Kordecki – mnich prostoduszności, zapału, skromności i w najwyższym stopniu słowiańsko-polskiej cnoty

Częstochowa, wzgórze – Jasna Góra, miejsce otoczone lasem. Na jego szczycie stoi drewniany kościółek. To jedno z wielu miejsc odpoczynku Władysława Opolczyka w prawie dwutygodniowej już podróży w drodze na Śląsk, rozpoczętej z zamku w miejscowości Bełz – stolicy Księstwa Bełskiego i Rusi Czerwonej. Rusi, którą w 1340 roku król polski Kazimierz Wielki przyłączył do Polski.

Po śmierci Kazimierza Wielkiego na tronie polskim zasiadł Ludwik Węgierski. Ruś Czerwoną przekazuje w zarząd Władysławowi Opolczykowi (osobie trochę kontrowersyjnej). Na zamku w Bełz w kaplicy przechowywany był cudowny obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus. Zamek zostaje zaatakowany przez Tatarów. Ostatecznie potyczka zostaje zakończona pogromem Tatarów. W trakcie ich ucieczki, strzała tatarska trafia cudowny obraz wbijając się w szyję Matki Bożej. W opisie OO. Paulinów tego zdarzenia użyto stwierdzenia „Rana ta jest widoczna do dziś dnia”. Zapis z 1932 roku. W celu ocalenia obrazu Władysław Opolczyk podejmuje decyzję wywozu obrazu z zamku w Bełz na Śląsk. Jednak obraz nigdy nie trafił do obranego miejsca. Matka Boża za swój tron wybiera miejsce lokalizacji drewnianego kościółka na wzgórzu otoczonym lasem.

Miejsce, gdzie Władysław Opolczyk wraz z orszakiem zatrzymał się na nocny odpoczynek, umieszczając obraz w tym kościółku. Rankiem następnego dnia książę Opolczyk poruszony nocnym objawieniem w swoim śnie – Matki Bożej z przekazem wyboru miejsca tego na tron – Królowej Polski, nie wyrusza dalej. Postanawia wybudować tutaj klasztor. Sprowadza w tym celu z Węgier OO. Paulinów, i ich straży powierzył cudowny obraz. Miało to miejsce 26 sierpnia 1382 roku. Data ta, to początek osiedlenia się OO. Paulinów na terenie Polski. W okresie tym w Wieluniu, ufundowany został w 1396 roku przez króla Polski Władysława Jagiełłę kościół OO. Paulinów – ten w którym wiekopomny Kordecki otrzymał święcenia kapłańskie.

W kilka lat później, pojawia się wzmianka o Jasnej Górze w notatkach urodzonego w 1415 roku w Brzeźnicy, dzisiaj wieś gminy Burzenin niedaleko nas, bo w ziemi sieradzkiej, na północ od Lututowa – Jana Długosza. Kanonika krakowskiego, kronikarza, pierwszego znakomitego pisarza dziejów Polski. Nauczyciela i wychowawcy synów króla Kazimierza Jagiellończyka. To do tego miejsca, wiosną 1633 roku, poważny trzydziestoletni mężczyzna – Klemens Kordecki (1603 -1673) wyrusza, jako pielgrzym do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski. Idąc piaszczystymi drogami tamtego okresu, miejscami w otoczeniu drewnianych chat zadaszonych strzechą, dociera do bram klasztornych.

 

 

 

W chwili pociągania za rękojeść dzwonka bramy klasztornej, towarzyszy mu myśl oddania siebie samego Bogurodzicy, na wyłączną służbę. To chwila, po której wkrótce prosi o przyjęcie do klasztoru OO. Paulinów. Wchodząc między mury klasztoru mija usypywane wały obronne. Jednak nawet na chwilę nie przyszła mu do głowy myśl, że wkrótce przyjdzie mu bronić, stojąc na tych wałach, tego świętego miejsca atakowanego przez Szwedów, którzy w 1655 roku opanowali teren Polski w zaledwie pół roku. W niedługim czasie po przejściu bram klasztornych odbywają się zakonne obłuczyny Kordeckiego. Od tej chwili nazywa się Bratem Augustynem. Po zakończeniu mszy świętej i poświęceniu jego habitu przez przełożonego prowadzącego ceremonię rozlega się hymn „Veni Creator”.

Kordecki rzuca się na ziemię. Wszyscy obecni zaczęli odmawiać litanię do Wszystkich Świętych. Na koniec dodając do zwyczajnych próśb wezwanie: „By Bóg nowego naszego Brata nawiedzić i pocieszyć raczył, by mu czas dał na prawdziwą pokutę, by umysł jego niebieskimi pragnieniami napełnił – Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie”. Po wezwaniu tym Kordecki wstaje z ziemi. Od tej pory zaczął wchłaniać w duszę zasady zakonu, jego zwyczaje i długoletnie tradycje. Po nowicjacie wyświęcony na kapłana sprawuje przeróżne klasztorne urzędy, mieszkając przez cały czas, na Jasnej Górze. Umiłował z całego serca zakon zostając doskonałym sługą Maryi Panny Królowej Polski.

Wtem nadchodzi czas ciężkiej próby. Jest 1655 rok. Do Polski wkraczają Szwedzi. U bram klasztornych staje dwadzieścia tysięcy żołnierzy dowodzonych przez generała Müllera, mających w posiadaniu kilkanaście armat. Przeor Jasnej Góry – O. Kordecki postanawia, że do klasztoru Szweda nie wpuści. Nakazuje zamknąć wszystkie bramy. Twardo stoi, dowodząc obroną Jasnej Góry, jako naczelny dowódca, tam gdzie kule padają, śmierć zbiera żniwo, zaczyna panować zwątpienie i nieodparty strach w obrońcach. Jego siła spokoju, przywódcze cechy i umiejętność rozmowy docierają nawet do najsłabszego. W chwili przystąpienia do obrony O. Augustyn Kordecki miał 65 zakonników, 150 żołnierzy, 70 szlachty i 12 armat. Czas to, kiedy cała Polska się poddała. Król nie ufając własnym poddanym ucieka za granicę państwa. Wszyscy zwątpili w ocalenie. Szwedzi robili co chcieli na naszych terenach. Wojsko polskie zaczęło przechodzić w szeregi wojska szwedzkiego. O. Kordecki zrozpaczony zaczyna pocieszać słowami nadziei o nadejściu odsieczy, wypowiadając słowa: „Wyjdźmy stąd – rzekł w końcu – urządzimy procesję z Przenajświętszym Sakramentem wzdłuż wałów Niepokalanej poświęconych, a Ona z pewnością opiekować się nami nie przestanie”. Następnie na wieży w obronie ducha walki, i przed jego złamaniem u obrońców, umieszcza On orkiestrę, która wygrywała hymny na cześć Bogarodzicy, napawając duchem zwycięstwa obrońców tronu Matki Bożej. I tak Jasna Góra nie poddała się wrogowi. Sam Müller, który początkowo oświadczył: że ten „Kurnik” weźmie bez boju i spali , wyznał potem: „że jakaś Pani płaszczem swoim okryła kościół, kule odbijały się od murów zabijając napastników”. Po sześciu tygodniach oblężenia Szwedzi ustąpili. Wtedy cały naród polski poszedł za przykładem Jasnej Góry, za siłą Matki Bożej i wypędził Szwedów z terenu własnej Ojczyzny.

Adam Mickiewicz (1798-1855) – polski poeta, wyrażając swą myśl przelaną na papierowy nośnik przekazu historii, taki sąd wydał o Kordeckim:
„Polska niełatwo może ukazać w dziejach swoich geniusz czynny takiej potęgi, jaką miał geniusz bierny tego człowieka. Podnosił się on do wysokości, skąd już dawało mu się widzieć przyszłość, jego męstwo nie było męstwem oficera, gotowego zginąć na stanowisku, rzucić się na śmierć z rozpaczą. Przeciwnie zawsze jest on spokojny, pokorny nawet, w jego odwadze nie masz nic ludzkiego, bo kiedy go młodzież i żołnierze opuszczają, kiedy liczyć może tylko na starców, pokłada całą ufność w uczuciu, moralnym obowiązku i trwa niezachwiany. Zdaje się, że Opatrzność wyczerpała wszystkie sposoby na doświadczenie jego mocy. Przychylne perswazje wojaków, upadek ducha w szlachcie, groźby Szwedów, rokosz własnych żołnierzy, zwątpienie zakonników, wszystko, był jednym z tych ludzi, których Opatrzność zsyła od czasu do czasu na wzór do kształcenia pokoleniom. Nigdy idea polska nie okazała się tak uosobiona, jak w tym człowieku. Późniejsi bohaterowie mają ledwo niektóre rysy charakteru w nim jaśniejące całkowicie. Czułość Jana Kazimierza, wiara Sobieskiego z różnych stron przypominają nam jedną postać moralną, tego mnicha, co łącząc razem prostoduszność, zapał, skromność, dał przykład w najwyższym stopniu słowiańsko -polskiej cnoty.”

Po okresie wojen szwedzkich życie Kordeckiego upłynęło spokojnie na zwykłej pracy wyższego przełożonego w zakonie. Kordecki w marcu 1673 roku przybył do Wieruszowa na wizytację klasztoru OO. Paulinów.

Tutaj śmiertelnie się rozchorował. Ostatnie chwile przed śmiercią, były świadectwem jego całego życia. Nabyta wysoka gorączka, kaszel, zadawniony, katar nabyty z powodu mrozu i niewygód podróżnych, podeszły wiek, wszystko to zapowiadało nadchodzący koniec życia doczesnego. O. Kordecki usłyszawszy orzeczenie lekarskie wypowiada: „Niech się dzieje wola Boża!”, prosząc o ostatnie Sakramenty, które jeszcze niedawno nie chciał przyjmować mówiąc: „Ja wam sam powiem, kiedy świętego Sakramentu będę potrzebował”.

Z dziewiętnastego na dwudziesty marca, przez całą noc przygotowywał się na przyjęcie Sakramentu. Rano ubrawszy się w habit zakonny, jakoby w drogę powiada: „Tak ubranego już mnie nie ruszajcie”. A kiedy wybiła na zegarze godzina dziewiąta rano, rzekł: „Teraz już czas – udzielić mi ostatniego namaszczenia. Tak przygotowany trzymając w ręku gromnicę, spokojnie wyzionął ducha. Na urnie z prochami Jego umieszczono napis używając tylko wyrazu „Kordecki”. Pochowany został we wspólnym grobie zakonnym tuż przed drzwiami do cudownej kaplicy. W końcowym opisem jego życia doczesnego czytamy: „…ażeby zostać bohaterem, trzeba najprzód w sobie zwalczyć zło i stać się wewnętrznie wielkim. Tego uczy nas hetman z Jasnej Góry, biały mnich – ksiądz Augustyn Kordecki. Amen”.

Na murach klasztoru OO. Paulinów w Wieruszowie, niedaleko od miasta Lututów, klasztoru sięgającego 1401 roku, chodź w innym kształcie jego początku, umieszczono tablicę:
„W TYM KLASZTORZE ZMARŁ 20.03.1673 O. AUGUSTYN KORDECKI PRZEOR I OBROŃCA JASNEJ GÓRY W CZASIE NAJAZDU SZWEDZKIEGO”.

Nawiązując do słów OO. Paulinów, śmiało można powiedzieć – cechą jego było męstwo, życiu jego towarzyszy; wytrwałość, zapał i poświęcenie dla wzniosłego ideału. Takim został zapamiętany przez OO. Paulinów, takim był i taki pozostanie w pamięci Polaków.

Marek Zgadzaj
Dokumenty źródłowe:
1. Pamiątka 550 – Jubileuszu, 1382-1932 OO. Paulinów, Nakładem Jasnej Góry 1932 rok.
2. Matka Boska Częstochowska Królowa Polski, O. Ludwik Frąś C. SS. R., Wydawnictwo OO. Paulinów z jasnej Góry 1939 r.
3. Na szkołę rzemiosł Kalendarz na 1907 r.- Miasto Wieluń
4. Zorza nr 1, Warszawa 4 stycznia 1920 rok.
5. Zdjęcia współczesne autor
Ten wpis został opublikowany w kategorii Historia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Maria
3 lat temu

Wielkie podziękowanie za ten artykuł. Tyle cennych informacji, tyle znanych miejscowości, tyle faktów nieznanych lub zapomnianych. I wielka postać ojca Kordeckiego. Bóg zapłać