Z nożem na kulturę

nozemKiedy mówimy kultura mamy na myśli kulturę elitarną, wiejską, miejską, religijną i mamy nadzieje, że tworzą one wspólnie Polską Kulturę Narodową.

 

 

Kiedy jednak na ten temat zaczynają rozmawiać fachowcy to zdania często są rozbieżne i w zależności od poglądów zdarza się, że niektóre formy kultury są odsądzane od „czci i wiary”.

Około 200 lat temu doszło do sporu klasyków z romantykami. Pierwsi twierdzili, że tak naprawdę to liczy się tylko kultura europejska wywodząca się z tradycji starogreckiej i rzymskiej. Był to system wartości oparty na kompleksie wyższości uprzywilejowanych warstw społecznych. Takiemu rozumieniu kultury przeciwstawiali się romantycy, którzy za naprawdę autentyczną uważali kulturę chłopską i podmiejskiego plebsu.

Konflikt ten trwa po dziś dzień. Co jakiś czas możemy w prasie przeczytać artykuły nacechowane poszlacheckimi i mieszczańskimi atawizmami w stosunku do chłopa i kultury ludowej. W skrajnych przypadkach wypowiedzi te są pełne niechęci jeśli nawet nie wrogości. Bardzo ciekawe przykłady takich wypowiedzi przytacza Aleksander Błachowski w 3 i 4 numerze „Sztuki Ludowej” z 1999 r. Tekst z „Polityki” „Folklor przestał być elementem polityki państwa, czy mówiąc mocniej państwową utrzymanką/…/ Dlaczego nie pogodzić się z myślą, że młodzież na wsi woli dziś zakładać kapele rockowe a nie orkiestry dęte a muzykę techno przedkłada nad mazurka czy oberka?

I dalej stwierdza kategorycznie/…/ tradycyjne znaki kultury ludowej nie służą jednak identyfikacji etnicznej czy budowaniu wspólnoty.

Inny autor napisał’ „Skanseny żywią się śmiercią tradycyjnej wsi wraz z jej tradycyjnie nastawionymi mieszkańcami/…/ Skanseny są więc martwymi wsiami, chyba, że ktoś wpadnie na pomysł jak trupa ożywić.

Ciśnie się pytanie; Czy ktoś ważyłby się napisać, że zamki królewskie w Krakowie i Warszawie to trupy? lub, że pałac Potockich w Łańcucie żywi się śmiercią arystokracji?

W mediach polskich i w języku potocznym funkcjonuje negatywny stereotyp folkloru; jednostronny, zubożony w dużym stopniu fałszywy/…/winą za to obciążam media, ponieważ szukając osobliwości izolują kulturę ludową od obiegu ogólnonarodowego, zmieniają hierarchię tego co jest ważne w tradycji wiejskiej, naruszają intymność małych wspólnot.

Inny autor ogłasza całkowity upadek autentycznej twórczości ludowej/…/twórcy nie kierują się już, jak dawni potrzebą serca, obce jest im boże szaleństwo z braku artystycznego talentu. Są to jakby „trzeźwo kalkulujący rękodzielnicy gotowi odpowiedzieć na każde zapotrzebowanie, produkujący seryjnie bez opóźnień autentyczne świątki”.

Ten sam autor twierdzi; „Zdecydowana większość polskiej kultury ludowej, szczególnie tej odświętnej, obrzędowej powstała jako naśladownictwo kultury wyższych warstw społeczeństwa polskiego/…/Dlatego stroje uznawane za ludowe/…/nie zawierają prawie żadnego elementu, który można by uznać za pierwotny i autentyczny wynalazek kultury ludowej/…/Chłopom imponowały…mundury przedstawicieli wojska i policji zaborczych państw. Przykładem tego jest odświętny strój góralski posiadający wiele elementów zaczerpniętych z mundurów armii austro-węgierskiej”.

W odpowiedzi na tą krytykę można przytoczyć wypowiedź prof. Jan Stanisława Bystronia. „Nie ma jakiejś jednej, jednolitej kultury narodowej która mogłaby by być ważnym dla wszystkich wzorem”. Kulturę narodu porównuje z szeroką rzeką, która powstała z wielu źródeł i wielu dopływów, zresztą jako zjawisko żywe wciąż jest wzbogacana nowymi elementami z których każdy obejmuje określoną część narodu i dlatego są równoprawne bo równoprawne są wszystkie klasy społeczne narodu.

Najstarsza była przedchrześcijańska kultura plemienna. Z czasem powstały dwa nurty; rycersko-szlachecki i ludowy. Przez wiele pokoleń oba te nurty miały wiele cech wspólnych ale gdzieś od XVI wieku nurt ludowy pozostał wierny tradycji plemiennej i to obroniło go później przed rusyfikacją i germanizacją. Za to nurt szlachecki chłonął nowinki z Zachodu i ulegał wpływom Wschodu. Od połowy XIV wieku pojawia się najpierw słaby, później coraz mocniejszy nurt kultury mieszczańskiej, który do połowy XVII wieku w swoich głównych treściach i formach był cudzoziemski i polonizacji ulegał stopniowo. Pomimo wielu przemian i wzorów zachodnich, pomimo wysiłków kościoła zwalczającego wraz z pogaństwem prapolskie zwyczaje i obrzędy na wsi polskiej zachowało się wiele elementów tożsamości narodowej. A nawet powstały gałęzie sztuki nie mające odpowiednika na dworach w kościołach czy miastach jak wycinanka czy haft ludowy.

Absurdem jest doszukiwanie się w stroju góralskim podobieństwa do mundurów austriackich. Nie można też kultury ludowej analizować w odniesieniu do okresu feudalnego i wsi ciemniej, zacofanej, wierzącej w magię i gusła, bezbronnej wobec sił przyrody, cierpiącej głód na przednówku i zniewolonej do pańszczyzny.

Natomiast obraz wsi dzisiejszej z dostępnością do oświaty i wiedzy o świecie z kapitalistyczną gospodarką upoważnia teoretyków kultury do twierdzenia, że lud jako określona pod względem bytu materialnego i kultury duchowej kategoria społeczna po prostu nie istnieje. Stąd konkluzja, skoro nie ma ludu nie ma więc podstawowego warunku do kontynuacji tradycji sztuki ludowej. „Kultura ludowa umarła. Żyje mit.”

Ale czy takie sądy nie są tendencyjnym uproszczeniem?

Fundamentem ludowości jest wiejskość pracy i bytu. Fundamentem twórczości typu ludowego jest kontynuacja regionalnych kanonów stylu, metod warsztatowych, sposobów technologicznych, umiejętności manualnych. Niektórzy socjolodzy twierdzą, że sztuka ludowa musi wtopić się w kulturę masową niejako z natury rzeczy, gdyż jena i druga zaspakaja potrzeby niższego rzędu. Taka perspektywa dla sztuki ludowej już z góry ją degraduje i urabia o niej lekceważącą opinię.

Dotąd mówiliśmy o skrajnych pesymistach traktujących sztuką ludową jako trupa. Ale wśród organizatorów życia kulturalnego na prowincji występują też skrajni optymiści, którzy utożsamiają każde rękodzieło i sztukę amatorską ze sztuką ludową. Ta „ludowość” ma nobilitować, podnosić wartość, pełnić szersze funkcje społeczne-słowem ma dowartościowywać jałową prowincjonalność.

Ta niefrasobliwość-de fakto lekceważąca sztukę ludową potwierdza niejako wywody pesymistów. Zbyt często folklor i sztukę ludową traktuje się jako materiał do eksploatacji z dowolny przekształceniem w celach li tylko ludycznych lub zdobniczych. Traktuje się ją jako twór anonimowy. Można ją zatem bez naruszenia praw autorskich, traktować w sposób dowolny.

„Konsekwencją takiego podejścia do tradycyjnej kultury ludu jest zjawisko paradoksalne; im więcej jest „opiekunów”, im więcej zespołów folklorystycznych, kiermaszy, festiwali, plenerów itp. – tym szybciej następuje erozja wartości fundamentalnych. Dąży się do efekciarstwa scenicznego, gubi odrębności regionalne, nasyca się folklor elementami obcymi jak wykonywanie w Gdańsku melodii i tańcy kaszubskich w manierze latynoamerykańskiej”.

Dlatego powinniśmy chronić te wartości. Po pierwsze dlatego, że ta sztuka i kultura ludowa zginie jeśli nie będziemy dbali o międzypokoleniowy przekaz. Po drugie, że niezależnie od tego jak trudne jest życie ludziom zawsze jest potrzebne czynne uczestnictwo w kulturze, rozwijanie refleksji i potrzeb duchowych wyższego rzędu.

Po trzecie szybkie zmiany ekonomiczno społeczne atakują stary system kultury, naruszają normy, prowadzą do zachwiania poczucia bezpieczeństwa, rodzą konflikty i stresy. Powinno się szukać „przymierza z dawnymi laty”, w celu chronienia ponadczasowych wartości starego modelu kultury w celu przywrócenia równowagi między tradycją a nowymi wzorami. Te działania mogą niwelować niepewność całych grup społecznych i przywracać wewnętrzny spokój.

Czwarta przesłanka jest natury ekonomicznej. Idee i działania instytucjonalne na rzecz popierania przemysłu ludowego sięgają XI wieku. Przez kilkadziesiąt lat był w Polsce budowany system włączania do rynku miejskiego wytworów rękodzieła i rzemiosła udowego. W latach 1949-1989 spółdzielnie cepeliowskie dawały pracę i dochody mieszkańcom wsi polskiej od Karpat po Bałtyk. Na przykład w Bukowinie Tatrzańskiej trzysta rodzin żyło z produkcji wyrobów ze skóry, metalu, drewna i sukna.

W każdym regionie takich przykładów było wiele. W 1990 roku naprawiając ekonomię państwa doprowadzono do upadku 90-ciu procent spółdzielni. Dzisiaj się mówi o rosnącym bezrobociu na wsi i o konieczności tworzenia nowych stanowisk pracy. „Czy nie należy wrócić do sprawdzonej idei wykorzystana tradycji rękodzielniczych naszej wsi w celu zorganizowania czynnej pomocy w pokonywaniu biedy? Potencjał tradycyjnych umiejętności wsi trzeba chronić nie tylko jako wartości narodowe, tak jak się chroni ginące rośliny czy zwierzęta. Zamiast głosić śmierć ludowej kultury, należy zobaczyć w niej jedną z szans poprawy bytu współczesnej wsi bez wielkich dotacji!

Wacław Zabłocki

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wieruszów. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments