Bitwa pod Lututowem
W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, gdzie są groby tych którzy przybyli z Wielkiego Księstwa Poznańskiego do Królestwa Polskiego, by wyciąć na licu moskala – Tutaj jest wolna, niepodległa Polska, czas się stąd zabierać.
Z części guberni warszawskiej utworzono województwo kaliskie w skład którego weszły powiaty: kaliski, piotrkowski, sieradzki wieluński, koniński. Mieszkańcy tego terenu, w ponad 80% to ludność wiejska.
Dowódcy powstania styczniowego na terenie nadgranicznym z Prusami. Gen. Ludwik Mierosławski pierwszy dyktator powstania styczniowego, niestety nie osiągnął większych sukcesów. Po zdaniu komendy na rzecz Mielęckiego gen. Mierosławski powraca do Wielkiego X. Poznańskiego.
W lutym Mielęckiego Rząd mianował na płk i naczelnika sił zbrojnych woj. mazowieckiego. W marcu obejmuje dowództwo nad grupą ochotników na teren Królestwa Polskiego, w tym nad oddziałem Edmunda Calliera i Władysława Miśkiewicza.
Powstańczy Rząd Narodowy w maju 1863 r. powierza dowództwo sił zbrojnych ziemi kaliskiej płk Edmundowi Taczanowskiemu.
Na miesiąc przed bitwą pod Lututowem, która odbyła się dniu 15 czerwca 1863 r. została opublikowała instrukcja z dnia 14 maja 1863 r. płk Taczanowskiego, naczelnika sił zbrojnych województwa kaliskiego mającej na celu rozwinięcie organizacji powstańczej województwa, a zatem i w gminie Lututów przez lokalne władze.
To chwila, kiedy stosunek polityki carskiej do przeciwników jej doktryny był bezlitosny i oznaczał – śmierć. Ks. Stanisław Iszora wikarjusz z Zołudka, został rozstrzelany w Wilnie dnia 3 czerwca 1863 r. „za ogłoszenie dekretu Rządu Narodowego o uwłaszczeniu włościan. (źródło „ TYGODNIK NIEDZIELNY” Nr 25, pismo ludowe, Lwów dnia 18. Czerwca 1869 r.)
Na ks. proboszcza w Lututowie została nałożona grzywna w kwocie 300 r. za ukrywanie powstańca. Nie odmówił On również służącemu Walentemu Kowalskiemu z Ostrowa Wielkopolskiego, chociaż dla bezpieczeństwa z datą 1865 r. wpisu 3 poległych powstańców. Wpis ten to zarazem jedyny wpis w księdze zmarłych poległych powstańców w bitwie pod Lututowem. Pierwszy wpis nr 18/1865 to akt zgonu Macieja Michalaka z Zacharzewa l.27. Następnie aktem nr 19 z roku 1865 odnotowany jest +Jan Jurek z Krępy l. 21. Na końcu z zasłużonej dla Polski z niemieckiej linii Unrugów zapisano Zygmunta, ale jako OTTOMAR VON UNRUCH l.40. Warto, by Ostrowianie podali jak zapisano Zygmunta Unruga w akcie chrztu.
GAZETA W. XIĘSTWA POZNAŃSKIEGO Nr 118 Dnia 23 maja 1863 r.,
Staatsanzeiger i Ostsee Ztg.— donoszą, że w Królestwie Polskiem zanosi się na zwołanie pospolitego ruszenia, a jak lud prosty ukraiński i polski nazywa »Czerniawy«, to jest mas ludu zalewających aż czarno ziemie, a na dowód przytaczają odezwę i instrukcyą pułkownika Taczanowskiego z d. 14. Maja, w której powiada, że nie czas bawić się w powstanie, staczać boje pojedynczemi obozami z Moskwą, ale cały naród powinien do wojny z nią wystąpić i niesłuchać ludzi ograniczonych lub złej wiary, jakoby włościanie byli przywiązani do Moskwy, bo jak sam słyszał na wielu miejscach mówiących włościan, niech panowie i księża staną na naszem czele, a wszyscy pójdziemy na Moskali.
Tym końcem ogłosił instrukcyą pułkownik Edmund Taczanowski naczelnik siły zbrojnej województwa kaliskiego, która brzmi wedle dzisiejszego Staatsanzeigera jak następuje:
INSTRUKCYA.
Celem rozwinięcia organizacyi powstańczej województwa, naczelnik siły zbrojnej województwa kaliskiego stanowi, co następuje:
1) Komendanci wojskowi winni zająć się niezwłocznie przygotowaniem jak największej ilości broni pod najsurowszą odpowiedzialnością przed doraźnym sądem wojennym.
2) Ciż komendanci obowiązani są utworzyć listy spisowych od lat 18 do 35, których za porozumieniem się z naczelnikami wojennymi powiatów, powoływać będą na punkta zborne.
3) Powoływanie spisowych odbywać się ma za pośrednictwem wójtów gmin i naczelników miast, którzy wręczą spisowym imienne wezwanie z pieczątką naczelnika powiatu. Wójtowie gmin obowiązani są osobiście dostawiać spisowych na punkta zbrojne. Spisowi, którzyby po otrzymaniu wyżej wymienionego wezwania nie stawili się, oddani będą niezwłocznie pod doraźny sąd wojenny.
4) Wszyscy wójci gmin jak również naczelnicy miast niezajętych przez załogi moskiewskie, winni są uzbroić całą ludność męzką w kosy, piki lub cepy husyckie.
5) W razie odgłosu blisko toczącej się bitwy cała tak uzbrojona ludność męzka mając na czele właścicieli ziemskich lub ich zastępców, wójtów gmin i księży, winna spieszyć na plac boju, aby wykonywać dywersyę na tyły nieprzyjaciół.
Wszyscy nieposłuszni temu rozkazowi ulegną doraźnemu sądowi wojennemu.
Dnia 14. Maja 1863. Pułkownik Taczanowski, naczelnik siły zbrojnej województwa kaliskiego.
Instrukcja była zbieżna w swej treści z wydaną przez płk Langiewicz początkowo naczelnik sił powstańczych województwa sandomierskiego, według którego tylko dyscyplina w szeregach powstańców mogła zapewnić rygor. Z dniem 11 marca zostaje dyktatorem powstania. – ( źródło; Pisma Wojskowe Dyktatora – Listy o Powstaniu 1863 r.). Szczegółowy opis w moim opracowaniu Koziołek 1863 z pola bitwy do wieczności. Teraz po przeczytaniu Instrukcji Taczanowskiego zastanawiam się jeszcze głębiej, jak władza wypełniała te zalecenia na terenie gminy Lututów.
W dużym uproszczeniu – hasłowo, jednym z wielu dokumentów tamtego okresu wspomnę przebieg bitwy na skraju lasu Koziołek pod Lututowem. Dokument został opublikowany – GAZETA W.XIĘSTWA POZNAŃSKIEGO Nr 142 Dnia 22 czerwca 1863 r.
— Pod Lutatowem kiedy kosyniery przebierający się do większego hufca pod Wieluń opadnięci przez Moskwę znienacka krzyknęli pardon, a żołnierze niewiedzieli co robić i zaprzestali strzelać, wówczas pułkownik Pomarańców krzyknął: Rozkałatać kak kapusta (posiekać na kapustę). Strzelanie i siekanina rozpoczęła się, a kosynierzy pochwyciwszy znów za kosy zaczęli także się bronić i część ich przebiła się przez szeregi moskiewskie, pozostawiwszy na placu 50 zabitych i 60 rannych.
Czytając opis tej bitwy, zwłaszcza urywek w którym jest mowa o podziale oddziału, wracam myślami do faktu, kim był 95-letni starzec Żyd Herszlik Kasztan, który sam w wspomnieniach opowiada historię wyprowadzenia oddziału z bitwy pod Lututowem słowami; Później była wielka bitwa w Lututowskim lesie. Zostaliśmy okrążeni przez kozaków. Orłowski lubiał mnie bardzo i pamiętam, jak dziś, powiedział do mnie: — Zginęliśmy, Herszko, co ? Wówczas wpadłem na pomysł. Poradziłem, by rozpalono wielkie ognisko, a sam, znając dobrze te strony, pod osłoną nocy wyprowadziłem cały oddział.
Czy tak mogło być. Czy Orłowski był tutaj, w tej bitwie. Prawda, czy opowieść uczestnika powstania u schyłku życia. A jeżeli faktycznie tu był, czy to był Tatar.
Dziś (kontynuuje korespondent) to jest 19. czerwca 1863 r. doszła nas wiadomość, że Moskali w powrocie do Kalisza napadł Taczanowski przeważnemi siłami i na głowę pobił, przyczem najwięcej huzary ucierpieli. Opowiadają że 295 jeńców, gdy ich z Sieradza do Łęczycy prowadzono, Polacy odbili.
Hasłowo wspominam bitwę, bo nie o niej dzisiaj rozpatrujemy. Przedmiotem rozważań jest ciągle zagadnienie, gdzie pochowano po tragicznym mordzie w bitwie pod Lututowem poległych żołnierzy – młodych ludzi którzy przybyli tutaj z Wielkiego X. Poznańskiego wyciąć na licu Moskala – ,,Tutaj jest wolna niepodległą Polska, czas się stąd zabierać.” I chociaż wtedy to oni polegli, wkrótce zostali pomszczeni i kilka dekad później ich siła myśli o Niepodległej, w 1918 r. staje się faktem.
Jakim był i w jaki sposób płk Pomarańcow traktował rannych powstańców i właścicieli dóbr obrazuje opis W 1863 r. w czasopiśmie – GAZETA W.XIĘSTWA POZNAŃSKIEGO Nr 176 Dnia 31 lipca 1863 r.
Z Kaliskiego , 21. Lipca. — Donieść wam muszę o nowych a strasznych gwałtach i bezprawiach, popełnionych w naszem województwie przez dowódzców moskiewskich, depczących wszelkie zasady słuszności i głoszących z cynizmem najnikczemniejsze zasady burzące podwaliny społeczności. A nawet ci dowódzcy i te władze moskiewskie nietylko jawnie propagują rewolucyę antysocyalną, lecz wprost sami wykonywują rabunek i rzeź.
W dniu 15. Lipca patrol kozacki postępujący przed oddziałem dowodzonym przez pułkownika Pomerancowa (Dowódzca pułku białozierskiego, który napiętnował się hańbą , jako odznaczający się grabieżą i mordowaniem rannych.), który z Wielunia ciągnął z trzema rotami piechoty, pochwycił na drodze pana Edwarda Prądzyńskiego, właściciela dóbr Wola Wiązowa w powiecie Sieradzkim. Kozaki odprowadzili ujętego do Pomerancowa, stojącego wówczas w miasteczku Pajęnczno. Pułkownik ten zaraz przystąpił do indygacyi p. Prądzyńskiego, lecz śledztwo to odbywał bijąc go, katując, jak również jego furmana. Zbitego okropnie pana Prądzyńskiego zabrał następnie z sobą, a zaaresztował po drodze p. Franciszka Zbijewskiego z Chorzowa i pana Stanisława Walewskiego z Zdemina, z temi porwanemi osobami przybył na noc do Woli Więzowej, własności pana Prądzyńskiego, gdzie ścisłą rewizyą wykonał a zarazem rabunek. Właściciela wsi i dwóch innych zaaresztowanych, kazał porzucić w stodole na boisku obok koczującego żołdactwa; niedozwolił zaaresztowanym z nikim z ludzi miejscowych się widzieć i przynieść im nawet szklanki wody do picia. Przy odbywaniu rewizyi, Pomerancow zabrał powóz, konie cugowe Prądzyńskiego i wszystkie sprzęty domowe, a konie i bryczkę na której go ujęto, oddał na wyłączną i bezwarunkową własność kozakom, którzy byli w patrolu.
Po przenocowaniu na drugi dzień rano pułk. Pomerancow i major Pisanko postawiwszy wojsko pod bronią, zwołali wszystkich włościan i całą służbę dworską, a do zgromadzonych Pomerancow przemówił w następujących słowach, które tu dosłownie cytuję: »Słuchajcie dzieci! Ująłem waszego dziedzica tego złodzieja i innych dwóch okolicznych złodziei. Oni tam siedzą w stodole, bo tu na dworze razem ze mną być niewarci. Słuchajcie, jak wszystkich tych złodziei wyłapiemy, to te wszystkie dworskie budowle zniszczemy, a grunta wam wszystkie wraz z lasami na bezwarunkową własność oddamy. Taka jest wola waszego ojca N. cesarza. Starajcie się i wyłapać tych złodziei i dostawiajcie ich do mnie, a każdy z was za złapanego dostanie dwa razy tyle ziemi co posiada.«
Zebrani włościanie odpowiedzieli na tę przemowę milczeniem i westchnieniami.
Następnie kazał Pomerancow ze składu dziedzica dać 150 garncy wódki wojsku i włościanom, a widząc ich cokolwiek już napitemi, kazał sprowadzić jeńców i wszystkich oprowadzać do koła przed zgromadzonemi z najgrawaniem i szyderstwem.
W końcu wszystkich ujętych zabrał z sobą do Wielunia, gdzie pomimo powtórnego katowania, nie mogąc nic wyciągnąć od Prądzyńskiego, pod silną eskortą odesłał do Warszawy.
Na trzeci dzień przybył pułkownik Muchanow z oddziałem żandarmów i komisyi śledczej. Po drodze zabiera właścicieli z majątków, robi rabunek we dworach nazywając go rewizyą, jak to było u p. Chrumigowskiego, pani Rogawskiej właścicielki Kodręb, a żonom i dzieciom właścicieli grozi i straszy chłostami.
Czy można tutaj jeszcze coś dodać? Chyba nie.
W Wieluniu wydała Moskwa następujący nakaz złożenia adresu, wraz z kopią onego:.
W Wieluniu dnia 3. (15) grudnia 1863 r. naczelnik powiatu wieluńskiego do wójtów gmin i burmistrzów miast.
„Naczelnik wojenny powiatu wieluńskiego wielmożny pułkownik Żetuchin, wezwawszy na dzień dzisiejszy do siebie zamieszkałe w okolicach miasta Wielunia duchowieństwo, obywateli ziemskich i osiadłych w temże mieście mieszkańców, i wystawiwszy im smutne klęski i nieszczęścia, jakie od kilku miesięcy królestwo Polskiej dotykają, a zarazem wykazawszy dwa tylko środki zapobieżenia nadal temu zgubnemu położeniu kraju, to jest: albo dalszą surowszą jeszcze od dotychczasowej represję, lub też zaniesienie do podnóżka tronu błagalnego wierno-poddańczego adresu, pozostawił zgromadzonym osobom wolność oczekiwania na dalsze wypadki losu, lub też przedstawienie do wiedzy i łaski Najjaśniejszego Pana adresu o przebaczenie winy za przeszłość i najmiłościwszą ojcowską opiekę Jego cesarsko królewskiej Mości na przyszłość. Wskutek tego zgromadzeni przygotowany adres o jakim mowa podpisawszy, upraszali naczelnika wojennego powiatu wieluńskiego o poniesienie onego właściwą koleją do wiedzy i najmiłościwszego przyjęcia Najjaśniejszemu Panu. Naczelnik wojenny zakomunikował mi kopię rzeczonego adresu z zamieszczonemi na nim podpisami, celem przesłania onego prezydentowi miasta Częstochowy, wójtom gmin i burmistrzom miast z poleceniem, aby ci o zaniesionym adresie niezwłocznie zawiadomili wszystkich mieszkańców, w obrębie ich administracji zostających , i przyjmowali od nich podpisy do podanego adresu, o ile wzmiankowani mieszkańcy takowe składać są chętni. Podpisy takowe mają być w każdej gminie na Oddzielnym arkuszu lub na kilku, jeżeli jeden arkusz nie wystarczy, zamieszczane i nadesłane najpóźniej do dnia 19. (31) grudnia bezpośrednio naczelnikowi wojennemu powiatu wieluńskiego, a to w tym celu, iżby takowe dołączone być mogły do podanego już adresu. O tem wszystkiem zawiadamiając prezydenta, wójta gminy i burmistrza miasta i przesyłając w odpisie wzmiankowany wiernopoddańczy adres z podpisami na zasadzie udzielonej mi przez JW . gubernatora cywilnego warszawskiego informacji z dnia 28. listopada (10. grudnia) r. b. nr. 56 polecam … ścisłe i śpieszne wykonanie powyższego zarządzenia pod surową odpowiedzialnością za niedokładność lub opóźnienie.
Podp. Szraidecki, sekretarz powiatu /
Kopia:
„Najjaśniejszy Panie! Najmiłościwszy cesarzu i królu!
„Klęski i nieszczęścia, jakich kraj nasz od kilku miesięcy doznaje, przez twoje tylko nieograniczone miłosierdzie Najjaśniejszy Panie uchylone być mogą, i królestwo Polskie jedynie mądrością twoją kierowane wrócić może do tego stanu , w jakim je teraźniejsze burzliwe wypadki zastały.
,.Przekonani o tem z głębi serca, my mieszkańcy wszystkich stanów powiatu wieluńskiego, korząc się u stóp twego majestatu, błagamy cię Najjaśniejszy cesarzu i królu, o wspaniałomyślne darowanie nam winy za przeszłość, i przypuszczenie nas nadal do tych łask, jakiemi cieszą się poddani innych krajów obszernego państwa pod opieką twoją zostających. Niniejszy błagalny adres składamy u podnóżka tronu Waszej cesarsko królewskiej Mości jako wyznanie naszej wiernopoddańczej uległości.“
Tu następują własnoręczne podpisy.
Mijają dni, miesiące, a z upływem czasu przygasa i powstanie.
Z Kaliskiego donoszą do Chwili pod d. 6. b. m .:, ( stycznia 1864 r.)
„Z nastaniem zimna działalność wojskowa tam mniej jest natężoną. Powstanie jednak nie upadło, a siły nasze wojskowe, rozdzielone na drobne oddziałki po 60, 50 i 30 ludzi, rozmieszczone i prowadzone według systemu naczelnika sił zbrojnych naszego województwa, pułkownika Kopernickiego, bez wielkich wysileń przetrwają do lepszej pory, w której możliwem się stanie nagromadzenie większej liczby ludzi. Pułkownik Kopernicki, który po klęsce pod Kruszyną i wyjeździe jenerała Taczanowskiego utrzymał i uratował powstanie w naszem województwie, dał mu najpraktyczniejszy sposób przetrwania miesięcy zimowych, niesprzyjających bojowej akcji. Tutaj muszę dodać, w 1863 r.— Taczanowski, po boju pod Kołem, który miał miejsce d. 6 maja 1863 r , gdzie poległ waleczny kapitan Kazimierz Unrug, mając 1300 ludzi stacza walkę pod Ignacewem z 5000 Moskali mających sześć dział, a po morderczym boju ulega przeważającej sile. Straty nasze są 190 zabitych, 100 rannych. Polegli: major Strzelecki, szef sztabu ; Murzynowski i Turno, dowódcy ; Sokolnicki, Jackowski, Sawicki, Dzierżanowski, oficerowie. Strata Moskali 500 zabitych i tyluż rannych. Taczanowski odcięty od sztabu i oddziału.
Pozostałą kolumną 300 dowodzą Ostoja, Miskiewicz, Pieniążek i Brodziński.
Po klęsce w bitwie pod Kruszyną, Taczanowski powraca do Wielkiego Księstwa Poznańskiego, a powstanie na naszym terenie praktycznie upadło.
Moskale jednak zmuszają czasem oddziałki nasze do przyjmowania bitew z przeważnemi siłami i odnoszą małe zwycięztwa, które im wielkiego pożytku, nam wielkiej straty nie przynoszą. Taką potyczkę stoczyli z jednym z oddziałków powiatu kaliskiego pod Boczkami d. 31. grudnia. Straty Moskali nie są nam wiadome, z naszej zaś strony legło na placu dziewięciu walecznych, a drugich dziewięciu Moskale zabrali do niewoli.
Szanując dziedzictwa swoich Ojców i przyszłości własnych dzieci, nie przemieszczamy się w pustce i w pustkę nie podążymy. Nadal pozostaje pytanie gdzie jest miejsce spoczynku pomordowanych w boju na Koziołku pod Lututowem.
Wielu na to pytanie szukało odpowiedzi. Wiele w tym zakresie już zrobiono, ale tutaj należy podkreślić, dopiero po upadku komuny , w III RP po przemianach politycznych w 1989 r., a tak naprawdę po 1993 roku, w którym to wojska rosyjskie opuściła terytorium Polski, z prostej przyczyny – wcześniej było to po prostu niemożliwe.
Parę tygodni temu już wspomniałem „W tym tygodniu całkiem niespodziewanie była mieszkanka Łęk Dużych Pani Elżbieta Pietraszewska przekazuje do mojej wiadomości szereg informacji, łącznie z podaniem nazwiska jednego z Powstańców który zbierał zwłoki poległych kompanów – ciał żołnierzy z pola bitwy na wóz celem przewiezienia ich do wspólnych mogił. Z pola bitwy zbierane były również zabite konie, złożone w wykopanym dole niedaleko miejsca pochówku poległych.”
Pani Elżbieta Pietraszewska, zanim zaczęła opowiadać historię własnej rodziny sięgając prapradziadka, mieszkańca Łęk Dużych Marka Gałę, syna pradziadków Antoniny i Franciszka Gały, również mieszkańców Łęk Dużych, poprzedziła wypowiedź wspomnieniem kilku faktów z minionych lat, mających związek z tradycją, i życiem codziennym mieszkańców Łęk Dużych. Jest to w dużym stopniu zbieżne z ustalonymi już istniejącym w dokumentach odkopanych i opisanych w poprzednich moich opracowaniach. Słuchałem to z dużym zainteresowaniem, bowiem kolejne fakty omawiane przez Panią Elżbietę Pietraszewską pochodziły nie z przeczytanych opisów tamtych lat, lecz wiedzy zasłyszanej w domu rodzinnym przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Wspomina duże przywiązanie do pochówku na cmentarzu w centrum przy kościele wówczas jeszcze drewnianym, i dużą niechęć wiernych do pochówku na cmentarzu tzw. „w polu”, który powstał w pierwszej połowie osiemnastego stulecia przy drodze na Łęki Duże, po prawej stronie głównego obecnego wejścia na cmentarz (kwatera z kaplicą Rodziny Cieleckich ze Świątkowic). Nie potwierdziła również możliwości pochówku poległych Powstańców na nowym cmentarzu, ani przeprowadzenia ich ekshumacji. Znana jest Pani Pietraszewskiej historia ostatnich dni kościoła drewnianego rozebrane przed budową obecnego murowanego, i fakt sprzedaży bali drewnianych mieszkańcom Łęk Małych, wykorzystanych do budowy budynków mieszkalnych w tejże wsi. Nadmienia, że Jagiełło przebywał w okolicy Łęk, wcześniej Królewskich, z czasem z folwarkiem, i karczmą przy głównym szlaku z Naramic do Niemojewa i dalej. Jagiełło osobiście przebywał w tych stronach, w celu uporządkowania poczynań Opolczyka, tj. ponownego przyłączenia Wielunia do Korony, wcielonego za panowania Opolczyka do Śląska. Dalej we wspomnieniach okolic obecnych Łęk Małych rozmówczyni opisuje je, jako częściowo podmokłe, miejscami o dużych wzniesieniach terenu, które zniknęły wynikiem pozyskiwania przez mieszkańców piasku do budowy. Liczne wzniesienia zauważalne są jeszcze na mapach z XVII i XVIII w.
Karta Królestwa Polskiego / Топографическая Карта Царства Польского / Carte Topographique du Royaume de Pologne (Mapa Kwatermistrzostwa) 1:126 000, 1864 r. z zbiorów Biblioteka Uniwersytecka im. Jerzego Giedroycia w Białymstoku. Fot. Autor
Znana jest Pani Elżbiecie Pietraszewskiej historia przydrożnej kapliczki.
W trakcie dalszej rozmowy otrzymuję wykaz przodków Pani Pietraszewskiej w prostej linii od czasu Powstania Styczniowego prapradziadka Marka Gały, ojca Franciszka Gały.
Wykaz przodków Pani Pietrzykowskiej w prostej linii od czasu Powstania Styczniowego. Fot. Autor
I krótki opis poświęcony pochówku Powstańców.
Opis Pani Elżbiety Pietrzykowskiej pochówku Powstańców. Fot. Autor
W księdze metrykalnej zgonów w parafii Lututów w 1938 r. został odnotowany przez ks. proboszcza Wincentego Glass zgon pradziadka Franciszka Gały.
Wpis zgonu Franciszka Gały. Fot. Autor
Franciszek i jego żona Antonina Gała zostali pochowani na nowym cmentarzu.
W dalszej rozmowie ustalam, że ojciec Franciszka Gały, Marek Gała został pochowany jeszcze na starym cmentarzu przy drewnianym kościele. Jak z tego wynika, przez kilka lat po powstaniu nowego cmentarza chowano zmarłych na starym i nowym cmentarzu. Stary cmentarz, z czasem systematycznie likwidowany, obok rynku w Lututowie istniał do połowy ubiegłego stulecia. Córka Antoniny i Franciszka Gały, Stanisława Gała chodziła codziennie do kościoła w Lututowie, pomodlić się i odwiedzić groby, w tym grób dziadka Marka Gały.
Z chwilą nastania ks. Najmana, który przystąpił do zmiany ogrodzenia drewnianego na murowane, resztką grobów na cmentarzu przy kościele została rozplanowana, bez ekshumacji. Wszyscy pochowani przy drewnianym kościele przeszli do wieczności, a złożone w grobie doczesne szczątki zostały wchłonięte przez ziemię tych grobów. W dalszej rozmowie padają słowa jakże istotne, kilku powstańców (wyższych rangą) przywieziono i pochowano na cmentarzu, ale nie nowym, lecz jeszcze starym przy drewnianym kościele obok rynku. Groby zostały poświęcone. Pozostali z pola walki zostali zebrani na wozy i przewiezione do lasu na skraju pól w Łękach Dużych, i pochowani we wspólnych mogiłach, a dokładniej trzech. Były wysokie, pamiętam jeszcze jako dziecko, wspomina Pani Elżbieta Pietraszewska, na tyle że przez ich wyniesienie nie było widać okolicznych pól Łęk Dużych. Wówczas, co również podkreśla rozmówczyni w części opisowej, pochowano ich bez żadnych obrzędów i ceremonii, nie oznakowano krzyżami miejsca pochówku z prostej przyczyny – towarzyszył im strach. Musiało wówczas być im dobrze znane, co robił Pomerancow z przeciwnikami władzy carskiej, jak ich nazywał buntownikami, a pod pozorem rewizji okradał i niszczył majątki dworskie, rodziny zastraszał, a dziedzica wywoził o czym wspomniałem na wstępie. Tutaj należy także podkreślić, że pojmanie tych co przewozili ciała Powstańców w miejsce ich pochówku, nie było zbyt trudne. Wówczas koń i furmanka to rzadkość u włościanina. Na wsi był to nieliczny stan posiadania w gospodarstwie.
Jednym z tych, którzy tego dokonali, jak wspomina rozmówczyni był jej prapradziadek Marek Gała, który furmanką najpierw przewoził ciała poległych Powstańców do wspólnych mogił na skraj lasu pichelskiego przy polach w Łękach Dużych. W miejscu tym, lecz nieco bliżej zakopane zostały martwe konie, wtedy posypywane wapnem przywiezionym z wapienników w Działoszynie, celem uchronienia mieszkańców przed możliwością powstania źródła powstania zarazy – cholery.
Karta Królestwa Polskiego / Топографическая Карта Царства Польского / Carte Topographique du Royaume de Pologne (Mapa Kwatermistrzostwa) 1:126 000, 1864 r. z zbiorów Biblioteka Uniwersytecka im. Jerzego Giedroycia w Białymstoku. Fot. Autor
Po miejscu tym w terenie zostałem oprowadzony przez Panią Elżbietę Pietraszewską. W trakcie rekonesansu podkreśla rozmówczyni, że teren ten zwłaszcza w ukształtowaniu nawierzchni nawet w stosunku do okresu jej dzieciństwa znacznie się spłaszczył, jednak wskazywane miejsca pochówku nadal są wyniesione ponad otoczenie. Historia ta, nie jest opowieścią tuzinkową, i nie można przejść obok niej bez reakcji. Tym bardziej, co osobiście dla mnie jest trochę dziwne lecz zrozumiałe, pod Lututowem, na skraju lasek Koziołek odbyła się może nie największa bitwa, lecz jedna z najkrwawszych, połączona z bestialskim mordem Powstańców, żołnierzy przybyłych na tą Ziemię z Wielkiego Księstwa Poznańskiego przez wojska carskie.
Z oddziału liczącego 250 ludzi prawie połowie udaje się wydostać z pola bitwy, chociaż i oni niedaleko zostali rozbici i wymordowani. Z tych którzy pozostali na polu walki ginie ponad 70 osób z rannymi którzy wkrótce umarli, a reszta to ciężko ranni. Tylu zamordowanych, a jednoznacznego opisu miejsca ich pochówku brak.
Na pytanie Pani Elżbiety Pietraszewskiej, dlaczego w tym miejscu brak jest najprostszego wotywnego oznaczenia – krzyża, czując ciężar odpowiedzialności i zarazem już bezsilność w życiu doczesnym tych którzy zginęli na polu walki w 1863 r., nie wiedziałem co odpowiedzieć. Chociaż jak wspomniałem, przyczyna tego zgoła jest dla mnie dość oczywista. Prawie 125 (1863 – 1989) lat od upływu tamtych wydarzeń, to okres restrykcji i wymazywanie z ludzkiej pamięci siły narodu w walce o wolność i niepodległość. Najpierw carskiej Rosji, później okres I wojny światowej, gdzie na terenie byłej Kongresówki Rosjanie nie prowadzili żadnej ewidencji grobów poległych w wojnie światowej, i miano negatywny stosunek do miejsc pochówku walczących o wolność Polski w przeszłości. Jeszcze gorzej wyglądało to w Galicji wschodniej na Ukrainie, gdzie znaczny odsetek grobów wraz z dokumentami całkowicie zniszczono.
W tygodniku informacyjno – społecznym przy współpracownictwie komisji redakcyjnej — ZIEMIA SIERADZKA Nr 2, z dnia 8 stycznia 1921 r. opublikowano;
Polska — krajem mogił i krzyżów.
Jego fragment:
Na konferencji ministerjalnej ppk. Pieracki przedstawił w referacie, że mamy w Polsce przeszło miljon mogił z okresu wielkiej wojny.
Wojskowość przejęła opiekę nad grobami wojskowymi w r. 1918. Mogił obcych posiadamy w kraju około 900.000. W Galicji wschodniej znaczny odsetek mogił zniszczyli Ukraińcy tak dalece, że nietylko niema z nich śladu, ale przepadł też materjał ewidencyjny. Liczba mogił sięga tam 530,000. W Krakowie przejęto niemal wszystkie akta. W Przemyślu akta zostały zniszczone. W Lubelskiem — większość uległa zniszczeniu, w Warszawie nie było wcale ewidencji. Rosjanie jej bowiem nie prowadzili. Najlepiej prowadzono ewindencję w Poznańskiem.[…]
[…] Celem zaciągnięcia szerokiego ogółu do opieki nad grobami, w dniu 15-ym b. m. powstał Żałobny Polski Krzyż.
Ciekawie przedstawia się cyfrowo ewidencja mogił z dnia 1 kwietnia r. b.
I tak okręg łódzki: pochowano 1062 oficerów i 99,416 szeregowców, t. j. 100,468 osób, w 41,593 mogiłach, w czem 5,352 bratnich.[…].
Później 1918 r., i krótki okres wolnej II RP do 1939 r., przepleciony wojną polsko–bolszewicką (1919 –1921). Następnie okres II wojny światowej (1939-1945). Czas dalszego wyniszczania polskiej tożsamości i wartości chrześcijańskich. Niszczono wszystkie symbole wiary w tym miejsca pochówku tych którzy oddali życie za Polskę. I wreszcie lata (1945-1989) podzielony na okres stalinowski, Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego. To Polska Rzeczpospolita Ludowa, okres komunistycznego państwa uzależnionego od Związku Radzieckiego. Brak szacunku do tradycji minionych lat, własności prywatnej i przekonań ludzi pragnących suwerennej Polski. Okres wpajania idei stalinowskiej, negatywnego stosunku do Kościoła i wszystkiego co nie przebiegało w duchu komunistycznych przekonań. Wyniszczanie pamięci i dążenia do niezależnej Polski. Wiele mogił i dokumentów bojowników o wolną Polskę zniszczono. Panował zakaz czczenia miejsc ich pamięci. Nie bez znaczenia był również fakt przybycia oddziału do Królestwa Polskiego będącego pod zaborem rosyjskim, z Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Dla ludności miejscowej byli żołnierzami walczących o wolność i niepodległość, i tak ich zapamiętane do dzisiaj. Brak więzi rodzinnych, zakaz pochówku, brak prowadzenia ewidencji mogił poległych, ich systematyczna likwidacja i zakaz upamiętniania tych miejsc symbolami wotywnymi – krzyż, kapliczka, nie ułatwia przekazu pamięci następnym pokoleniem tych miejsc.
Dużo w ostatnich latach w tym zakresie zmieniono i zrobiono. Pytanie, ile możemy jeszcze zrobić? I, czy uda się odnaleźć miejsce pochówku? – Ich groby, zwłaszcza w świetle nowych okoliczności, powstałych przekazem mieszkanki Łęk Dużych – Pani Elżbiety Pietraszewskiej.
Marek Zgadzaj