… gdyby nie było tych kilku ludzi zakręconych inaczej…

Jestem podglądaczem. Mieszkam w mieście, ale i trochę w lesie. Bo mam dom w mieście, a w ogrodzie las. Podglądam więc ptaki i z takim samym zaangażowaniem jak podglądam miasto, bo mogę powiedzieć, że miasto to ludzie, a ludzie bywają jak ptaki. Z miejsca na miejsce. Z gałęzi na gałąź. Z partii do partii. Z poglądu na pogląd. Jestem trochę pisarzem, i mam taką przypadłość, że obserwuję wszystko to, co się wokoło mnie dzieje. Bardziej podglądam szczegóły niż oficjalne deklaracje. Ludzi w chwilach kiedy się potykają, zawiązują sznurowadła, a nie podczas kiedy dumnie stoją na mównicach i wygłaszają oratoria ku czci tych, których wypada, a nawet jest obowiązek, żeby wynosić na piedestały.

Tak też podglądam moje miasteczko, gdzie przyszło mi żyć i na niego płacić podatki, by ci co podejmują się zarządzaniem nim mogli dostatnio żyć i starać się kandydować na następną kadencję. Czy to jako samorządowcy na etatach, czy tylko jako prości radni, tacy społecznicy z dziurawymi kieszeniami. W swoim podglądaniu i pisaniu nie mam tylko złych zamiarów obnażania czyich złych intencji, raczej mechanizmów, ale i kieruje mną troska o nasze wspólne dobro jakim jest miejsce gdzie żyję, oczywiście mogę się w wielu miejscach mylić, ale i dostrzegać to, co inni próbują ukryć posuwając się nawet do cenzury.

Gdyby jakiś kosmita, z jakieś bardzo dalekiej galaktyki wylądował na kosmodromie w moim ambitnym miasteczku, za kazimierzowską wieżą i wpadłyby mu do ręki miejscowe gazety, zapewne szybko domyśliłby się, że już niedługo, już za chwileczkę odbędą się wybory samorządowe. Bowiem nagle powiększyła się aktywność radnych i tych, co tymi radnymi tak bardzo chcą zostać, gdyż przekonani są dogłębnie, że bez nich, to wszystko na pohybel i świat się zawali, powiat zmarnieje, a gmina pójdzie do obcych na zatracenie. I tylko oni wiedzą jak uchronić ją przed upadkiem i zatrzymać przekręty, które z każdej strony straszą jak drewno z wyciętego lasu. I za wszelką cenę trzeba walczyć, dopominać się o swoje. Zaprzeć się nogami, rękoma trzymać klamki i jak Rejtan z rozdartą koszulą wołać – nie przepuszczę. Dawniej, kiedy jeszcze w naszym regionie nie było segregacji śmieci, co rusz można było przeczytać nawoływanie wielu osób do zrobienie czegoś w tej kwestii i jak się potem okazywało, osoby te kandydowały na radnych czy to w gminie, czy w powiecie.

Tak patrząc z boku, z pozycji obserwatora zdaje się, że kiedy już zostaną wybrani, to w praktycznie nie mają wpływu na większość spraw. Mogą sobie ponarzekać, powyzywać, poobrażać się wzajemnie. Stanąć po dwóch stronach barykady, żeby na końcu stwierdzić, że tak naprawdę to mało od nich zależy. Ot mogą podnosić sobie ręce do góry. Być za, albo przeciw. Ale lekarze i tak odejdą. Na drogi nie starczy pieniędzy, szpital nie będzie w stanie leczyć. Wartości moralne upadną, nie będzie solidarności społecznej. Czy rozwoju małoojczyźnianej kultury. Odpowiedzialności za małą ojczyznę. Wspólnej pracy u podstaw. Pieniądz zagłuszył wszystko. Młodzież nie będzie zbierać śmieci, nikt nie pójdzie sadzić lasu. Raczej będziemy narzekać na smog, i że brak czujników do mierzenia nieczystości.

Jakoś tak dziwnie się to wszystko ułożyło, potrafimy znajdować i w języku piętrzyć trudności, a już im przeciwdziałać im, to nie. Bo do tego potrzeba jest wola przynajmniej tych dwóch przeciwstawnych stron. Ale kiedy jedna czuje przewagę, cóż pozostaje pozostałym – strzelić sobie w stopę.

Jako osoba biorąca udział w każdych wyborach czuję się odpowiedzialny za swoje jak i nie swoje, ale i sąsiadów wybory. Na prezydenta kraju, czy polityków zasiadających w warszawskich ławach, w zasadzie nie mam żadnego wpływu, co najwyżej na Fb mogę oględny, sarkastyczny, czy czasami nawet chamski sposób napisać swoje zdanie. Ale klamka zapadła i pozostaje przyglądać się tym co brylują na salonach i w środkach przekazu ukazując swoją lepszą stronę działalności politycznej. Ten jeden poseł, z mojego powiatu, z którego jesteśmy w miasteczku dumni, zawsze bardzo zapracowany, zawsze bardzo gdzieś w terenie. Nawet gdzieś w dalekiej Europie. Ale na miejscowych polityków usiłuję oddziaływać. Czasami zajrzę na odbywające się sesje. I z uwagą przyglądam się debacie moich przedstawicieli. To, że głosowałem na jednego nie znaczy, że od pozostałych nie mam prawa wymagać odpowiedzialności i zaangażowania. Ale co radni mogą, kiedy budżet jest ograniczony. Ponarzekać na drogi i kłócić się o jakieś sto metrów asfaltu gdzieś powiedzmy w jakieś Koziej Wólce, czy Kobylej Górze, wyremontować, dać pieniądze na te sto metrów asfaltu, czy nie dać? Że też takimi drobnostkami zajmować muszą się radni. Przecież takie sprawy powinien załatwiać kierownik odpowiedzialny za stan drogi, po prostu jeżeli są dziury, wysłać ekipę, łatać i po sprawie. Dziura to dziura, od tego są fachowcy, żeby ją załatać.

Albo inna sprawa, ponarzekać na podwyżkę dla starosty, na czy powinien mieć samochód, czy jeździć starym, bo to takie bardzo patriotyczne, gdy pod urzędem istny salon drogich samochodów. O takich sprawach powinni decydować urzędnicy. Czy radny powinien sobie tym zawracać głowę i tracić energię i jeszcze tymi wzajemnymi przepychankami zaprzątać głowy dyrektorom powiatowych instytucji, którzy mają obowiązek przebywania na takiej sesji i przez kilka długich godzin odbierać bodźce ze strony naszych wybrańców. Z kim przystajesz taki się stajesz. Boję się trochę o zdrowie psychiczne dyrektorów szkół, a przez to i ich uczniów, dyrektorów instytucji samorządowych, a przez to ich podopiecznych. Gdy tak nasłuchają się kłótni radnych, co z ich zdrowiem psychicznym?

A tak przy okazji, jeżeli każdy kierowca powinien przejść badanie psychiatryczne, czy czegoś takiego nie powinno się zorganizować dla polityków. Ciekawe ilu by ich nie przeszło takiej weryfikacji?

Ale z drugiej strony, gdyby nie było tych kilku ludzi zakręconych inaczej. Tych naiwnych, wierzących, że coś od nich zależy. Świętych głupców – jurodiwych, którzy wierzą, że oni naprawią świat w jakiej znaleźlibyśmy się sytuacji. Gdyby nami rządzili sami wyrachowani, powściągliwi i bezduszni prawnicy jakim byłby nasz świat? Może właśnie ta odrobina namiętności, te emocje czynią go ludzkim? Bliższym sercu i dającym nadzieję, że my obdarzeni ułomnościami mamy żyć. Bo w jakiś sposób dokładamy swoje grosiki, chociażby tylko dlatego, że co każdy kwartał płacimy podatki do kasy gminnej.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments