Czy musiało dojść do Powstania Warszawskiego

1Wiele mitów z polskiej historii jest głęboko zakorzenionych w naszej świadomości. W szczególności dotyczących naszych powstań. Mit to fałsz dopasowany na potrzeby przekonań politycznych sprawujących władzę, a potem staje się faktem.

 

Dobrze, że obecnie coraz częściej dopuszczani są do głosu naukowcy mający dostęp do odtajnianych dokumentów, jak również w środkach masowego przekazu wypowiadają się ci, którzy przeżyli te wydarzenia oraz dziennikarze piszący prawdę historyczną, a nie „poprawnie politycznie” pod gusta rządzących. Podczas II wojny popełniliśmy dużo błędów, ale chyba największym było Powstanie Warszawskie. Sam premier Wielkiej Brytanii W. Churchill powiedział „Nie ma takiego błędu, którego by nie popełnili Polacy”. Zaczęło się już od spotkania Wł. Sikorskiego z gen G. Żukowem 29. 09. 1941 roku. Żukow zażądał od nas ataków na tyły armii niemieckiej, a Sikorski wydał rozkaz „udzielenia sowietom pomocy wojskowo dywersyjnej” i dalej „polska racja stanu wymaga od nas obecnie jak najpoważniejszego w tej dziedzinie wysiłku”. Było to już po zbrodni wymordowania polskich oficerów i policjantów w Katyniu, Miednoje i Osztaszkowie.

 

Tworzące się w kraju podziemie, przystąpiło do realizacji rozkazu naczelnego wodza. Było to w interesie Brytyjczyków, udzielić pomoc obiecaną Stalinowi („sojusznikowi”), ale przelaną polską krwią. Brytyjczycy długo nie spieszyli się otworzyć drugi front. Największą siłą była Armia Krajowa (według stanów ewidencyjnych) w 1944 r. liczyła ponad 300 tys. Apogeum błędów przypadło na 1944 rok. Armia Krajowa przystępuje do operacji „Burza”. Agenci NKWD funkcjonowali w strukturach AK, a nawet w dowództwie i w Londynie u Anglików. Już w 1942 roku gen. Grot-Rowecki raportował do Londynu „Szeroka organizacja AK została rozszyfrowana w dużej mierze przez czynniki pozostające na służbie sowieckiej”, a pułkownik Janusz Bokszczanin uzupełniał „Komuniści mieli swoje wtyczki w całej strukturze AK”.

 

Piszę o tym, ponieważ miało to prawdopodobnie duży wpływ na podjęcie decyzji o powstaniu. Zastanawiające jest to, że polskie podziemie w małym stopniu broniło Polaków na Wołyniu w czasie Rzezi Wołyńskiej i w Galicji Wschodniej w latach 1943-45.
W bestialski sposób UPA i OUN wymordowały około 130 tys. Polaków. Dlaczego mając tak duże siły Polskie Państwo Podziemne nie zapewniło obronę polskiej ludności na kresach. Po osadzeniu przez Niemców w obozie dowódcy AK Grota-Roweckiego, dowódcą zostaje Tadeusz Bór-Komorowski. Naczelnym wodzem Polskich Sił Zbrojnych po tragicznej śmierci gen. Wł. Sikorskiego zostaje gen. Kazimierz Sosnowski. Uważał on, że oddziały AK w wyniku nowego zagrożenia (wejście wojsk radzieckich na tereny Polski przedwojennej), powinny przejść do konspiracji. Bór-Komorowski sprzeciwia się naczelnemu wodzowi.

 

26 listopada 1943 roku podejmuje „wzmożoną akcję dywersyjną”. 4 stycznia 1944 roku wojska radzieckie przekraczają na Wołyniu przedwojenną granicę Polski. Już w Teheranie cichaczem, Amerykanie i Anglicy oddali polskie ziemie na wschodzie Stalinowi, a w połowie lutego 1944 r. W. Churchill w Izbie Gmin uznał publicznie pretensje ZSRR do tych ziem. I o ironio, premier RP St. Mikołajczyk aprobuje mimo sprzeciwu Rządu, decyzję gen. Bora-Komorowskiego. W drugiej połowie marca 6,5 tysięczna 27 Wołyńska Dywizja Piechoty przystąpiła do akcji „Burza”.

 
I często we współdziałaniu z armią radziecką wyzwala tereny dawnej Polski dla Stalina. Ujawnienie struktur Państwa podziemnego zamiast podzięki i przejęcia administracji przez nasze władze, jak się niektórym wydawało, kończy się rozbrojeniem AK, aresztowaniami dowódców, kadry oficerskiej i władzy administracyjnej na kraj, a nawet rozstrzelaniem naszych. Żołnierze są wcielani do armii Berlinga lub odchodzą. Był to największy bój Polski Podziemnej, dobrze uzbrojonych oddziałów z Niemcami. Naczelny Wódz gen. Sosnkowski uznał ujawnienie podziemnego wojska za „rozpaczliwy poryw całopalny Kraju mający na celu zadokumentowanie praw Polski do istnienia”. Akcja „Burza”była aktem samobójczym, wydającym w ręce NKWD rzesze młodych Polaków. Zacytuję jeszcze Ignacego Matuszwskiego „Kto chce osiągnąć zwycięstwo polskie przez pomnażanie zastępów męczenników, ten błądzi”.

 
Do akcji „Burza” może jeszcze kiedyś wrócę.  Jak po takich doświadczeniach i wiedzy do czego dąży Stalin, mogło dojść do Powstania? Przedstawię sytuację przed powstaniem.
Sam Bór-Komorowski po latach powiedział „W planach akcji „Burza” walki w Warszawie nie były przewidziane… pragnąc uniknąć zniszczeń i zaoszczędzić cierpień ludności cywilnej”. Nawet na rozkaz Bora-Komorowskiego niecały miesiąc przed powstaniem tj. 7 lipca z Warszawy wysłano do wschodnich okręgów AK 900 pistoletów maszynowych Błyskawica wraz z amunicją, a dwa tygodnie przed Powstaniem dalszych 60 peemów i 4.400 nabojów. W połowie lipca nie myślano o wystąpieniu zbrojnym w Warszawie. Jeszcze w depeszy do Naczelnego Wodza, Bór-Komorowski donosił „ Przy obecnym stanie sił niemieckich w Polsce, ich przygotowaniach przeciw powstaniowych, polegających na rozbudowie każdego budynku zajętego przez oddziały, a nawet urzędów w obronne fortece z bunkrami i drutem kolczastym, powstanie nie ma widoków powodzenia”. Zmiany nastąpiły w drugiej połowie lipca. Co je spowodowało?

 

Legendarny kurier Jan Nowak- Jeziorański zrzucony ponownie do Polski określił następująco stan, który zastał w kierownictwie AK w końcu lipca. „Teraz rozmawiałem z gronem wojskowych, którzy doszli do przekonania, że muszą decydować sami na miejscu nie oglądając się na Londyn” tzn. nie słuchać rozkazów Naczelnego Wodza. Czy Bór zmienił zdanie? Prawda jest taka, że nieformalne dowództwo przejął wysłany w maju przez gen. Sosnowskiego, gen Leopold Okulicki, który sprzeniewierzył się instrukcjom jakie otrzymał od Sosnowskiego. Zwolennikami jego byli Rzepecki, Pełcztyński i Chruściel, a w Londynie Tatar i to oni parli do wywołania Powstania. Ostatecznym dowodem na otrzeźwienie sztabu AK powinien być komunikat Radia Moskwa, o utworzeniu 22 lipca 1944 roku w Chełmnie Lubelskim (faktycznie w Moskwie) Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Sankcjonował on powstanie nowego rządu pod dyktando Stalina. W związku ze zbliżaniem się armii radzieckiej do Warszawy, Sosnowski wysyła 25 lipca depeszę „W obliczu szybkich postępów okupacji sowieckiej na terytorium kraju trzeba dążyć do zaoszczędzenia substancji biologicznej narodu…”.

 
28 lipca „W obliczu sowieckiej polityki gwałtów i faktów dokonanych powstanie zbrojne byłoby aktem pozbawionym politycznego sensu, mogącym za sobą pociągnąć niepotrzebne ofiary”. I jeszcze 29 lipca „W obecnych warunkach politycznych jestem bezwzględnie przeciwny powszechnemu powstaniu, którego sens historyczny musiałby z konieczności wyrazić się w zamianie jednej okupacji na drugą. … Nie widzę żadnej możliwości nawet rozważania sprawy powstania”. Jednak część depesz nie docierała do Warszawy i była cenzurowana w Londynie przez zwolenników powstania. To 22 lipca w komendzie Głównej AK Okulicki, Pełczyński i Rzepecki, a potem dołączy płk. Antoni Chruściel „Monter”, zaczęli naciskać Bora-Komorowskiego do wydania decyzji o wybuchu powstania. Bardzo mocno przeciwstawiał się tej grupie płk. Janusz Bokszczanin, gen Albin Skroczyński „Łaszcz” i ppłk. Ludwik Muzyczka. Aby wymusić wybuch Powstania na „Borze”, grupa ta uciekała się do fałszowania faktów. Jan M. Ciechanowski „Jastrząb” historyk emigracyjny, żołnierz AK, powstaniec w swojej książce „Powstanie Warszawskie” opisuje następujący incydent do jakiego doszło 25 lipca. W czasie przerwy w naradzie Okulicki i Rzepecki próbowali wymóc na szefie wywiadu AK płk. Iranku-Osmeckim, aby fałszywie zreferował sytuację „Borowi”, żeby wymóc wydanie rozkazu wszczęcia powstania. Powiedzieli, że uważają „postawę „Bora” za chwiejną i chcą ją usztywnić”.

 

Okulicki po naradzie zabronił wysłania depeszy do rządu w Londynie z zapytaniem, czy można rozpocząć powstanie. Natomiast wysłał depeszę, że decyzja została już podjęta. St. Mikołajczyk bez powiadomienia Wodza Naczelnego Sosnowskiego, decyzję zatwierdził ex post. 27 lipca komendant AK Warszawa – Miasto po namowach Okulickiego, wydaje rozkaz o mobilizacji i oczekiwaniu na godzinę „W”. Bór-Komorowski o tym powiadomiony został po factum. 31 lipca rano o godzinie 9 odbyła się narada, na której Okuliczki próbował wymusić groźbami, krzykiem, szantażem wybuch powstania.

 
Mówił „Nie potrzeba nam ani planów, ani przygotowań. Potrzebny, jest tylko rozkaz, a milion warszawiaków rzuci się na Niemców, z karabinem, butelką, kijem. Trzeba tylko, abyśmy mieli odwagę ten rozkaz wykonać”. Odbyło się głosowanie, które nie dało rezultatu – 5:5. „Bór” czuł się zagubiony, a przecież jako dowódca to on powinien podjąć decyzję. Oficerowie rozeszli się i mieli się spotkać ponownie po rozeznaniu sytuacji na froncie za Wisłą. Wiadomym było, że Niemcy zgromadzili w okolicy Warszawy trzy dywizje pancerne Totenkopf, Hermann Göring i Wiking. Okulicki i Pełczyński zameldowali się u Bora między 16,30, a 17,00. Nie było innych dowódców. Po bardzo burzliwej i krzykliwej rozmowie niespodziewana decyzja zapadła. Decydujący w podjęciu decyzji był fałszywy meldunek Chruściela „Montera”, który przyszedł na naradę z informacją, że czołgi rosyjskie są już na Pradze. Załamany Bór Komorowski rozkazuje wezwać Jana Stanisława Jankowskiego „Sobola” – wicepremiera i Delegata Rządu na Kraj i ten zatwierdził tak bezmyślną i tragiczną w skutkach decyzję. I tak zaczęła się największa masakra w dziejach II wojny, za którą oni ponoszą głownie odpowiedzialność. . Jak widać Powstanie Warszawskie było błędną decyzją polityczną i wojskową. Część oficerów armii podziemnej, Gen. Sosnowski i Anders uważali ją za obłędna. Nawet szeregowi żołnierze zdawali sobie sprawę z konsekwencji walki na ulicach Warszawy. Jak wspomina J. Nowak-Jeziorański „Sobota, 29 lipca. Na miejscu zastaję łączniczkę „Teresę”, … Zwraca się do mnie; – Pan dopiero co stamtąd przyleciał.

 
W panu ostatnia nadzieja. Może pan ich przekona, może im pan wyperswaduje, żeby tego nie robili”. Inne wypowiedzi: Kazimierz Pużak „To są sprawy bolesne. Kiedy to sobie wyjaśnimy… . To sa sprawy podejrzane… . Wszystkich nas zaskoczyli… .” Szef sztabu ppłk. St. Weber „Chirurg” w rozmowie z Chruścielem „To szaleństwo. To będzie prawdziwa rzeź”.

 
J. Nowa-Jeziorański „ Wtorek, 1 sierpnia. Rano wpada Kazimierz Gorzkowski „Wolf” kierownik Akcji Specjalnej w „N”. Załamuje ręce, pogrążony jest w skrajnej rozpaczy. „Cóż oni robią, biada, przecież w tej sytuacji powstanie nie ma żadnego sensu. Mamy pomagać bolszewikom w zajmowaniu Warszawy? Cóż za tragiczny paradoks!” Jan Hoppe, wiceprzewodniczący Stronnictwa Pracy uważał, że wybuch powstania był prawdziwym zamachem stanu zorganizowanym przez klikę wojskową. Przytoczyłem tylko kilka wypowiedzi ludzi na stanowiskach i szeregowych żołnierzy z kraju i z emigracji, aby zaprzeczyć tym, którzy wciąż twierdzą, że Powstanie musiało wybuchnąć. Jest to bzdura. AK to zdyscyplinowani żołnierze i tylko od dowództwa zależało jaki rozkaz otrzymają i taki wykonają. A ten był obłędny.

 
A jak od strony uzbrojenia Warszawa była przygotowana do Powstania? Jeszcze w marcu 1944 roku na posiedzeniu Rady Jedności Narodowej działacz ludowy Kazimierz Bagiński zapytał „Bora”: „Jaki jest stan broni? Odpowiedział. „10 procent zapotrzebowania”. Należy pamiętać, że potem na akcję „Burza” wysłano przed wybuchem powstania 960 pistoletów maszynowych, co jeszcze bardziej uszczupliło arsenał powstańców. Jeżeli do tego dodamy zlikwidowane arsenały AK przez Gestapo w ostatnich dniach lipca (dzięki konfidentom i wsypom), przez co stracono 78 tys. granatów i 170 miotaczy ognia. Innymi przykładami bałaganu mogą być arsenały broni, które w porę nie zostały opróżnione i znalazły się poza zasięgiem powstańców. Skrajnym przypadkiem może być zapomniany przez dowództwo skład broni na Lesznie z 678 pistoletami maszynowymi i 60 tys. pocisków.

Czym dysponowała AK w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego? Z broni szturmowej podstawowej w czasie ataków szturmowych, posiadali jedynie około 600 pemów. To smutne.
Wiele cytatów pochodzi z książki „Obłęd ’44” Piotra Zychowicza i „Powstanie Warszawskie” Jana Mieczysława Ciechanowskiego książki trudno dostępnej w Polsce, bo obalała mity o Powstaniu, ”Powiedz mi, kto będzie wisiał” – Wspomnienia ppłk. Edwarda Lubowieckiego „Seweryna”, wyznaczonego na szefa wywiadu Komendy Głównej AK na wypadek wejścia Rosjan do Warszawy. Zamieszczony w numerze Karta 80/2014, przedruk w Agorze nr 34 z 24 sierpnia 2014, „Made in Poland”: Opowiada jeden z ostatnich żołnierzy Kedywu Stanisław Likiernik” autorzy E Marat , M Wójcik oraz „Od Rzezi Wołyńskiej do akcji „Wisła” Grzegorza Motyki.
Piotr K. Grądziel

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowo
9 lat temu

No i wszystko jasne! Autor przytacza „Obłęd 44” Zychowicza. To publikacja, która pokazuje, jak nie należy pisać o historii. To książeczka nie posiadająca aparatu naukowego i dlatego powinna być traktowana, jako rodzaj fantastyki lub historii alternatywnej. Autor stawiane przez siebie tezy nawet nie próbuje nawet w sposób przekonywujący bronić.
Autor nie korzystał z żadnych archiwów, co moim zdaniem dyskredytuje go, jako historyka. Ale cóż, p. Piotr K. Grądziel uważa inaczej. Cóż, ma do tego prawo.
No i ta socjotechnika polegająca na wybiórczym przytoczeniu osób, które … potwierdzają fantastykę Zychowicza i autora powyższego felietonu.