Jest coś dziwnego i niemierzalnego w człowieku

Serce rośnie kiedy ogląda się sceny poszukiwania zagubionych w Tajlandii, w jaskini Tham Lang, uwięzionych tam młodych piłkarzy. Można by może nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest to cud porównywalny do tego, kiedy udało się raz na całą wieczność zamienić wodę w wino. Coś nieprawdopodobnego, nawet King by czegoś takiego nie wymyślił. Tak jakbyśmy na tej naszej planecie wyrwani zostaliśmy z jakiego koszmarnego snu, gdzie wszystko dzieje się naprawdę, a my możemy tylko poddawać się woli nieznanego sennego wodzireja, który prowadzi nas tam, gdzie to on chce, a my możemy się tylko temu przyglądać. Czuć jak spadamy w przepaść, jak zalewa nas woda, jak obejmuje ogień.

I kiedy się budźmy z rozkoszą, ulgą stwierdzamy – jak to dobrze, że był to tylko sen.

Tak, to był tylko sen, po wielu dniach wielu obudziło się z tak długiego snu. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że cała ziemia obudziła się z czegoś bardzo strasznego. Obudziła się i sen zakończył się pomyślnie. I wszyscy gotowi są nieść pomoc. Znajdzie się wiec zapewne sposób, żeby tych uwiezionych w głębinach jaskini, głęboko symbolicznego pojęcia, uwolnić. I znalazł się taki sposób. Poszło to bardzo szybko. Wielu z zapartym tchem śledziło akcję uwalniania uwiezionych. Ale cóż to jest dla człowieka, który potrafi polecieć na orbitę kosmiczną, a potem z niej wrócić. Cóż to dla jest to dla człowieka, który potrafi wyprodukować niewidzialne samoloty. Bombę atomową, zegarek, akcelerator wielkich prędkości, by specjalnym wiertłem przewiercić się przez górę.

Jest coś dziwnego i niemierzalnego w człowieku. Jest nią ta tajemnica, którą jest dla siebie. Potrafi czynić dobre uczynki, które dorównują cudom ze świętej księgi. Ale ten sam człowiek jednocześnie może być zimny jak skała. Kiedy ratowano te dzieci i tysiące rąk na całym świecie wyciągało się do pomocy, przypomniałem sobie o snajperce, która zabiła prawie dwieście osób. Kobieta symbol macierzyństwa, dająca życie, może znaleźć się w takiej sytuacji, że siedzi sobie przywiązana do drzewa. Przez lunetę obserwuje okolicę i strzela do pojawiających się ludzi. Nie zastanawia się nad tym, dlaczego? Strzela, nie myśli o jego żonie, dzieciach, zwierzętach które kocha, o winnicy, która czeka na niego, by nie zdziczeć. Strzela i zabija do nie zdając sobie nawet, chyba z tego spawy, że zabija naprawdę, i to tak na śmierć.

Zastanawiam się dlaczego nie możemy pozostać na dłużej przy pierwszej wersji człowieczeństwa, tej która ratuje dzieci z jaskini. Malując jakby na nowo, na ścianach skalnych swoje rysunki nadie, jak w tej mitycznej jaskini Lascaux. Ale jakby znudzeni swoim trwaniem, poprawnością, skromnością i wrażliwością zaczynamy sięgać do tajemnicy, która ukryta jest we wnętrzu nierozpoznawalnej do końca natury ludzkiej. Tego demona zła, diabła, i wielu innych instynktów, które zamknięte są w człowieku pod cienką skórą kulturalnej powierzchowności i wystarczy iskra. Sygnał, potem strach i w stanie się swoim zaprzeczenie z czasów pogody? Widocznie nie można inaczej, musimy zgodzić się na taką amplitudę naszych nastrojów, charakterów i przypadków. Są nawet tacy filozofowie, którzy twierdzą, że wojna jest lepsza. To ona oczyszcza organizmy ze złogów i toksyn, które przez lata w sobie gromadzimy. I muszą zginąć nasi najbliżsi, spalić się pola i miasta. Domy zamienić w zgliszcza, żeby sobie przypomnieć jak czasami mało nam do szczęścia potrzeba. Ale na razie kłócimy się o każdy szczegół naszego politycznego życia i innych wartości, które mogą okazać się niewarte kłaka sierści.

Jędrzej Kuzyn
Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments