Felieton Jędrzeja Kuzyna

Jest taka gazeta, jeszcze wychodzi. Odra się nazywa. Wygląda jak książka, jest wydawana raz w miesiącu w mieście Wrocław. Wydawana od dawna.

 

Jest w niej wszystko, ekonomia, o poezji, o prozie i o muzyce. Recenzje książkowe. I przemyślenia ludzi inteligentnych, profesorów, literatów, ludzi wrażliwych i mądrych. Kosztuje tylko 9 złotych. Mniej niż paczka najtańszych papierosów. Półtora litra benzyny, czyli jeden dojazd z domu do pracy. Wystarczy jeden dzień przejechać się rowerem i już mamy zaoszczędzone na to czasopismo.

I tę książkogazetę prenumeruję w moim sklepie spożywczym. Odeszły już do lamusa czasy, że na każdej większej ulicy stał kiosk Ruchu i tam oprócz gazet opisujących sensacie i ukazujących pokuszający urok człowieczego ciała, jeszcze były pozycje, które próbowały podejrzeć ludzka duszę. Odnaleźć w niej jakąś większą wartość. Coś co jest niepokojem. Ale niepokój zadaje najczęściej pytania, żeby podać odpowiedzi.

Nie możemy żyć tylko w luksusie czy dążeniu do niego, ale  gubić się w tym rocznym cyklu. Siania, wzrastania, zbierania i rozkładu. Jesteśmy śmiertelni i zniszczalni. Nawet marmurowe pomniki na naszych miejscach wiecznego spoczynku czas rozłoży na czynniki pierwsze. I nic nie pozostanie. Łudzimy się, że to co stworzyliśmy tutaj na ziemi da się przenieść dalej. W jakieś mityczne obszary, które są zaprzyjaźnione z wiecznością. Jedni nazywają to niebem. Inni wciąż jeszcze szukają nazw.

Trwa walka, żeby nie całkiem umrzeć. Ale nie mamy pewności. Jedyne co jest pewne to czas teraźniejszy. Ryzykiem jest wiara w przyszłość i głupotą wiara w przeszłość, że jest jak lekcja etyki i nauczy nas nie robić błędów. Każde pokolenie czyni te same błędy chociaż do historii odwołuj się jak do świeżości. Historia uczy jedynie tego, że niczego nie uczy. Może i uczy teorii, ale w praktyce wydaje się być bezużyteczna.

Nie ma już kiosków ruchu. Więc w sklepie spożywczym gazety wyglądają jak kolorowe nalepki w horoskopach na przyszłość. Nikt nie kupuje Odry, chociaż ta wielu rozjaśniłaby drogę. Na osiedlu setki klientów, nawet tysiące. Nikt nie kupuje Odry Nikt nie chce rozjaśnionej drogi. Wszyscy idą ciemną aleją po alkohol, papierosy, cukier i mąkę. Żeby przetrwać do kolejnego dnia. Ale w tym kolejnym dniu znów tylko mąka, papierosy, alkohol i mięso. A co z pożywką dla ducha?

Wśród tysięcy klientów sklepu spożywczego, który z braku Kiosków Ruchu sprzedaje prasę nie uświadczysz amatorów gazety społeczno-kulturalnej. Wszyscy kupuję papierosy, wódkę, pieprz i sól, no papier toaletowy również jest niezbędny. Obok  sklepu znajduje się punkt Lotto. Ten to ma klientów, od wyglądających jak żule zmęczonych życiem, po wytrawnych gości w drogich garniturach podjeżdżających swoimi luksusowymi samochodami. Wszyscy liczą, że uszczęśliwić nas może przypadek, szczęśliwy los, jedno mignięcie powiekami fortuny i już życie jak w Madrycie.

Mało kto zdaje sobie z tego sprawy, że życie to droga, powolne podążanie do celu, którego nie ma, bo samemu należy go sobie wypracować. Ale jeżeli się nie czyta Odry, Twórczości, Dialogu, czy Literatury na Świecie, jak na tę drogę wejść. Na dodatek jeżeli nie ma takich nauczycieli, żeby na taką drogę wprowadzić i zachęcać, a czasami nawet zmuszać do czytania tych pozycji.

Pozwolę sobie zacytować fragment z eseju Wspaniałe słowo „wolność”, napisanego przez Jerzego Surdykowskiego, z wrześniowej Odry,

Wszystko jest jednakowo warte: rodzina i związek homo, nauka i zabobon, wielka sztuka i rozrywkowy biznes. Nie ma już moralności wspólnotowej, liczy się tylko indywidualna.

Zabójcze jest to rozumienie wolności, ale nikt nie chce o tym widzieć. Zwłaszcza politycy obojętnej partii, bo wygodniejszy jest bezmyślny elektorat od wymagającego obywatela. Człowiek wolny, lecz przeciętny, jeżeli nie będzie zapatrzony w nielicznych, lepszych i mądrzejszych od siebie, to ulegnie ”despocji demokratycznej”, która go utuli, nakarmi, popieści i oczywiście powie mu, że jest najważniejszy. Taki człowiek z radością odda swój głos na szalbierza wyposażonego w czarodziejski flet szczurołapa ze złowrogiej bajki. Teraz ta stara baśń ziszcza się na naszych oczach.

Chciałem napisać coś podobnego, ale skorzystałem z cytatu mądrzejszego ode mnie. Więc ponawiam swój apel. Czytajmy mądre gazety, niekoniecznie Odrę, ale szukajmy mądrych ludzi, by ci co chcą zostać naszymi reprezentantami, nie traktowali nas jak miłośników prostych piosenek o miłości, szczęściu i bogactwie.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
anonymous
5 lat temu

Czytałem ODRĘ w latach 60 i 70 XX wieku,kupowałem w kiosku RUCH.Różewicz,Kozioł,teatr w plenerze Grotowskiego.ODRA „rozjaśniła mi drogę”.

grajek
5 lat temu

pamiętam te kioski , brak ich .