Felieton

Pouczające i odkrywcze było dla mnie pewne wydarzenie w powiecie, w którym obecnie zamieszkuję. Starosta ogłosił dla kilku wydziałów, że ze względu na panujące upały, pracować będą o godzinę krócej.

 

Powołując się na istniejące przepisy. Informacja ta zostało podana publicznie, podchwyciły ją i powtórzyły na swoich stornach miejscowe portale informacyjne.

No i zaczęło się. Rozlały się hejty ze wszystkich stron. Tyle goryczy wyszło z ludzkich klawiatur. Doskonały moim zdaniem materiał dla socjologa, jak bardzo społeczeństwo polskie jest podzielone. Przede wszystkim pod względem emocjonalnym. Tyle złych emocji jest w nas nagromadzonych, a złe emocje to przecież i zła energia, która wylewa się na zewnątrz, osiada na wszystkim i na wszystkich, w myśl zasady, to co dajesz, to otrzymujesz.

Ktoś musiał tych ludzi bardzo skrzywdzić, jeżeli w tej chwili są w tym miejscu jakim są. Czyli na szarym końcu i wydaje się im, że nie dla nich nie widać nawet światełka w tunelu. Dlatego wyzywają na innych, którzy wedle nich mają lepiej. I mają żal, do wszystkiego i wszystkich wokoło o to, że tak jest, jak jest. Ale jest w tym sporo racji.

Pamiętam zryw Solidarności, wtedy mimo, że poddawani ideologii komunistycznej okazaliśmy się bardzo na nią odporni. Wystarczyła chwila, mignięcie powieki historii i stary system runął przyciśnięty podeszwami milionów obywateli. I co? I znów okazało się, że zbuntować się jest łatwo. Ale budować powoli, od podstaw, taka praca organiczna. O to wcale nie jest łatwo. Bo zamiast tak jak zaczęliśmy, iść razem, nagle ktoś zawołał startera. Ten podał sygnał i zaczął się wyścig do szczęścia. Kto będzie bogatszy, ten bardziej szczęśliwy. Wmówiono nam, że szczęściem jest bogactwo pojedynczego człowieka, że musimy biec do przodu, być asertywnym, rozpychać się, i okazało się, że najłatwiej jest temu co na początku. Teraz widać, jak wielu pozostało z tyłu.

Czas zapytać czym naprawdę jest to bogactwo, majętnością pojedynczych wybrańców czy całego społeczeństwa? Jeżeli pojedynczych, to wcześniej czy później nastąpi załamanie, taka jak bomba wyzwalająca masę krytyczną? Bo to, że następuje rozwarstwienie doskonale widać na portalach społecznościowych. Gdy dokładnie przyjrzymy się komentarzom widzimy jak bardzo podzielone jest społeczeństwo. Mimo braku biedy staje się ubogie. Nie rozwijamy bogactwa w sobie, ale chwalimy się tym, co możemy posiadamy w bankach, a to takie iluzoryczne. Jedna giełda, zmiana podatków, donos, zainteresowanie mafii i nagle nie mamy nic, żadnego kapitału, żeby zacząć od nowa.

Zastanawiające jest dlaczego nie potrafimy czuć solidarności z innymi ludźmi, wczuwać się w ich sytuacje, ale automatycznie pokazywać swoje niedogodności jako jeszcze gorsze. Licytować się na porażki. I porażkami swoimi innych mierzyć.

W tej dyskusji internetowej pojawiły się nawet dość liczne głosy, że powinno rozliczyć się szefów urzędów w nadchodzących wyborach za to, że dali wolne swoim pracownikom. Bo ludzie poczuli się zlekceważeni, ten Kowalski? Jako gorszy sort, bo dba się o urzędników, a nie o tych co budują ulice, wchodzą na dachy, czy murują ściany domów od południowej strony. Więc jeżeli nie szanujesz ludzi, a dbasz o urzędników nie nadajesz się na wójta, burmistrza czy starostę.

Wybory tuż, i szefowie tych wszystkich urzędów, wybierani przez społeczność lokalną, dopiero teraz maja zagwozdkę. Co mają zrobić, dbać o swoich pracowników i skracać im czas pracy, zabudowywać klimatyzacje, czy może solidaryzować się z tłumem tych wyborców, którzy podczas upału na dachach, na budowach, w blaszanych halach wypełniają przekazy do urzędu podatkowego? I jeszcze może powinni nakazać, żeby urzędnicy solidaryzowali się z ludźmi ciężkiej pracy i tak jak oni, ci w kopalniach, hutach czy na roli trwają w upale na stanowiskach.

Mają więc wójtowie, starostowie, burmistrzowie dylemat czy być dobrym szefem dla swoich pracowników, czy raczej poświęcić ich dla swoich wyborców? Dołożyć grzejniki w biurach, by pokazać niedowiarkom jak godny i odpowiedzialny jest lud urzędników, gotowych poświecić się dla dobra wyższego. Albo może pójść na całość i jeszcze dalej i urządzić jakieś igrzyska. Dać kilku urzędników lwom na pożarcie, przecież lud potrzebuje zabawy, jak widać, częściej kieruje palec w dół niż przebacza małe dogodności. Przecież urzędnicy są przedłużonym ramieniem polityków, wykonując przyjęte przez nich uchwały. I jednak nie przejmować takimi atakami. Zagradzając się na taki zawód już na samym początku powinni być świadomi, że wchodzą tak naprawdę między młot a kowadło.

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
robol z dachu
5 lat temu

Przepisy prawa nie nakładają na pracodawcę obowiązku skracanie pracownikom czasu pracy w upalne dni. Jeżeli jakiś lokalny watażka funduje pracownikom – urzędnikom wolne to nich zapłaci za ten czas ze swoich a nie z pieniędzy podatników lub potrąci im wynagrodzenie Sformułowania na tym przykładzie mówiące że społeczeństwo jest podzielone są za daleko idące. Za przywileje jednych muszą zapłacić drudzy. Trzeba jeszcze dodać że urzędnicy zjadają nasze podatki a jest ich w społeczeństwie ogrom. Policja, wojsko. nauczyciele, lekarze. administracja rządowa i samorządowa itd.