Jeśli odwiedzą Pana Muzy z orszaku Apollina…

Różne religie świata podpowiadają człowiekowi jak wygląda Bóg. I on, człowiek albo się podporządkowuje prostym obrazom, albo po części i sam poszukuje jego wymiaru, poruszając się bo bezdrożach rozciągającego się od nieskończoności po nieskończoność świata.

Jedni go odnajdują, inni pozostają w schemacie. I nie nam tego komentować. Co najwyżej możemy, każdy z nas poszukiwać go w swoim wymiarze intelektu albo w pragnieniach. Ale zawsze jest on czymś do czego dążymy. Do tej doskonałości, którą chcielibyśmy mierzyć świat. Jest w nas tęsknota, do podstawowych wymiarów, które zapewniają bezpieczeństwo. I nie tylko w wierze jest to przedstawiano ale i w rozumie. Ten wstęp jest dalszym ciągiem do mojego poprzedniego felietonu, który przede wszystkim tworzę dla siebie, ale chcę tym swoim postrzeganiem świata jako pisarz w krótkiej formie zwanej felietonem podzielić się z czytelnikiem. Chciałbym odnieść się do pojęcia utopia. Może być ona taką formą wyrażania sobie świata, który zapewni wszystkim bezpieczeństwo. Najczęściej wiąże się to z rezygnacją z indywidualności. I teraz pytanie czy się to nam opłaca? Czy jednak pozwolić ludzkości iść na żywioł i stwarzać coś na podobieństwo Matrixa czy może zadomowić się w spokoju ogrodu, egzystować pomiędzy pszczołami, jak trzeba być owadem, czuć się jak owad, kiedy przychodzi ochota być drzewem, czuć się jak liść?

Jako artysta stawiam na indywidualność, jako obywatel na bezpieczeństwo, moje, moich najbliższych i całych społeczności, a generalnie całego świata, bo dopiero kiedy zapanuje harmonia na świcie możemy czuć się w miarę bezpiecznie. Oczywiście, że nigdy do końca takimi nie będziemy, bo problemy egzystencjalne, to że jesteśmy śmiertelni i nie będziemy w stanie ocenić czy nasze czyny na tej ziemi będą zasłuchiwać na pochwałę czy na potępienie? I mimo zapewnień nigdy nie przestaniemy zadawać sobie pytania czy jesteśmy skazani na anihilację czy jednak coś po nas pozostanie. Ale póki co tutaj powinniśmy próbować stworzyć coś na mastkę raju, tego z którego kiedyś zostaliśmy wygnania. Trudzą się nad tym politycy, filozofowie, artyści i wielu innych zacnych ludzi. I nie udaje się im to do końca. Bo w całej tej zabawie zwanej życiem może nie chodzi o to, żeby złapać królicza, a raczej gonić go, bo jak to śpiewają Skaldowie w tym chyba jest większa satysfakcja naszego tutaj błądzenia?

Tomasz Morus, angielski myśliciel, pisarz i polityk który jest autorem książki Utopia. Żył w Anglii bardzo ciekawych czasach. W okresie panowania króla Henryka VIII, który dla własnych ambicji był w stanie zmieniać religię państwową, Tomasz Morus był jego doradcą, a nie było to łatwe, musiał wykazywać się wielką elastycznością działania, ale i tak nie ustrzegł się wyroku skazującego na ścięcie. Był także sędzią, i raczej wydawał łagodne wyroki. Za kradzież groziła wtedy nawet kara śmierci, a dopuszczano się tego przestępstwa bardzo często. Był to trudny czas dla kraju, nasilała się fala kradzieży, bo okazało się, że największe dochody otrzymuje się ze sprzedaży wełny, więc większość właścicieli ziemskich przeszła na hodowlę owiec rezygnując z wielkich gospodarstw produkujących żywność. W tym przypadku nie było potrzeby aż tak dużej ilości pracowników rolnych, ci pozbawieni pracy pozostawieni zostali na łaskę losu. Stąd poszukiwanie sposobu jak uratować ludzkość, dlatego Tomasz Morus tworzy tę swoją wyidealizowaną wyspę, Utopię, gdzie ludzie czują się odpowiedzialni za innych, wszyscy pracują, modlą się, uczą i wypoczywają. U nas po czasach słusznie minionych brzmi to może trochę podejrzanie. Ale zawsze warto pamiętać, że, kiedy pozbawi się większości ludzi bezpieczeństwa, zawsze kończy się to rewolucją. A rewolucje nigdy nie są dobre.

Ostanie cztery lata pokazują, że i u nas zaczęło się coś na krzątał takiej rewolucji. Za dużo ludzi zostało odsuniętych, zepchniętych na margines, stąd potem takie wybory polityczne. Chcę wierzyć, że wielu polityków chyba zrozumiało, że żadna władza nie powinna zapominać o tym, że gdy przekroczy się pewną masę krytyczną polityka obraca się przeciwko rządzącym. Państwo niczego nie daje, ale jednak powinno stać na straży, żeby podział dóbr wytwarzany przez społeczeństwo był w miarę sprawiedliwy i nie różnicujący ludzi. Bo bogactwo, tak samo jak bieda w swojej krańcowości bywają niebezpieczne.

Jędrzej Kuzyn
Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments