MAGNUSCY W PARCICACH I W WIERUSZOWIE

Do niedawna Parcice mogły, a Wieruszów jeszcze dziś może ekscytować przybyszów zachowanymi zabytkami, najciekawsze jest jednak to czego nie widać. Pukamy zatem do klasztornych skryptoriów, odwiedzamy zamkowych, grodzkich i ziemskich skrybów, wielkim staroświeckim kluczem otwieramy drzwi dawnych rejentowskich kancelarii!

Magnuscy herbu Habdank przejęli dobra parcickie po Trepkach ok. roku 1855. Wtedy to właśnie Ferdynand Magnuski z żoną Walentyną z Kalksztejnów zamieszkujący w Parcicach, ustanowili Emanuela Taczanowskiego pełnomocnikiem do nabywania z Banku Polskiego kapitału na dobra Parcice, hipotecznie na nich zabezpieczonego do wysokości 12 tys. rubli. Zaraz też za pośrednictwem tego pełnomocnika Joachim Kempner scedował Walentynie z Kalksztejnów Magnuskiej zapis 600 rs jaki z rewersu Leopolda Trepki miał na dobrach Parcice, Młynisko i Mokrsko.

W r. 1857 pan Ferdynand musiał przyjąć za dobrą monetę oświadczenie kupca z Kępna Majera Laskiera, że ten ma weksel hipotecznie zabezpieczony na sumę 100 talarów (900 rs), wystawiony 2 września 1849 r. przez ówczesnego dziedzica, no i dokonać niecodziennej transakcji: do służby w wojsku Cesarsko-Rosyjskim w jego zastępstwie wszedł dobrowolnie Bogumił Posen, co kosztowało Ferdynanda 190 rubli. Widzimy go jeszcze jako kandydata z Parcic do rady powiatu wieluńskiego i członka rozwiązanego Towarzystwa Rolniczego (1861), a także w r. 1866 w Wieluniu, gdzie „zarejentował” 5 tys. rubli pożyczonych właśnie od Salomona Hejmana, kupca gildiowego z Praszki. Do poznańskiego kościoła Św. Marcina wybrał się zaś po latach, 6 listopada 1878 r. na ślub „Antoniego Leopolda Magnuskiego, posesjonata dóbr Parcice, lat 25 mającego” i Kornelii Apolonii Raczyńskiej, córki Eugeniusza. Żył jeszcze w r. 1880, kiedy to „Ferdynand von Magnuski z Parcic” ustanowiony został jedynym spadkobiercą Katarzyny z Kalksztejnów Swiniarskiej. Inny domniemany syn Ferdynanda „Bolesław Magnuski z Parcic” wziął w r. 1893 ślub z panną Józefą Biegańską z Potulic, w Potulicach właśnie.

Za Magnuskich, w r. 1885, dobra dominialne składały się z wioski Parcice (84 osady, ok. 700 mieszkańców), folwarku Parcice (13 budynków murowanych i 11 drewnianych), folwarku Krzyż (7 budynków drewnianych) i wsi Jaworek (18 osad). Nieco wcześniej, jak donosił Dziennik Poznański z 1875 r., dokonano tu niecodziennego odkrycia, którego okoliczności cytujemy za wspomnianą gazetą.

W dn. 9/VII. przy kopaniu piasku w dobrach Parcice, 2 mile od Wielunia, należących do Magnuskiego, na drodze od dworu w pole, znaleziono 2 trumny miedziane i pomnik z napisem po łacinie, świadczącym, że w trumnach są złożone zwłoki książąt Czartoryskich zmarłych w r. 1639. Wiadomość autentyczna, bo oparta na raporcie wójta gminy do naczelnika pow. wieluńskiego., czytanym przez korespondenta. Redakcja ma zastrzeżenia, jacy by Czartoryscy mogli tam być pochowani, zwłaszcza że ich gniazdem są ziemie ruskie i że nie ma śladu, by w 1639 r. jacy z tych książąt zmarli.

Rozwikłanie tej zagadki nie przychodzi wcale łatwo jeszcze dziś, ale warto wskazać choćby jeden trop prowadzący z Parcic na odległe kresy wschodnie, z których pochodzili przecież również Czartoryscy. Otóż Piotr Kochlewski, syn dziedzica Parcic Benedykta, w młodości został dworzaninem Krzysztofa Radziwiłła, z nim też związał swe dalsze losy, osiadając na stałe na Litwie w woj. brzeskim. Doszedł do sporego majątku (8 wsi i królewszczyzna Połońce), narażając dla swego pryncypała życie udziałem w spisku mającym na celu zdetronizowanie króla Zygmunta III i osadzenie na tronie Gastona Orleańskiego. Ścigany listami gończymi odsunął się na ubocze wielkiej polityki, by powrócić do niej w okresie bezkrólewia (1632). Do jego sukcesów na tym polu zaliczyć trzeba posłowanie na sejmy z województwa brzeskiego (1633, 35, 38, 39, 40), czy obejmowanie lokalnych urzędów – burgrabiostwa Kiejdan, wojskiego brzeskiego (1635), sędziego ziemskiego brzeskiego (1638). Nie gorzej poczynał sobie na niwie krzewienia innowierstwa: uczestniczył w wielu synodach prowincjonalnych i generalnych, zbudował i uposażył zbór kalwiński w Nurcu wraz ze szpitalem i szkołą, pozostawił wreszcie potomnym wiele poematów, drobnych dzieł epitafijnych, także innych utworów łacińskich i polskich. A nam nadzieję na rozwiązanie niecodziennej łamigłówki genealogicznej.

Wieruszów nie należał wprawdzie nigdy do Magnuskich, ale właśnie u nas proboszczem parafii był od r. 1783 Franciszek de Magnuski (ur. 1757 r.), syn wojskiego piotrkowskiego Józefa i Kunegundy Łubieńskiej. W r. 1799 zaprowadził łacińskie, zachowane do dziś księgi chrztów, ślubów i pochówków, tytułując się na ich wstępie kanonikiem katedralnym chełmskim. Kanonikiem był niewątpliwie już w r. 1786, tak bowiem zaprezentował się na dworze w Grębaninie, gdzie ochrzczono Salomeę Elżbietę, córkę Józefa Grabowskiego, rewizora komory w Kępnie, i Agnieszki Magnuskiej, siostry proboszcza. Wkrótce do swych tytułów dołączył godność sędziego surogata kaliskiego, a także rektora prepozytury w Złotnikach koło Kalisza, i tak przedstawił sie w kwietniu 1805 r., chrzcząc w wieruszowskiej farze syna niecodziennych gości, Chryzostoma Chotowica z miasta Nepomuc i jego ślubnej małżonki Janiny Majstrowej z miasta Sycowa, przybyłych właśnie do Wieruszowa. W roku następnym wśród łacińskich sepultur zaprowadzonej przez siebie księgi umieścił zupełnie wyjątkowy zapis chwil odejścia w niebyt kościoła parafialnego Św. Bartłomieja. Tłumaczmy zatem bez zbędnych skrótów!

Roku Pańskiego 1806, dnia 8 września, w samo święto Narodzenia NMP o godzinie 8 wieczorem rozpoczęło się nieszczęście ogniowe. W domu drugim od kościoła „In Platea Ecclesiae vulgo ulica Kościelna” położonym, należącym do sławetnego Kaspra Ostrzyckiego, sublokator Walenty Poznański zaprószywszy przez nieostrożność ogień w środku dachu, wywołał erupcję tak wielka, że wciągu 4 godzin ogień strawił 125 domostw mieszczańskich, 7 domów dworskich, dwa plebańskie wraz z kościołem parafialnym, rezydencję proboszcza, spichlerz, stajnię i stodołę – w popiół wszystko obróciwszy.

Ja Franciszek de Magnuski na to miejsce teraz z odpustu w Czastarach powróciwszy nawiedziłem kościół i stwierdziłem, że puszkę z Najświętszym Sakramentem mój wikariusz o. Eliasz Kuszyński do kościoła O. Paulinów deportował. Organista, sławetny Kasper Poznański srebra i niektóre ornaty od ognia uratował, „alium suppelectilem Ecclesiae flama consumpsit” – pozostałe sprzęty kościelne płomienie strawiły. Zbiory, których kop 46 żyta było, wraz ze wszystkimi sprzętami w popiół są obrócone.

Odtąd bezpośrednią posługę religijną przejęli ojcowie Paulini, a proboszcz najczęściej przebywał na swym plebaństwie w Złotnikach. Wkrótce został uhonorowany kanonią poznańska (1810), gnieźnieńską (1811) i probostwem kaplicy Łubieńskich w Gnieźnie. Dożył roku 1820.

„Erekcja z 1368 roku” figuruje na pierwszym miejscu długiej listy dokumentów będących w posiadaniu probostwa w r. 1811. Bezcenny ten dokument znamy dotąd jedynie z późniejszych odpisów, warto więc wybrać się do Złotnik i poszperać w spuściźnie po proboszczu Magnuskim, a nóż nam się poszczęści i odnajdziemy oryginalny pergamin z najstarszymi opisami Starego i Nowego Wieruszowa! Powodzenia.

Jerzy Maciejewski.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
10 lat temu

” w spisku mającym na celu zdetronizowanie króla Zygmunta III i osadzenie na tronie Gastona Orleańskiego.” Sprawa dotycząca Piotra Kochlewskiego (i Krzysztofa Arciszewskiego) jest dokładnie zbadana i opisana w : Spisek orleański w latach 1626-1628, przez Urszulę Augustyniak i Wojciecha Sokołowskiego. PWN, W-wa 1990. Nie było mowy o detronizację a ewentualny wybór Gustawa Orleańskiego po śmierci, chorującego wówczas, Zygmunta III Wazy. Wielu poematów Piotr Kochlewski to nie pozostawił, została po nim obfita korespondencja. Patrz opracowania prof. Marioli Jarczykowej.