Felieton

felietonWyszedłem na moje miasto, w którym pomieszkuję, a ono oblepione plakatami – ćwierć miliona złotych za wskazanie podpalacza maszyn leśnych. Plakat przy plakacie, jak byk stoją przed moimi oczyma, i ta suma jak trzęsienie ziemi. Przecież to dziesięć lat pobierania pensji w wysokości około dwóch tysięcy.

 

Kusząca propozycja, gdybym tylko wiedział, kto to nawet wydałbym swojego wychowawcę ze szkoły średniej, księdza proboszcza, siostrę, brata, sąsiada, gdyby tym podpalaczem się okazali. Ale nie wiem kto podpala, więc czytam te plakaty i idę do kolektury lotto, daję losowi szansę, ale los w tych sprawach jest bardzo nierychliwy, dłubie w nosie, ogląda filmy pornograficzne, rozwiązuje krzyżówki i takie tam inne lenistwa uprawia mój los, a o moją ścieżkę do bogactwa nie dba.

Dlatego moja myśl znów kieruje się w stronę tej nagrody. Co tu wykombinować. Stać się wielkim jak detektyw Rudkowski, ale przecież i jego zatrudnili do rozwiązania tej zagadki. Podejrzewa kogoś z dawnych pracowników właścicieli maszyn leśnej, którzy w geście odwetu, za jakieś domniemane krzywdy nieświadomy zemścił się na swoich dawnych pracodawcach.

Nie tak wytrawnym śledczym jak Rudkowski nie będę i nawet tego nie chcę. Trudny chleb i taki niewdzięczny. Lecz te dwieście pięćdziesiąt tysięcy złotych kusi i nie pozwala zasnąć. Ale zdaję sobie doskonale sprawę, że łatwiej jest napisać kryminał, czy kilka kryminałów niż znaleźć chociażby jednego, takiego przebiegłego przestępcę. Dlatego policjanci nie piszą kryminałów, tylko pracują, bo to ciężka praca, a nagrody nikt im za to nie daje.

Osobiście jestem z natury pesymistą i wszędzie widzę teorie spiskowe dlatego nie wierzę, w tę nagrodę, gdyby nawet znalazł się taki, który wiedziałby kto jest tym brzydkim podpalaczem, to otrzymanie tych pieniędzy wcale podejrzewam nie byłoby tak bardzo oczywiste. Tyle schodów trzeba by było pokonać, żeby do niej dojść, a na każdym stopniu tak przecież łatwo jest się potknąć.

Sprawa ta nie daje mi jednak spokoju. Pana Jezusa sprzedali za trzydzieści srebrników, a tutaj ćwierć miliona złotych. Już mądrzy Polacy na pewno coś w tej materii wykombinują. Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać. Podstawią jako słup jakiegoś bezrobotnego, albo kogoś z członów rodziny. Dziesięć lat darmowego wiktu, a tutaj pensja sobie spływa z konta. Zobaczymy jak to się wszystko ułoży. Jestem tego bardzo ciekaw. Albo po prostu, ktoś kto wie i zna podpalacza na pewno doniesie. Chyba, że jest to jakiś ekolog. Obrońca połaci leśnych, które niepostrzeżenie powoli znikają z naszych krajobrazów? Wtedy nie będzie to takie łatwe. Wiemy przecież, jak trudno było szeryfom złapać Robin Hooda, tak samo jak szalonego ideowca.

Z drugiej strony zastanawia mnie osoba podpalacza. Kim jest taki człowiek, który niesie ogień, który nie jest ogniem olimpijskim, ale podkładany jest w lasach, stodołach, wielkich hurtowniach, zakładach pracy czy posesjach? Przecież co chwilę słyszymy o takich przypadkach. Czy to ostatnio w Portugalii, czy w Grecji, Stanach Zjednoczonych. A i u nas zdarzają się podpalenia. Nawet i samym strażakom. Czyli w każdym z nas mieszka taki mały terrorysta i nie wiadomo kiedy i dlaczego się ujawnia. Może to jest w naszej naturze, by na gwałt odpowiadać gwałtem. Może lubimy gwałty. Jesteśmy braćmi tego, co bawi się ogniem piekielnym. Wszak zaprzyjaźniliśmy się z nim, kiedy wychodziliśmy z raju. Bo ten na górze bardziej lubi wodę i od czasu do czasu zsyła na nas powiedzie, tsunami, czy wielkie potopy.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments