Lubię magię liczb

Lubię magię liczb. Czarują mnie swoim wyglądem i obiecują nim coś, co nie da się wyrazić słowami. Może bardziej przemawia ich grafika.

 

Z Nowym Rokiem urzekły mnie dwie kalendarzowe dwudziestki przedzielone lekko rozchylonymi wskazówkami zegara. I to stwierdzenie, że rozpoczynają się lata dwudzieste, a te w poprzednim wieku był takie sympatyczne, że do dzisiaj ich echo odbija się w naszych duszach i wciąż wspina się lub schodzi po schodach. Bo jak niesie pewna piosenka, schody, schody nie wyjdą nigdy z mody. Wtedy zaczął się wielki bum wrażliwości i poszukiwanie artystycznych wyrażeń, rozwinęła się sztuka i długo ciągnęła się przez dziesięciolecia.

Nie gasły światła w Paryżu, Rzymie, Warszawie, Londynie. Dopiero koniec wieku przeniósł przeświadczenie, że nie potrzeba być już wszechstronnie wykształconym czy wrażliwym, a wystarczy być bogatym. Ale cóż po bogactwie kiedy nie do końca zdążyliśmy otrzepać się ze słomy?

Ale chyba nie jest tak źle, jak głoszą wszelkie środki przekazu, bo moje postrzeganie świata przez ostatni świąteczny okres napawają mnie nadzieją. Mimo tego, że politycy i sprzyjające im media, jak za pociągnięciem chirurgicznego skalpu pragną podzielić kraj na dwie połowy. I chyba im się nie udaje. Bo cóż z tego, że próbują i w pierwszej chwili wydaje się, że to spełnia się naprawdę, bo gdy się tak dokładnie przyjrzeć ludziom odnosi się wrażenie, że tutaj na dole wciąż sielsko i świątecznie.

Ludzie są bardziej rozsądni niż się politykom wydaje. Wedle słów piosenki Młynarskiego; robią swoje. I myślą swoje. I mam nadzieję, że jeszcze tak długo pozostanie. Bo czym jest to wyciszenie polityczne podczas okresu świątecznego i powrotem do korzeni, czyli przypominaniem o najwyższej wartości rodziny? W takich chwilach nikt nie odważy się spierać i zrzucać win na przeciwników politycznych. Ale wszyscy nawet politycy pochylają się nad oczekiwaniami i głoszą takie nowiny jakie powinni głosić. Moim zdaniem jest to przyznawaniem się polityków, że są świadomi nieuczciwej gry jaką prowadzą. Bo siła całych populacji nie da się zniszczyć w jednej chwili.

Przetrwaliśmy zabory, wojny, okupacje, represje komunistyczne i wydaje się, że pień drzewa, do którego możemy być przyrównani wciąż jest mocny. Pełni wiary w przyszłość, przyznajemy wielkie znaczenie dla ekologii, zagrożeń jakie zawisły nad nami. Człowiek jest istotą myślącą, dlatego wierzę, że instynkt przetrwania zawsze weźmie górę nad przypadkowymi namiętnościami. I nawet kiedy stopnieją prawie wszystkie lodowce, ludzkość pójdzie po rozum do głowy i znajdzie rozwiązanie.

Nie ma przecież rzeczy niemożliwych, wystarczy chcieć albo musieć i wszystko da się rozwiązać. Nawet przy takich zagrożeniach jakie teraz nas dotyczą, bomba atomowa, topnienie lodowców spowodowane namiarem gazów cieplarnianych w atmosferze. Ale gdy się tylko postaramy, w jednej chwili, wespół zespół da się to zmienić. Dlatego wszystkim z nowym rokiem życzę, żeby znaleźli chwilę i zastanowili się; jak ja osobiście mogę coś zmienić w tym świecie, który mi się podoba, ale nie do końca jest świadomy, w jakim kierunku zmierza.

Czy ja mogę być jego sumieniem, a sumienie przecież to też i ja. I przystępując do naprawy świata, naprawiam siebie. Ot takie noworoczne postanowienie. Przecież wiele razy udowadniamy jak możemy być wspaniałomyślni. Uratowaliśmy przecież tyle chorych dzieci w akcjach charytatywnych. Kochamy Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Trzeba tylko uczynić krok dalej. Te nasze akcje nie powinny być czymś w rodzaju spowiedzi i pokuty, ale zadośćuczynieniem.

Jędrzej Kuzyn
Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments