Zło dobrem zwyciężaj…

Zło dobrem zwyciężaj, tak mówią nasze od dawna nauczane wartości i od dawna już sprawdzone. A my jednak jak ten niewierny Tomasz, zawsze palec w ranę i to oko za oko i ząb za ząb. I walka na moście, albo na skale, żeby strącić złego w przepaść. Czy do czeluści piekieł. Albo w głębiny mroku ciężkiego więzienia. A przecież wokoło nos tylko bardzo prosty świat i ludzie ułomni, którzy poszukują szczęścia.

Zapewne żona powiedziała, że z tobą coś dzieje się nie tak, że już zaczynasz siebie cytować. Może byś na chwilę odpoczął. Wyjechał gdzieś daleko. Zdobył jakiś ośnieżony szczyt, albo biegun i dopiero wtedy głosił te swoje mądrości. Nadarza się ku temu okazja. Zbliżają się wakacje. Pogoda już jakby lato nas nawiedziło. Więc odpocznę, ale na razie coś tam się w głowie roi i składam sobie z tych swoich zapałek myśli; kolejne zdania.

Bo to moje pisanie felietonów staje się takim poszukiwanie mądrości. Co zdanie, to prawie złota myśl. I coś w tym jest, że coraz częściej miewam wątpliwości czy nadal zapisywać myśli, którymi bardziej obdarza mnie podświadomość bardziej niż realność, na której uważnie stawiam kroki, żeby się nie przewrócić? Czy może skorzystać z tych ostatnich przebłysków życia i cieszyć się nim na niekończącej się wycieczce; podglądając tubylców, autochtonów, nie oceniając, ale zachwycając się ich postępowaniem, nawet kiedy wydają się postępować wbrew zasadom wyznawanemu przez mnie, a bardziej przez moich mistrzów duchowych. Może rzeczywiście jest pora odpocząć od pisania takiej formy i bardzie należałoby skusić się na prozie i poezji. Bo tam tak do końca nie wiadomo o co chodzi, a interpretacja prozy i poezji daje takiej możliwości, że każda wersja może okazać się prawdziwa. W felietonach nie. Tam prawda czasami kłuje w oczy i wywołuje wzrost ciśnienia; w niektórych przypadkach to nawet palpitacje serca. I niechęć do autora, chociaż ten pisze często w dobrej wierze i z chęci naprawienia tej gorszej strony świata.

Jako, że część życia towarzyskiego przeniosła się na Facebook, co uważam w części za dobre rozwiązanie, chociaż usypiające naszą czujność i chęć do działania. Wystarczy przecież, że gdzieś tam coś się kliknęło. Dało wyraz swoje opinią i już sprawa załatwiona, i nie musi się wyjść z domu, żeby dobijać się o swoje prawa i przekonania w gabinetach żywych ludzi. Ale do czego zmierzam. Moją uwagę coraz częściej wzbudzają posty, w których to pokazywane są okrucieństwa wobec psów. Zdawałoby się, że jest ich tak bardzo wiele, wręcz makabryczna ilość i człowiek jest do tego zdolny? Jest zdolny, jeżeli był zdolny do holokaustu, Katynia, Czerwonych Khmerów, Aleppo i wielu innych okrucieństw, których można licytować się bardzo długo. To cóż taki pies? Gdy on z natury wydaje się być stworzony do tego, żeby doświadczać cierpienia. Dając osobie którą kocha pozwolenie na margines błędu, pozwala na grzech, który jest jego naturą i od zawsze gdzieś w głębi tej czarnej dziury człowieczej jest i zawsze może się ujawnić w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Ale to przecież marginalne przypadki. Tyle, że więcej jest ich w sieci, niż tych miłosnych uniesień, jakie niesie przyjaźń człowieka ze szczękającym zwierzęciem o krowich oczach. Ale moją uwagę bardziej zajmują komentarze, ludzi, którzy dają upust swoim emocjom i gotowi w słowach w równie bestialski sposób rozprawić się z oprawcą. Także wieszaliby go na drzewie, obcinali, nogi, kastrowali i przeróżne inne tortury stosowali, żeby wyrównać rachunki. I właśnie czy celem jest to wyrównywanie rachunków? A może w końcu zatrzymać się i spróbować ludzi z diabłów w anioły przerabia. Nie to oko za oko, ale podstawić ten symboliczny policzek. I zamiast otwierać nowe więzienia, zamykać stare. A otwierać szkoły, gdzie skazany na nie delikwent uczony byłby tych pozytywnych cech, jakich w więzieniu nigdy nie będzie się w sanie nauczyć. A nawet o nich dowiedzieć, więzienia to przecież nic innego jak manufaktura produkująca jeszcze bardziej zaawansowanych przestępców i odsuniętych od życia ludzi. Ludzi trzeba uczyć miłości, dać im szansę, by im wytłumaczono czym ona jest. Oprawca psa nie powinien iść do więzienia, ale pracować w hospicjum, schronisku dla zwierzą, żeby zobaczył to, na co do tej pory nie był czuły. W wielu krajach już zamyka się więzienie, bo przestępcy są jak ułomne dzieci, potrzebują większej opieki. I chyba nas jako społeczeństwo już powoli powinno być na to stać, a nie walczyć, gdy się tylko da o zaostrzenie kar. Populizm w ustanawianiu prawa powoduje bardzo wiele złego. Zasadzie rozbija solidarność społeczną od środka Przyzwalając na te proste przełożenie oko za oko, ząb za ząb. gdy nowy ewangelista wręcz płacze, by zmienić ten rytuał. A my mimo, że zapisani do nowego zakonu, tak bardzo chętne stosujemy się do starego, który pozwala bez specjalnych starań, pozbyć się kompleksów i kły zanurzyć w udzie wroga naszego. W dobie, gdy tak bardzo zachęcani jesteśmy do czytania biblii, pragnąłbym, byśmy umieli oddzielić tę łyżkę dziegciu od beczki miodu. I spojrzeli na naszych przeciwników nie na jako winowajców, ale kogoś, kto myśli inaczej, ale przecież myśli wedle siebie. Bo jest i jego myśli są przedłużeniem nauk jego nauczycieli. Nie jesteśmy przecież wolni. I nie chciejmy nimi być. Tylko zanurzajmy się w tej wielkiej powodzi ludzkiej wrażliwości, która do nas dociera ze wszystkich stron. Niby taka sama, a tak trudna do zrozumienia i zaakceptowania.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments