Człowiek mądry, to taki, który potrafi zrozumieć drugiego człowieka

Jeszcze do końca nie wybrzmiał we mnie ostatni felieton, i ten przedostatni. Kołata się jak zbłąkany wędrowiec w ciemnej, bezksiężycowej nocy zagubiony w obcym kraju. Mój ostatni tekst napisał się jakby wbrew mnie. Obiecywałem bowiem sobie, ale kilku innym osobom mi bliskim, że będę próbował pisać pozytywne felietony. Wydobywać z czarnej masy ogólnych narzekań te promyki, które oświetlają nasze dobre strony. To co nas buduje, a nie dołuje. Ale felieton zachował się jak pies na spacerze. Poszedł za zapachem i zniknął z mojego świadomego punktu widzenia i nie potrafiłem przywołać go do porządku. Nakręcałem się tak, jakbym to nie ja go pisał, ale on mnie wziął w posiadanie i wiódł w tereny gęste od horrorów.

Świat wcale nie jest taki zły, szczególnie, kiedy obserwuje się go od lat i próbuje odnaleźć w nim odrobinę empatii. Jeżeli się próbuje, to nie w sposób tego nie odnaleźć. Oczywiście, że łatwiej wpaść w ton ogólnego pesymizmu i dramatyzmu niż odnaleźć tę łagodność, która na dnie każdej duszy zamieszkuje i potrzeba trochę wysiłku, żeby ją odnaleźć i jeszcze trochę więcej wysiłku, by się z nią przed całym światem zmierzyć.

Kiedy czytam felietony mi podobnym zauważam, że bardzo jest łatwo wpaść w rozpacz. Narzekanie, że ludzie za mało czytają, za mało wierzą, nie chodzą do kościoła, są antysemitami i różne tego typu podobne narzekania. A to, że za mało wykształceni, że nie chcą pogłębiać swojej wiedzy i duszą się w tym zatęchłym powietrzem nie wietrząc okien. Jakże łatwo obwiniać innych że za mało dołożyli starań, żeby być lepszymi. A jeszcze co gorsza samemu katować się wiedzą, czytelnictwem, pozycją w świecie literackim, kulturalnym, po to, żeby innych sprowadzać do parteru. Niby tacy inteligentni, przelecieli pozycje z literatury z prawa na lewo, z lewa na prawo. Znają odpowiedź na każde pytanie.

Bo na każdej stronie ważnych dzieł literackich przebywali. Razem z autorem przemierzali przez meandry strachu, aż po rozkosz orgazmu. Teraz naznaczeni, wręcz pomazańcy boscy mogą ferować wyroki. Oskarżać innych o zaniedbania. A może właśnie to wyznaczanie sobie niemożliwych granic jest największym przekrętem naszego życia? Bo zawyżać kryteria, a przez to innych, a przede wszystkim samych siebie skazujemy na wygnanie. Ludzi po pierwsze trzeba rozumieć, a nie rozliczać. Zawsze dochodzimy do kresu. Czy wszyscy musimy dojść do granicy jako super bohaterzy? Tacy, którym w pas kłaniają się inni. Jak mogą się nam kłaniać kiedy jesteśmy z innej planety i mówimy innym językami chociaż prawie wszystkie słowa wypowiadane pojedynczo są zrozumiałe? Ale trudzimy się, żeby znaleźć mądrość, a może tylko by być mądrzejszymi od innych. I to nie jest najgorsze. Ale kiedy chcemy tym swoimi osiągnięciami poniżać innych i pracujemy ciężko, żeby mieć sposobność pogardzać, to w jaką pułapkę wpadamy? Kto ma kształtować modę i wyznaczać kierunki, kiedy ci co zdawałoby się, że posiedli ku temu wiedzę, nie potrafią tego świata układać i sami prowadzą swoje gierki.

Kto kogo przechytrzy, wyśmieje, da mu do zrozumienia jakie jest jego miejsce w szeregu. Rzadko jak się okazuje inteligencja idzie z mądrością pod rękę, a nawet mam czasami wrażenie, że sobie przeszkadzają. Człowiek inteligentny po pierwsze musi być asertywny. Przynajmniej w naszej kulturze, nastawionej na zysk wymierny, taki o którym mówią słupki w bankach. Człowiek mądry, to taki, który potrafi zrozumieć drugiego człowieka. Jeżeli zapisuje się do jakieś partii politycznej, to po to, żeby pomagać innym. Inteligentny, zapisuje się do partii po to, żeby jak najwięcej zgarnąć dla siebie. I dlatego mamy takich polityków jakich mamy, niezależnie od programów pod jakimi się podpisują. Ale trzeba wierzyć i pisać o tym, że obok nasz żyją szczęśliwi ludzie, którzy potrafią widzieć ponad własnym interesem. Jeżeli się tak dobrze rozejrzymy wokoło siebie, to nagle okazuje się, że mieszka obok nas kilka świętych Teres z Kalkuty, czy Franciszków, od braci mniejszych, którzy nie znają definicji świętości, więc nie próbują się do niej przyrównać, po prostu tacy są. I trzeba mieć czasami odwagę, żeby im przyklasnąć.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments