Zbliżają się święta…

Zbliżają się święta. I co roku odkrywamy te same prawdy, które mają nas unieść w krainy mądrości, szczęścia i wyrozumiałości. A potem nasyceni smakołykami, tak bardzo szybko zapominamy o tym wszystkich obietnicach jakie czyniliśmy sobie i najbliższym, i nawet Bogu. Codzienność dopada nas jak jesienna słota i pada na nasze kapoty. Ale zanim to nastąpi jest coś takiego co chwyta za serce i wyciska to serducho, że zazwyczaj wiotki jak żmija język potrafi łamać się niczym uśnięty patyk.

Kiedyś napisałem taki wiersz:

WIGILIA

kolędy
wyszły na spacer.

niebo pełne słów,
słowa pełne gwiazd.

Bóg rodzi się
na główce szpilki,
z której diabły spadają.

w takiej chwili
matka odkłada różaniec
by świętować z nami.

I zawsze przed zbliżającymi się świętami powraca on do mnie. Napisałem, wiele wierszy, ale żaden nie jest do mnie tak przywiązany, jakby był moim wiernym psem. Może dlatego, że wszyscy wokoło, takie wielkie znaczenie przywiązują do tego dnia.

Mojej mamy już nie ma wśród żywych, a przez ten tekst jest ona zawsze jakby bardziej obecna. Bo to takie święto bardziej ludzkie niż boskie. Majestat Najwyższego wynosimy przez cały rok, przy każdych innych świętych, a tutaj w tym dniu człowiek zdaje się równie ważny jak sam bóg, gdyż tutaj najbardziej dla mnie jest widoczne to jego podobieństwo do człowieka.

To wejście w niemowlaka, żeby znów wszystko mogło zaczynać się od początku. W tym dniu chyba jak w żadnym innym w roku doceniamy wartość człowieka i czynimy wszystko, by każdy nawet ten bezdomny w jakimś tam stopniu był szczęśliwy. Bo cóż będziemy warci jeżeli chociażby nie zapragniemy dać coś drugiemu człowiekowi. Prezentu, dobrego słowa, pomocnej dłoni jakieś szlachetnej paczki czy posiłku na rynku. Konkurencja i rywalizacja trochę unieszczęśliwia człowieka, czyni go nieczułym na potrzeby innych.

Dlatego tak ważne wydaje się być podkreślanie tej boskości w człowieku, której szuka on w podobieństwie do ideału. Osiągamy to i przez dawanie prezentów. Prezenty to przecież stawanie się cudu, tego w Kanie Galilejskiej, i wskrzeszeniu Łazarza czy z jakieś innej bajki.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments