„Sierpień był dla mnie wspaniałym miesiącem”

Sierpień był dla mnie wspaniałym miesiącem. Gorący, ale właśnie do słońca tęskniłem przez kilka miesięcy zimy. Byłbym nieuczciwym, gdybym narzekał na upały. Dlatego nawet, jakby na przekór polskiemu latu wybrałem się na Morze Egejskie. By jeszcze tam doznać śródziemnomorskiego orzeźwienia.

Nie sam, ale zabrałem do towarzystwa również, jako przystawkę, Tomasza Morusa i jego Utopię. Słowo utopia budzi w nas raczej niemiłe skojarzenia. Określa coś niemożliwego, coś nad czym nawet nie warto jest się zastanawiać. I tracić czasu, gdy przecież trzeba przez cały czas pracować. Czasami nawet dwadzieścia cztery godziny na dobę, żeby coś konkretnego osiągnąć. Wybudować dom dwa razy większy niż jest do życia potrzebny. Urodzić syna, to niekoniecznie, bo wychowanie dziecka kosztuje, a dzieci jak powiada pewien satyryk, to mocno przereklamowana sprawa. Posadzić drzewo, oczywiście to kusi, ale ile potem z takim drzewem kłopotów.

Najlepiej zbytnio się nie wychylać tylko gromadzić majątek. Wycinać lasy, pić piwo i napełniać czas tłuszczem, co przy obecnie tak bardzo rozwiniętym systemie produkcji żywności jest bardzo prostą czynnością. Ale przecież nie tylko samym żarciem człowiek żyje chociaż ze wszystkich stron, bo w każdym budynku, restauracje, w telewizji szczególnie gotujący mężczyźni (wszak nasza płeć nigdy nie oprze się pokusie dominacji w każdej dziedzinie), kuszą wytrawnymi potrawami jakby jedyną przyjemnością na jaką nas jeszcze stać w obecnym życiu jest jedzenie.

A co z seksem, poezją, uniesieniem religijny? To jakby na drugim planie. Przede wszystkim chcą nam wmówić, że po pierwsze to jesteśmy konsumentami. To w nas cieszy ich najbardziej. Jedz i ciesz się, że możesz, a gdy nie możesz to zawsze jest jakaś tabletka, która pomoże w tym, że będziesz mógł. Nawet w sferze intymnej, gdy nie, to jest i na to tabletka. Tylko tabletki na rozum nie ma. Mądrość musisz sam sobie wypracować. Ale ta jest jak wspinanie się na wysoki szczyt. Tak wysoki, że zaczyna brakować tlenu.

Ale powróćmy do Utopi Świętego Tomasza Morusa. Tak, świętego, w roku 1935 został wyświecony, po iluś tam wiekach jego postawa natchnęła Kościół Katolicki do tego by ukazać światu jego postać. Postać człowieka prawego, ale przede wszystkim myślącego. I poszukującego, odpowiedzialnego.

Nie jest łatwo wyobrazić sobie doskonały świat. Bo taki nie istnieje. Ale gdy tak myślimy, to powinniśmy przestać go poszukiwać. I przestać wierzyć, ze można coś zmienić w naszej mentalności. Zbudować społeczeństwo na wzór oceanu z powieści Lema, jako twór myślący, a nie bezmyślny jak może jest obecnie? Zresztą gdy się tak dosadniej przyjrzeć społeczeństwom i jego wyborom jako całości, można dojść do przekonania, że myślenie jest to bardzo trudna sprawa. I to co wydaje się być takie proste jak zgoda i porozumienie, okazuje się wręcz niemożliwe. Łatwiej się dzielić niż łączyć.

Ale czy możliwe jest państwo, takie jakie proponuje nam Tomasz Morus. Taka wyspa gdzieś zagubiona na oceanie, gdzie przybywający podróżnik doznaje zachwytu, jest na dłuższą metę możliwa? Chyba nie, człowiek przez to, że nauczył się mówić i i czytać, także nauczył się logiki i teraz nie da się tak łatwo zagonić w kozi róg. Zawsze poszukiwać będzie optymalnych, w jego mniemaniu, rozwiązań. Taki świat utopi jak to opisywał Morus mieliśmy szansę przeżyć w rewolucyjnej Rosji, i u nas w Polsce zaraz po drugiej wojnie, ale się nie udało. Dlaczego się nie udało, może uda się spróbować to rozwikłać w następnym felietonie?

Jędrzej Kuzyn
Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments