Augustynów — kapliczka na grobelce.

Łąki wsi Augustynów, sobota – słoneczne południe, polna droga, Struga Węglewska, jedna jej odnoga, dwa mosty żelbetowej konstrukcji. Nieopodal drugiego z nich stoi samotna, pokaźnych rozmiarów brzoza – nieodzowny element krajobrazu polskiej wsi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Most – miejsce początku pieszej wyprawy w kierunku wspomnianej brzozy – mojego i mieszkańca wsi Augustynów, Pana Józefa Bartoszka. Dookoła jak okiem sięgnąć połacie łąk. Na wschód od miejsca – celu naszego spaceru ograniczone panoramą miasta Lututów. Na zachód miejscowością Ostrycharze na tle kompleksu leśnego na terenie gminy Galewice. Na południe lasem pichelski. Od północy panoramą wsi Augustynów. Idąc z ciekawością spoglądam w kierunku samotnej brzozy, jednocześnie słysząc cicho wypowiadane słowa przez Pana Bartoszka – „stoi jeszcze, czy nie” po chwili „przetrwała, a może już nie” po czym padają słowa „jednak przetrwała”. Usłyszawszy te słowa spoglądam w głąb opadającej korony brzozy. Wiotkie gałęzie drzewa, poruszane powiewem lekkiego wiatru sięgające końca wysokich traw – porostu otoczenia drzewa, skutecznie przesłaniają widok tego, co było celem naszej wędrówki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Po chwili wyłania się widok niecodziennego dzieła ludzkich rąk. Rzeźba drewnianej kapliczki całkiem pokaźnych wymiarów stojąca na pagórku nazywanym „grobelka”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kapliczki wyrzeźbionej z pnia dębu, wewnątrz z figurą św. Jana. Radość jednak trwała krótko. Szybko pojawia się poczucie żalu spowodowane widokiem stanu kapliczki. Wewnątrz kapliczki zauważam drugą figurę, a raczej to co po niej pozostało. Jej wielkość i resztki kształtu konturu szat podkreślonych ostrzem dłuta sugerują, że mogła to być pierwsza figura św. Jana.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Druga w całkiem dobrym stanie wydaje się być kopią poprzedniej. Jednak to tylko przypuszczenia. Kapliczka początku ubiegłego stulecia. Powstała celem upamiętnienia śmierci spowodowanej utonięciem w rozlewisku istniejącego cieku wodnego mieszkańca wspomnianego z nazwiska przez Pana Bartoszka. Nietrudno tam dotrzeć, chociaż

 

 

 

 

 

 

 

miejsce to znajduje się na odludziu. Warto wybrać się na spacer pod grobelkę i ujrzeć kapliczkę na własne oczy, a widok to niecodzienny. Dzisiaj sama kapliczka jest już w stanie prawie agonalnym, lecz jeszcze do uratowania. Kapliczki tej konstrukcji na terenie środkowej Polski raczej należą już do rzadkości. Nie wszystko jest do ocalenia, i nie wszystko musi przeminąć. Broniła się sama przez ponad 100 lat. Teraz potrzebuje pomocy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pierścienie pnia drzewa dębowego uległy rozwarstwieniu.
Kopuła – zadaszenie – utraciło końcową część co ułatwia wodom opadowym penetrację głębi pnia – materiału konstrukcji tej kapliczki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ścianki zewnętrzne rozwarstwione i spękane. Całość powoduje wrażenie widoku skały wapiennej końcowej fazy jej żywota. To samo spotka tą kapliczkę, jeżeli nie zostanie objęta procesem renowacji, mającym na celu uzupełnienie i zabezpieczenie jej przed dalszym niszczeniem. To spuścizna naszych przodków, element naszej kultury i wiary. Symbol kultu religijnego, który przetrwał okres fanatycznego niszczenia symboli wiary w okresie drugiej wojny światowej. To także element spuścizny dziedzictwa narodowego. Nie pozwólmy odejść jej w zapomnienie.

Marek Zgadzaj

Dokumenty źródłowe:

1. Wspomnienia Pana Józefa Bartoszka z Augustynowa
2. Zdjęcie – autor
3. Analiza własna

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments