Trzy stulecia kościoła św. Rocha

Wytyczenie przez Kongres Wiedeński granicy na Prośnie skutkowało rozdzieleniem dominium wieruszowskiego na część zachodnią, wcieloną do Prus, i część wschodnią, przypadłą cesarstwu rosyjskiemu.

 

Od r. 1815 przez przeciąg stu kolejnych lat oba organizmy miejskie dzieliła linia demarkacyjna, nic też dziwnego, że tu w Wieruszowie ciążymy bardziej ku Kongresówce, a tam na Podzamczu czujemy większą wspólnotę ze spuścizną Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Czas zasypać mentalny rów graniczny, bo łączy nas dobre sześćset lat wspólnych dziejów, w które dobrze wpisuje się historia kościółka Św. Rocha.

O roku ów ! Roku Pańskiego 1708, dnia 29 lipca, uderzyła na miasto zaraza. Grozą powiało wśród mieszczan, gdy jednego dnia „trzykroć po czterech zmizerowanych zabrała błądząca ręka sprawiedliwości i kary”. Śmiercionośne powietrze nie szczędziło również zakonników. Gospodyni z folwarku mimo wyraźnych zakazów przeora sprzedawał po domach masło, niesubordynowany dzwonnik potajemnie odwiedzał swą chorą żonę, a mielczarz krewnych. Służba klasztorna przepadła bez śladu, a na jej miejsce 3 sierpnia do furty zapukała śmierć. Zebrała obfite żniwo – wkrótce jej ofiarą padli wszyscy zakonnicy, jedynie proboszcz Paweł Tujkiewicz niósł teraz pociechę i posługę mieszczanom, przez okrągły rok dziesiątkowanym i doświadczanym straszliwym „Biczem Bożym”. Sam dotknięty chorobą, niepewny swych dni, ułożył i napisał po łacinie pełen realizmu rapsod żałobny, którego fragmenty tylko zaprezentujemy, w szczególności adresowane m. in. do konfratrów z Bractwa Pięciorańskiego, Bractwa Różańcowego i Aniołów Stróżów.

Modlitwa w świątyniach Pańskich wzywała gniewu Bożego
Stąd opuścił zbrukanych swoich, a przewodników świątyń
Skazał na cierpienie, gdy na ich glos odpowiada milczenie.
Krew na przebaczenie, na osłodę Stygmaty Chrystusa
Jako miód rozlane dla powstrzymania niedoli – odrzuciłeś!
Dziewicy wnet rodzącej dał tajemnice różańca
Jak pozbawionej sił pszczole kwietną łąkę.
Uciekającym w bory zaraz nie folguje
Aniołów wzywają, pomocnej reki oczekując.
Porwał cię Bóg drogo jasny Teofilu
Pierwszyś na urzędzie – pierwszy też do gwiazd podążyłeś.
Wymowę twoją i gest Augustynie, śmierć trzyma w zamknięciu
Stąd mrokiem okryta ambona Słowa Bożego.
Na polach szerokich ostatni dech wydałeś Edwardzie
Zaraz cię tam wygnała i pod ziemię wtłoczyła pośpiesznie.
W Świbie Rudolf runął; ani wieśniacy ani osadnicy
Ani nawet mieszczanie nie powstrzymali Palca Bożego.
O święci Ojcowie Paulini, ozdobo Pawłowej pustelni
O brzasku słońca w pusty grób przemienionej.
A cóż ja uczyniłem, że w piekielnej zawierusze
Sen zmęczonym oczom ulgi nie przynosi?
Między nadzieją a strachem upadam, tocząc się ku ostateczności.
Ktoś życie porywa, polec będzie czynem moim ostatnim.
Jakiż to los tajemny, że w lasach się ukrywam?
Jakież to kary jeszcze się gotują – daremnie roztrząsam.
Spóźnione i próżne lamenty oddanych piekłu
Gdy sprawiedliwość Prawica Pańska wymierza.
Idąc przez spustoszony do cna świat
Jedynie Bożej wyglądam pomocy.
Pasterzem jestem, który owce wypasa i usidlonego szuka
Stada, które jak smutna gołębica pojękuje.
Jedni po lasach, inni na rozstajach dróg krzyczą
Jeszcze inni na łąkach albo tam gdzie Prosna płynie.
Nie krzepi Prosna jak Betsaida – skarżą się
Mizeracy, pętami zawieruchy nad nią zmożeni.
A więc wystawił Bóg owce swoje na bolesne razy
A żadnych, którzy by ludziom pomoc nieśli – nie uświadczysz.
Rękoma mymi niosłeś pomoc w dolinę niedoli
By Chlebem Żywota umierającego ożywić człowieka.
Na zawsze ślubem twym związany, gotowym żyć
Lub życie porzucając, umrzeć.

Ci co przetrwali, wsparci gorliwością i zasobami skarbony ks. Pawła Tujkiewicza, wznieśli za wałem Starego Wieruszowa, a więc na miejscu schronienia, gdzie odprawiali polowe nabożeństwa podczas epidemii, kościółek dedykowany trzem świętym orędownikom dotkniętych zarazą – Rochowi, Rozalii i Sebastianowi.

Wotywna kaplica już w 1720 r. przykryta była gontowym dachem, wewnątrz zaś mieściła trzy ołtarze – Obrzezania Pańskiego, Św. Rocha, Św. Franciszka Ksawerego. Wprawdzie kielich i inne paramenty przechowywano w farze Św. Bartłomieja, to jednak dla strzegących nowej świątyni tuż obok wystawiono mały domek. Dwa lata później proboszcz uposażył nową fundację sumą 2000 zł, zapisaną na synagodze krotoszyńskiej, i wywiązywał się z wynikających stąd intencji, odprawiając przy ołtarzu Św. Rocha cotygodniową mszę św. za kapłana Stanisława i cokwartalne anniwersarze z oficjum za zmarłych. Równocześnie trwały prace przy upiększaniu, zakończone wzniesieniem dwóch sygnaturek, no i pojawił się pierwszy znany pustelnik, urodzony Sebastian Grotowski z Trzeciego Zakonu Św. Franciszka (r. 1753). Mieszkał we wspomnianym domku, nosił się zgodnie ze zwyczajem ówczesnych eremitów, utrzymywał się jedynie z ofiar.

Nowe Oratorium wzniesiono od fundamentów dość szybko na miejscu dawnej kaplicy w r. 1775, staraniem i nakładem dziedzica Aleksandra Walewskiego. Benedykował je wraz z cmentarzem tegoż roku oficjał wieluński Piotr Załuskowski. Jak dawniej rezydował przy nim pustelnik, dewot Konrad Trawiński, profes Trzeciego Zakonu Św. Franciszka, który wzorem patrona miejsca udał się w r. 1779 na pielgrzymkę do świętego miasta Rzymu. Miał wówczas lat 40, do eremu już nie powrócił, a jego miejsce zajął Serafin Buczyński, w r. 1790 86-letni pustelnik. Przeprowadzona siedem lat później wizytacja wspomina natomiast eremitę Walentego Pośpieszyńskiego. Kościół miał wówczas drewniany chór z 5-głosowym pozytywkiem i trzy ołtarze – Wielki Św. Rocha i boczne NMP Częstochowskiej oraz Św. Józefa. Taki stan odnotowuje jeszcze wizytacja z r. 1811, dorzucając co nieco wiedzy o wprowadzeniu odpustów na Św. Rocha, oraz o domku eremity: budynek dwuizbowy z sienią, komnatą i chlewikiem, kryty strzechą. Ostatnim jego lokatorem był Maciej Loga (w r. 1767 wpisano go do cieszęcińskiego Bractwa Św. Izydora), zmarły w r. 1806 na puchlinę wodną w wieku 75 lat i pochowany na okalającym kościółek cmentarzu.

Sięgająca już 200 lat tradycja odpustowa żywa jest do dziś i warto odwiedzić kościółek właśnie w święto patrona, 16 sierpnia. Jeśli zjawimy się tam dostatecznie wcześnie, nim dotrą tradycyjne pielgrzymki z Opatowa i Wieruszowa, będziemy mogli w ciszy podziwiać piękno wiekowych ołtarzy i kilku obrazów pochodzących z dawnej fary Św. Bartłomieja. Odnowione gruntownie staraniem ks. dziekana Karola Galewskiego, proboszcza parafii Nawiedzenia NMP, odzyskały dawną świetność i łatwo docenić ich walory. Nieco trudniej dostrzec jedyną zachowaną pamiątkę po Fundacji Szpitalnej, spiżowy dzwon bijący „U Św. Rocha” co najmniej od r. 1781!

Jerzy Maciejewski.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Kuźnica Skakawska. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments