Felieton Jędrzeja Kuzyna

felietonDałem się zwieść. Zaufałem komputerowi, a ten wykorzystał moje gapiostwo, uczynił psikus i skasował mój ostatni felieton, wysłał ten w przygotowaniu, dopiero co zaczęty i niepoprawiony. Ale tak już jest, kiedy zbytnio zaufa się maszynie.

 

A ta nie myśli za nas, tylko jak dobry ale trochę złośliwy szeregowy wykonuje powierzone mu rozkazy. Kopiuj, wklej, usuń. Przestawiły się komendy i powstał z tego bigos.

Teraz siedzę nad czystą kartką papieru i próbuję sobie przypomnieć o czym wtedy pisałem. A, że moje pisanie bardziej podąża w stronę nastroju, nie wiem czy chociaż w części uda mi się powrócić na tamte tory. I powtórzyć nastrój chwil, które budowałem w sobie.

Doszedłem już do takiego wieku, że wędrówki i podróże stały się nieodzownym elementem mojego życia. Zmądrzeć jeszcze trochę, już nie tylko przez czytanie słowa drukowanego. Moim kolejnym nauczycielem są podróże. Podglądanie innych. Podglądanie, a nie wchodzenie z obłoconymi gumiakami w inne kultury, które rodziły się przez lata w miejscu, gdzie mieszkali tacy, a nie inni ludzie. A my przyjeżdżamy i za te za przywiezione euro rościmy sobie prawo do wydawania sądów. Tak jakby nasza mądrość była najważniejsza i przysługuje nam prawo do nawracania innych na naszą wiarę. A może należy tylko patrzeć i odwzajemniać uśmiechy?

Lubię stare cmentarze. Zawsze w tym swoim wędrowaniu jakiś wyrasta na mojej drodze, a ja wchodzę w ciszę, która tam panuje, żeby usłyszeć liryczną muzykę, która gdzieś w głębinach tajemnicy i w podświadomości ku mnie podąża. Nie wtedy kiedy tłumy z kwiatami pod pachą i reklamówkami pełnymi zniczy wchodzą, by zaznaczyć swoją obecność w ten jeden dzień zwany dniem wszystkich świętych. I spróbować zagłębić się w egzystencjalne rozważania. Chociaż może do takich refleksji godnych tego dnia powinniśmy się skłaniać się częściej nie tylko w dzień czerwonymi literami zaznaczony w kalendarzu?

Cmentarze są ważnym elementami moich podróży, poszukiwania tego innego wymiaru, który wokoło mnie się ukrywa i oczekuje, że jeżeli go nie rozszyfruję, to chociaż spróbuję zbliżyć się do niego. Lubię stare cmentarze, takie zagubione w odludnych miejscach, budowane, gdy jeszcze nie było Internetu i ludzie czytali gazety, książki i tomiki wierszy. Słowo docierało do nich powoli, tak by mieli czas na refleksje.

Na dawnych cmentarzach śmierć jest podobna do wypełniających go nagrobków. Dlatego tam tyle rzeźb, aniołów, świętych, Chrystusa, czy motywów z mitologii. Każdy grób jest jak metafizyka, gdzie żyjący próbują nawiązać dialog z tym, co decyduje o losie umarłych. Na naszych współczesnych cmentarzach komercja, groby wyglądają jak towary ułożone na półkach w supermarkecie. Wszystkie piękne opakowane, w marmurowe czy granitowe pomniki przypominające pudełka od zapałek, ale nie dostrzegam w nich ducha sztuki. Jest powszechność. A jeżeli już znajdzie się ktoś, kogo stać na nieszablonowy pomnik to stawia dwa razy większy od innych, i bije od niego pychą.

Wakacje spędziłem w Grecji, na rowerze wjeżdżałem w głąb lądu i oddalając się od sztampowości wybrzeża. Próbując poznać trochę inny wymiar kraju. I oczywiście zwiedzałem greckie cmentarze. Tam zmarłych chowa się w podobnych do naszych grobów. Ale nie ma leżenia w grobie na wieczność. Co najwyżej sześć lat, siedem lat. Tyle czasu potrzeba, żeby obumarły wszystkie mięśnie i ścięgna. Nie ma zmiłuj się, mija czas, przychodzi urzędowa ekipa i wyjmuje nieboszczyka z grobu. Oczyszcza kości z pozostałości ścięgien i mięśni i wkłada je do pudełka i tę pozostałość po człowieku wmurowuje w najczęściej w otaczające ogrodzenie cmentarza. A do tego grobu chowa się następne ciało, by po sześciu latach znów przyszła ekipa i zmieniła lokatora. Greccy prawosławni wierzą, że do tego, żeby odnaleźć się na tamtym świecie wystarczą kości.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Karol
7 lat temu

Ciekawe przemyślenia. Pozdrawiam Jędrzeju