Felieton Jędrzeja Kuzyna

felietonDziwny jest ten świat – śpiewał Czesław Niemen. A teraz liczni artyści powtarzają tę jego pieśń w swoich interpretacjach. A i każdy z nas zapewne nuci słowa tej piosenki w przeróżnych chwilach i w przeróżnych nastrojach. Siedem i pół miliarda ludzi, którzy zamieszkują naszą planetę zdaje się śpiewać ten przebój, chociaż tak niewielu z nich wie, kto kiedyś ze sceny, przy ogólnym oburzeniu zaśpiewał te słowa.

Coraz rzadziej zaczynam go rozumieć (ten świat). Urodziłem się ponad pół wieku temu. Jeszcze w odległym zeszłym stuleciu i zdawało mi się, że wszystko jest takie proste. Tak – zawsze znaczyło tak, nie – znaczyło nie. Teraz relatywizm wszystko miesza i każdy ma pretensję co do swoich racji. I wymusza te racje. Każdy poszukuje prawdy, a okazuje się, że prawdą może być tylko nasza pewność i przekonanie, że to do czego doszliśmy i utwierdziliśmy w naszych kodeksach jest na tyle ważne, że gotowi jesteśmy nawet za to oddać życie. Nazywając to oczywiście wielkimi ideami. Jak Bóg, Ojczyzna, patriotyzm, czy miłość. I siebie, ale i innych gotowi jesteśmy wysadzić w powietrze. Nasze racje są tak ważne, że w ich imieniu jesteśmy gotowi zabijać. Nawet prawo gotowi jesteśmy tak ustanawiać, że na wiele nam pozwala, a innych ogranicza.

Kpimy z ludzi myślących inaczej. Chcielibyśmy im zamknąć usta. A nawet zamknąć w więzieniach czy obozach koncentracyjnych. Poobcinać języki, woskiem gorącym zalać uszy i usta. Wypalić oczy. Byle tylko nasza prawda zwyciężyła. Ale czy w tym przypadku kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi tylko o pieniądze? Czy jeszcze o władzę, i czym ona dla nas jest? Czasem i złotem, pieniądzem? Pewnością stawianych stóp nad przepaścią. Czy doszliśmy do przepaści i dalej już tylko wojna? Taki pomór śmiertelny, z którego chcemy wyjść czyści i od nowa budować to, co już teraz przecież mamy zbudowane. Bo doszliśmy do granicy języka. I granicy prawdy. Dalej to już tylko pozostają kłamstwa. I dlatego budujemy potęgi, bastiony, okopujemy się w miastach położonych na wzgórzach, ponownie kopiemy wokoło nich fosy i zalewamy je wodą, żeby uszczelnić własne świętości.

Bo żyjemy w świecie opuszczonych. Coraz ich więcej śpi pod kartonami w najpiękniejszym i najbogatszym mieście świata. A my na szpicy szukamy asertywności i większości udaje się jakoś poskładać to swoje życie w tę asertywność. I dla niej wynajdujemy maksymy, złote myśli, rzucamy je w tłum i miedzy wieprze, a perły pokrywają się gnojem i trudno potem jest odróżnić co jest dobrem, a co złem. I boimy się obejrzeć za siebie, bo tam za nami idzie coraz większa ludzi opuszczonych, ale czego chcieć, jeżeli by tylko tego chcieli byliby asertywni. I tacy oni się stają, tylko na swój sposób, bo ich asertywność godzi w nasz ułożony kodeks etyczny. Ale czy etyka obowiązuje ludzi opuszczonych?

Nie ma wspólnej prawdy, jest nasza prawda, i ona zawsze w jakiś tam sposób eksploduje.

 Jędrzej Kuzyn

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments