Spełniony pod każdym względem

Rozmowa z poetą Eugeniuszem Toruńskim

Eugeniusz Toruński – wieruszowianin od najmłodszych lat rozkochany w poezji. W swoim dorobku twórczym posiada trzy wydane drukiem tomiki: „Idę do Pana”, „Miłość i polityka”, „Spełnienie”. Jest emerytem cieszącym się życiem rodzinnym.

Priorytetem w twórczości pana Eugeniusza Toruńskiego jest podążanie za horacjańską dewizą życia – „ carpe diem – chwytaj dzień, ciesz się chwilą, żyj daną chwilą, chwilo trwaj – jesteś piękna. Ileż w obecnym tomiku utrwalania doznanych przeżyć, wzruszeń, głębokich uczuć, zadumy nad pięknem przyrody” – nikt trafniej nie przedstawiłby twórczości Pana Eugeniusza Toruńskiego jak Pani Danuta Maciejewska, która napisała posłowie do ostatniego tomiku wierszy „Spełnienie”, od którego rozpoczynamy rozmowę z poetą.

Anna Świegot: Ostatni tomik Pańskich wierszy nosi tytuł „Spełnienie” – czy naprawdę czuje się Pan spełniony?

Eugeniusz Toruński: Tak, i to pod każdym względem. Jako ojciec, dziadek, pradziadek – dwoje dzieci samodzielnych, jakoś radzą sobie w życiu. Starsze wnuki już pracują, mają rodziny, mieszkania. Najmłodszy jest uczniem V klasy i wraz z jego mamą mieszkamy razem. Jako były pracownik- przez wiele lat na kierowniczych stanowiskach, za dobra pracę, zaangażowanie społeczne, polityczne – wysokie odznaczenia państwowe (dwa razy Złoty Krzyż Zasługi), wyróżnienia, dyplomy. A nawet, co jest ulubionym męskim tematem, służbę wojskową ukończyłem w stopniu porucznika. Po ostatnim, trzecim już tomiku wierszy, również i w tej twórczości uważam się za pełni spełnionego.

AŚ. No tak, trzy tomiki wierszy: „Idę do Pana”, „Miłość i polityka” i ten ostatni „Spełnienie”. Proszę przybliżyć pokrótce swoją twórczość.

ET. Wiersze zebrane w tomiku „Idę do Pana” były pisane pod wydawnictwo kościelne aż z Lublina, reprezentowane przez pana o nazwisku łatwym do zapamiętania – Hermaszewski. Kontakt się urwał, wierszyki zostały. Dzięki życzliwości finansowej kolegi (nazwisko jest w tomiku), udało się tomik ten wydać.

Tomik „Miłość i polityka” wydany na początku tego roku zawiera ponad 80 wierszy i ok. 100 fraszek pod wspólnym tytułem ”Myśli kosmate”. Jest to zbiór wierszy od początku mojego „wierszowania” – od 1952 roku („Jesienny deszcz” – już historyczny temat, dwie kobiety kopią ziemniaki dziabkami – motykami) aż po wigilię 2011 roku. Niestety, w młodych latach zaangażowałem się w politykę antysowiecką, patriotyczną i te wiersze musiały lądować głęboko w szufladzie. Prawie wszystkie wiersze są zaopatrzone w daty ich powstania, co jest istotne dla możliwości czasowego ich umiejscowienia, tym bardziej, że to przecież okres wielu dziesiątków lat i zaistniałych przemian historycznych.

Ostatni tomik „Spełnienie” zawiera wiersze od nocy sylwestrowej 2012 roku do 21 sierpnia 2012 roku i zaraz też został oddany do druku. Druk został zakończony 10 października. Tomik zawiera 55 wierszy (w tym jeden z dawnych lat – „Dola cygana” Kętrzyn 1958 r.).

Musze tu nieskromnie przyznać, że był to wyjątkowo twórczy okres. Tematyka wierszy bardzo rozmaita, inspirowana zdarzeniami, zasłyszanymi słowami, osobistymi refleksjami. Kilka utworów pod wpływem ulubionej poezji ks. Jana Twardowskeigo. Bywały takie chwile, że w wieczornej ciszy nic do głowy nie przychodziło. Wydawało się, że już wszystkie tematy wyczerpane. Ale oto patrzę na mój stary kredens, a tam mała figurka Chrystusa Frasobliwego – pamiątka po plenerze rzeźbiarsko – malarskim organizowanym w Domu Pomocy Społecznej Chróścinie Wsi, gdzie przez 35 lat byłem dyrektorem. Już jest temat – tylko usiąść i pisać. No, również ten stały kredens stał się tematem wiersza.

Napisanie wierszy stanowi ta najistotniejsza część procesu wydawniczego. Ale również dalsze poczynania są bardzo istotne i w przypadku powstania tego tomiku nastąpił szczęśliwy zbieg tych wszystkich działań. Pozwoli Pani, Pani Redaktor, że wykorzystam ten wywiad aby raz jeszcze publicznie pokłonić się tym wszystkim, których działanie i życzliwość umożliwili tak sprawne wydanie tych wierszy. Dziękuję Pani Agacie Adamczyk z Teklinowa, która prawie bieżąco przepisywała komputerowo moje nie zawsze czytelne oryginały. Pani Danucie Maciejewskiej, „mojej polonistce” za cierpliwe korekty i wspaniale napisaną przedmowę. Szczególny pokłon dla szefów firm współdziałających w tym wydawnictwie, a to: po raz kolejny dziękuję Panu Andrzejowi Kołodziejowi – „Restauracja Floriańska” i Panu Marianowi Juszczakowi – Firma „Juszczak”. Dziękuję Panu Wojciechowi Parnowskiemu, którego wcześniej poznałem przy fachowym osuszaniu mojego mieszkania po awarii instalacji wodnej. Dziękuję poznanym przy tej okazji: przemiłej Pani Iwonie Cłapa – „Maszyny budowlane” i Panu Tomaszowi Łuczakowi – Firma ”Tom Bud”. Podziękowanie dla Wieruszowskiego Domu Kultury.

AŚ. Wspomniał Pan o rzeźbie Chrystusa Frasobliwego, a ja tu widzę jeszcze dwie inne rzeźby.

ET. Tak, ta „wysmukla rzeźba ludowa” stojąca grzecznie w kącie to upominek od organizatorów wcześniejszego pleneru w Bolesławcu przy karczmie w „Starym Młynie”, jeszcze przed pożarem. Upominek ten był zachętą do podjęcia się organizacji plenerów w Domu Pomocy. Upominek, jak się okazało skuteczny. A ta płaskorzeźba wisząca obok zegara, to prezent od kolegi Dyrektora Domu Pomocy Społecznej w Zakrzewie na moje odejście na emeryturę. Również ten obraz jest takim prezentem od Rady Powiatu. Rzecz jasna tych pożegnalnych upominków było wiele.

AŚ. Co bardziej lubi Pan pisać poważną poezję, czy krótkie „Myśli kosmate”?

ET. Te krótkie wierszyki, określone tytułem „Myśli kosmate” powstają w konkretnym momencie. Szczególnie dotyczy to tematyki politycznej – pomysł jest spowodowany konkretnym politycznym zdarzeniem. Niestety, od dłuższego czasu, jak to piszę w kończącym tomik wierszu: „Nawet „kosmata żadna myśl już nie chce do mnie przyjść””. A wiersze… nie lubię takich określeń, ale niestety jest tu potrzebne jakieś „natchnienie”, myśl, która rozwinięta może nabrać kształtu wiersza. Tak to określę, bo przy „białym wierszu”, a jeszcze bez znaków interpunkcyjnych, niewiele to ma wspólnego z wierszem tradycyjnie rozumianym.

AŚ. W których utworach najpełniej przedstawia Pan obraz Wieruszowa i jego mieszkańców?

ET. Wierszy o Wieruszowie za wiele nie pisałem, mogę więc wymienić ich tytuły: „Zamiasto”, „Baraki”. Jest taki wiersz, bardzo stary, bo z 1953 roku, kiedy – wstyd się przyznać, byliśmy na wagarach u św. Rocha i tam powstał wiersz zatytułowany „Moje miasto”. Jest krótki, refleksyjny wierszyk o wieruszowskim cmentarzu („Czy tam”). W najnowszym tomiku, w wierszu pt. „Piękno Polski” pisze, że …”Wieruszów, moje miasto rodzinne dla wielu przybyszów jest tak gościnne. Chociaż niewielkie, „trochę zapyziale”, to jednak schludne i zadbane. Ale uroki jego ocenić będzie w stanie tylko ten, kto tu dłużej pozostanie”. A zatem zachwalam gościnność wieruszowian, namawiam do dłuższego pobytu i pochwalam działania władz o schludny i estetyczny wygląd.

No i wreszcie jest wiersz o wzgórzu św. Rocha i skarbie tego miejsca, starym drewnianym kościołku. W wierszu tym odwołuje się do książki Pana Jerzego Maciejewskiego „Almanach Ziemi Wieruszowskiej”.

AŚ. W Ilustrowanym Tygodniku Powiatowym piszemy o Pańskich spotkaniach autorskich. Z notatek tych wynika, że ma Pan dobre przyjęcie w wielu środowiskach.

ET. Musze się przyznać, że bardzo lubię te spotkania. Być może to moja potrzeba przemawiania pozostała mi po tych kierowniczych stanowiskach i społecznych czy politycznych funkcjach, gdzie mówienie należało do czynności podstawowej. Jak to wcześniej powiedziałem, ostatni tomik przywiozłem z drukarni 10 października a już 16-go w Bibliotece Miejsko – Gminnej w Wieruszowie miałem spotkanie promocyjne. Pogoda była „obrzydliwa” – obfity deszcz i wiatr. Bałem się, kto to przyjdzie. Przyszło ok. 50 osób. To ci moi stali czytelnicy, słuchacze, na których zawsze mogę liczyć. Oprawę muzyczną zapewniła młodzież ze Szkoły Muzycznej w Kępnie.

Dwa dni później, 18.10. zaproszony zostałem do Biblioteki w Brąszewicach (powiat Sieradz) rodzinnej miejscowości mojego ojca. Tu zostałem bardzo mile zaskoczony – utwory moje recytowała młodzież szkolna, dając jednocześnie odpowiednią oprawę muzyczną. Zaszczycili mnie swoją obecnością Wójt Pan Karol Misiak, Prezes Banku Spółdzielczego w Lututowie pan Marian Fita i Dyrektor miejscowego oddziału banku Pani Małgorzata Sowijak. Kolejny wieczór poezji w Domu Pomocy Społecznej w Kochłowach (powiat Ostrzeszów) w dniu 07.11. Dobrze się czuję w środowisku mieszkańców Domu Pomocy i spotkanie to uważam za bardzo udane. 13.11 – spotkanie z uczestnikami Klubu Seniora „Pod Żurawiem” w Kępnie. Było to moje kolejne spotkanie (nie liczę które), z przemiłymi uczestnikami tego klubu, gdzie czuję się już jednym z nich. Na 29-go listopada mam zaplanowane spotkanie promocyjne mojego tomiku „Spełnienie” w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Kępnie. W części artystycznej poza młodzieżą z Państwowej Szkoły Muzycznej w Kępnie wystąpią tancerze „Baranowskiego Studia Tańca”.

AŚ. Pozwoli Pan, że zmienię nieco tematykę naszej rozmowy. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Proszę opowiedzieć naszym czytelnikom jak one wyglądały w czasach Pańskiego dzieciństwa i młodości.

ET. Na początek taka refleksja ogólna – święta Bożego Narodzenia mają najwięcej uroku w czasie, gdy w rodzinie są dzieci. To są, przez swoje obyczaje, głównie święta dla dzieci, dla ich radości.

W tamtych czasach, – od roku 1946 – generalnie uroczystości tych świąt się nie zmieniły: kolacja wigilijna, choinka, pasterka. Ale znacznej zmianie ulęgły właśnie szczegóły. Choinkę ze świerku ubierało się w zasadzie w wieczór wigilijny, przed kolacją, a po kolacji jeszcze jakieś drobne uzupełnienia i pierwsze kolędy. Choinka była ubrana w ozdoby własnej produkcji: łańcuchy ze słomy i bibuły, wydmuszki z jaj, orzechy w „złotkach”, jabłka, cukierki, ciastka. No i świeczki – normalne cienkie świeczki mocowane do choinki przy pomocy specjalnych żabek. Świeczek nie wiele, aby mogły być pod stałą kontrolą, wszak to wszystko na choince ze świerku było bardzo palne. Bywały takie pożary choinek.

Pamiętam pierwszy zakup bombek. Na ulicy Wrocławskiej był sklep żelazny, który zresztą funkcjonował przez wiele lat. Poszedłem tam z matką i zobaczyłem na wystawie (okno niewielkie) szklane cudeńka oświetlone z góry kolorową żarówką. Kupiliśmy kilka tych bombek i lametę. Pamiętam, że przez wiele lat była taka bombka z namalowanym orłem. Prezenty pod choinka (od Dzieciątka) były rano w pierwsze święto. Co to były za prezenty – szalik, skarpety, papcie, sweter, bielizna,. Dla dzieci jakaś książka, jabłko i na dodatek garść cukierków a może batonik. Z zabawek dla dziewczynek lala, ale taka wypełniana trocinami czy watą, dla chłopców może samochodzik z drewna. Z większych atrakcji tego okresu, to odwiedziny przebierańców tzw. króli. Dla podkreślenia różnicy: świąteczny wystrój sklepów (ale też co to były za sklepy) krótko przed świętami a kolędy od wigilii.

AŚ. Co chciałby Pan przekazać Naszym Czytelnikom i Mieszkańcom Naszego miasta i powiatu.

ET. W związku z tym, że rozmowę kończymy świętami dla wszystkich życzenia zdrowia i rodzinnego ciepła. A dla miasta, powiatu – rozwoju gospodarczego tak, aby wszyscy mieli prace. Tylko zatrudnienie, możliwość zarobku daje tą małą stabilizację. I zachęcam do czytania książek, do uczestniczenia w lokalnych imprezach kulturalnych i sportowych.

Dziękujemy bardzo za rozmowę.

Rozmowę przeprowadziła

Anna Świegot

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
...
11 lat temu

Gratulacje, Panie Eugeniuszu. Móc robić to, co się kocha…pozazdrościć.

Anna Świegot
11 lat temu

Witam Panie Henryku. Dziękuję za miłe słowa. Jestem spod znaku bliźniąt 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Anna Świegot

Henryk
11 lat temu

Ciekawy wywiad, zresztą jak wszystkie, które pani Ania przeprowadza. Posiada pani, pani redaktor wyjątkowy dar do rozmowy z ludźmi i do zjednywania sobie ich. To rzadka cecha, posiadają ją wyjątkowe osoby. Czy mogę zapytać, spod jakiego znaku horoskopu jest pani, pani Aniu?
Pozdrowienia od całej mojej rodziny.