Felieton Jędrzeja Kuzyna

Wracając do poprzedniego felietonu gdzie zamieściłem dwa wiersze o barbarzyńcach można zadać pytanie, dlaczego Oni? Żeby tak nie pozostawić czytelników w niepewności chcę zmierzyć się z zaczętym tematem. Kim oni są, czy jeszcze istnieją?

 

Ich obraz, jaki utrwalony mamy w podświadomości, to zarośnięte typy w skórach po zabitych niedźwiedziach. Wychodzących z lasu i wdzierający się po drabinach przez mury pięknych marmurowych miast, pełnych cudownych wodotrysków, pałaców, antycznych teatrów, term i świątyń.

I nie jest to do końca kłamstwo. Taki jest symbol barbarzyńcy. Dla starożytnych, to byli obcy, przychodzący z zewnątrz, z zarośniętych puszczą przestrzeni i niszczący ich kulturę. Piękno, radość której doznawali zamknięci w swoich krainach utopii, jaką chociaż na chwilę udało się stworzyć, zatrzymać w pobliżu.

Gdzie teraz mieszkają barbarzyńcy, w jakich kniejach, jaskiniach się skrywają, czym różnią się od niebarbarzyńców? I czy istnieją jeszcze niebarbarzyńcy. To pytanie może powinno było zostać postawione już na samym początku tego tekstu. Zawsze wszak znajdą się ci obcy, którzy u wrót naszego szczęsna stają i przyglądają się jak ono w nas się rozprzestrzenia. I trochę nam zazdroszczą, że i oni chcieliby tak samo doznawać podobnych radości. Ale z jakichś powodów nie jest to im dane. Wdzierają się zatem siłą do innych światów, których nie rozumieją. A jedynie podglądają ich radosną zewnętrzność.

Od dawna w felietonach tak wiele wspominam o kulturze, roztaczając swoją jej wizję. Najbardziej dopominając się o miejsce dla wrażliwości, która uszlachetnia naturę człowieka. Ale teraz przewrotne pytane, czy człowiek wrażliwy jest w stanie się obronić mając za oręż wrażliwość? Tak jak nie obroniły się starożytne cywilizacje. Czy nie jest to jego tak wielka słabość, że nie będzie w stanie obronić się przed nacierającymi   na jego arkadię obcymi?

Czy Europa, Stany Ameryki, będą w stanie obronić się przed rzeszą nacierających na nich innych, czy wystarczy postawić tylko mur i zwiększyć posterunki na granicach, czy można żyć obok siebie na różnych stanach wrażliwości i bogactwa? Czy może tak jak w naczyniach połączonych stany muszą się wyrównać, gdzieś spotkać? Czy po prostu nie nastąpi zmiana, wygoda, luksus musi ustąpić miejsca przed siłą. Przed wojną. Nie na darmo słowo wojna jest tak samo popularne jak filozofia. Mówimy przecież filozofia sportu, filozofia żywienia i wszystko może być filozofią, czyli umiłowaniem mądrości, ale czy na pewno nią się staje? Czy my zdajemy sobie sprawę używając tego słowa, że filozofia, to umiłowanie mądrości? I tak samo jak wszystko może być filozofia tak samo wszystko może być wojną. Wojny handlowe, wojny o wodę, o ropę, wojny o piłkę nożną.

W dalekich krajach azjatyckich człowiek staje się maszyną, dzieckiem bardzo licznych korporacji, gdzie śpi i pracuje, nabiera wymiaru jakiego my w Europie nigdy nie będziemy w stanie sobie tego wyobrazić. I czy my potrafimy przed nimi obronić, przed tą formą barbarzyństwa, której kulturowo nie jesteśmy w stanie ani rozumieć, ani się przystosować. Czy zatem skazani jesteśmy na pożarcie przez tygrysów Azji i pantery Afryki, którzy wbrew naszemu zachwytowi nad osiągniętym hedonizmem naszego świata trwamy w stanie, do którego oni podążają nienasyceni, głodni i z większą determinacja. My narody, które jak gąbkę kiedyś wyssaliśmy ich jako kraje kolonialne, teraz czekamy aż podejdą pod mury naszych miast i upomną się o te dobra, które wciąż spożywamy?

A może barbarzyństwo nie jest na zewnątrz, ale mieszka w każdym człowieku, jak czerń i biel, jak dobro i zło, jak gnostyckie, światło i ciemność? – Jędrzej Kuzyn.

zawsze obecni

Ani się obejrzałem jak przyszli barbarzyńcy
Rozsiedli się w ławach kościelnych i na urzędach.

Minęło zaledwie kilka lat. Czas za szybko mija
dopiero co poznałem świat. Ten co
leżał w gruzach i trzeba było brać się z nim
za bary, żeby podbudować miasta.

I kiedy się wydawało, że powinno być tylko lepiej
i już możemy rozmawiać z ludźmi o pięknie,
dobru, tak jakbyśmy się przygotowywali
na przyjście tego co nas nagrodzi.

A oni tak jak zawsze od lat wynurzyli się z mroku,
kieszenie wypchane dyplomami,
usta opowiadają prawa a miłości nie znają.

Przyszli, nie z za morza, nie z wrogiego kraju,
ale okazali się nimi ci co z nami śpiewali pieśni,
razem stawali w kolejkach za chlebem cukrem i mięsem.

Teraz kiedy tego nie brakuje, ujawnili się.
I kłócą się o kropkę na końcu zdania.

Andrzej Mularczyk

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments