impuls dzieli tłum od tego, żeby zaczęto wyrywać kamienie z bruku. I rzucać w wyznaczonym kierunku. A przecież kto z nas jest bez winy?

Nie mieszajmy Boga do naszych codziennych spraw, nie chciejmy zapisać go do partii politycznej. I nie wieszajmy jego symboli obok portretów przywódców. Nie prośmy Go, żeby pomógł nam wygrać mecz, bo ci po drugiej stronie także go o to proszą. I nawet tak wszechmogący może w tej sytuacji być naprawdę w dużym dylemacie do czyjej przyczynić się prośby. Grajmy niech wygra lepszy, a nie ten kto bardziej wierzy.

Jakoś tak skojarzyło mi się to wołanie Chcemy Boga z napisem na paskach żołnierzy, którzy szli podbijać Europę z napisem Bóg jest z nami i jeżeli będą chcieli przejść na skróty z jednego zawołania do drugiego uwierzymy może zbyt łatwowiernie, że zostaliśmy wybrani?

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments