Felieton Jędrzeja

Im więcej czytamy, chodzimy do teatru, rozwijamy własną wrażliwość i sprawność językową, tym lepszymi będziemy lekarzami, pielęgniarkami, nauczycielami, pracownikami socjalnymi, księżmi. W naszych zawodach umiejętność komunikowania się z drugim człowiekiem jest jedną z kluczowych kwalifikacji.

Te słowa wyczytałem w wywiadzie z Janem Kaczkowskim. Księdzem, który pracował w Pucku w hospicjum sam będąc chorym na raka. Ten złowieszczy pasożyt ludzkiego ciała znalazł sobie dobre lokum w jego głowie. I powoli, systematycznie, w sobie znaną złośliwością niwelował wszystko wokoło siebie. Głowę swojej ofiary czyniąc pustynią, by w końcu doprowadzić do śmierci. Ale zanim to nastąpiło ofiara zdołała wydać mu opór. Nie poddała się tak łatwo. Walczyła, nie z materią, ale znalazła w sobie siłę ponadmaterialną. W granicach metafizyki i w ten sposób zapragnęła stać się wolna, nieśmiertelna i po części zwycięska. To mądrość jest najważniejsza w życiu człowieka. To jak potrafi pogodzić się z tym wszystkim, co go otacza. Jak rozumie swoje cierpienie, a przez to i cierpienia wszystkich innych, którzy do niego przechodzą i skarżąc się, chcą cząstkę swojego istnienia zachować jak najdłużej.

Tyle wysiłku włożyliśmy wszyscy w swoje istnienie, i tu nagle, tak po prostu to wszystko zostawić. Mieć nadzieję, że tam coś z nas pozostanie, ale nie mieć pewności. Jaka tragiczna perspektywa. Nagłe ulotnić się jak gaz wypuszczony z balonu, albo być tylko prochem po spaleniu ciała, uwięzionym w metalowej urnie. A potem tylko rozrzuconym po okolicy, w której się mieszkało. Być albo nie być, to wciąż pozostaje pytaniem. I głowimy się jak jest naprawdę, chociaż w większości przypadków przyjmujemy jedynie słuszną linię wyboru.

Ostatnio byłem na spotkaniu autorskim dwóch kępińskich poetek. Coraz częściej obok poezji moją uwagę przykuwa to co dzieje się w otoczeniu. Jak zachowują się poeci, osoby towarzyszące, publiczność. Na tym spotkana aż nadto można było dostrzec fakt, jakim stresem napełniły się bohaterki spektaklu. Podobnie jak opiekunka tego spektaklu, dyrektorka kępińskiego domu kultury. Jakby wciąż nie do końca przekonana, że to co z takim mozołem organizuje się może komuś nie spodobać? Co wydaje się być bardzo dziwne, wręcz niezrozumiałe. Przecież miały do przekazania tę swoją najlepszą cząstkę, to z czego powinny być dumne i ujmować wszystkich wokoło. A jednak zdawało się być inaczej, tak jakby chciały dostąpić jakiegoś większego sakramentów, wejść w sacrum i powiedzieć nie tylko materią jestem. Tak jakby bały się, że po drugiej stronie siedzą diabły profanum i tylko czekają, żeby wytknąć, albo nawet podstawić nogę. Przecież to takie wesołe jest kiedy ktoś potyka się na skórce od banana, czy na zgniłej mandarynce.

Im więcej czytamy, tym jesteśmy lepsi. Patrzyłem po twarzach zaproszonych gości, i chyba nie widziałem tam, twarzy sędziów, adwokatów, kapłanów, lekarzy. Byłe młode twarze, ludzi wchodzących w życie i tak samo jak ich główne bohaterki trochę niepewnych jacy będą jutro. I czy wrażliwość, której teraz poszukują zatrzyma się w nich na dłużej?

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments