Na sezon ogórkowy

Wspomnienia Wincentego Witosa

1Mężczyźni chodzili do spowiedzi przeważnie raz na rok, najczęściej przed Wielkanocą na kartki od organisty. Ociągających się wzywano publicznie z ambony. Doprowadzał ich dziad kościelny. Jak i to nie pomogło władze gminne wysyłały dwóch silnych ludzi co go siłą doprowadzali.

 

Kiedy wprowadzona została ustawa, nakładająca na ojca nieślubnych dzieci, obowiązek zaopatrzenia matki i dzieci zapanowało na wsi wielkie i ogólne oburzenie. Nikt nie mógł zrozumieć jak to można grzechy i rozpustę wynagradzać. Proboszcz ludziom powiedział, że ustawę uchwalił bezbożny parlament. Proboszcz zakazał Witosowi czytać „Przyjaciela Ludu”. Na pytanie „Niech ksiądz powie co w nim złego”- odmówił odpowiedzi.

Zagroził, że Witos nie dostanie rozgrzeszenia,że nie wpuści go do kościoła. Wyzywał z ambony i zarządził publiczną modlitwę o nawrócenie Witosa. W roku 1903 kościół rzucił klątwę na „Przyjaciela Ludu” a pośrednio i na Polskie Stronnictwo Ludowe. Ks. Stojałowski wydawał „Wieniec i Pszczółka”. Był za to prześladowany, gnębiony, szykanowany, więziony. Nagonkę robiły władze świeckie i nie dawały sobie rady. Z ambon krytykowali księża i rzucono na niego klątwę. W 1888 r. ks. Stojałowski był na suspensji zatwierdzonej przez Rzym. Biskup zabronił odprawiania mszy. Stojałowski pojechał do Rzymu i zakaz cofnięto.

Biskup interweniował, zakaz przywrócono i skreślono Stojałowskiego z grona prałatów Ojca Świętego. W 1895 r. nuncjusz papierski suspensuje go na nowo a Święta Kongregacja w Rzymie ogłasza dekret z klątwą zabraniającą wiernym stykana się z nim i czytania jego wydawnictw. Duchowieństwo dało się zaprząść w rydwan polityki możnych ale również nadużyło praw i powagi Kościoła do tych celów.

Chłopi długo wierzyli, że księża i kościół to ich najlepsi opiekuni. Tymczasem co za okropny zawód i druzgocące ich wiarę odkrycie. Ten kościół i jego słudzy chwytają się środków najdrastyczniejszych przeciw tym co się zajęli losem chłopów, skazując ich na bezlitosne doświadczenia fizyczne i cierpienia moralne. Klątwę mściwą rozciąga się na tysiące ludzi, stara się z nich uczynić trupów za życia, odsądzając ich także od przyszłości. Ogromnym murem zwaliły się albo uniżoność i upodlenie albo też czeluście piekielne. O męce ludzi świadczyły sceny po kościołach i spontaniczne płacze przerażonych kobiet, niepokój rozdzierający duszę i serce. Toteż oprócz załamania się nie naruszonych wierzeń przyszły rozmyślania i refleksje.

Ludzie pytali jaka jest wina prześladowanych w czyim interesie i kto to robi? Gdzie się podziały przykazania miłości bliźniego, gdzie uczynki miłosierdzia, tak gorąco zalecane gdzie pomoc i współczucie dla potrzebujących? Dlaczego przyjęcie w dom i nakarmienie nieszczęśliwego ma być tak wielkim grzechem? Dlaczego człowiek głoszący prawdę ma być nie tylko ścigany jak zbrodniarz ale zabijany na duchu i ciele? Dlaczego wbrew głoszonym zasadom Kościół i duchowieństwo dało się użyć za narzędzie gwałtu w obronie interesów panującej kliki? Dlaczego Kościół swych rygorów nie stosuje do różnych wyrzutków, przestępców i krzywdzicieli ale do kapłana który głosi prawdę? Upłynęło od tych wypadków wiele lat. Niewiele jednak zmieniło się duchowieństwo. Jego postępowanie i dziś budzi wiele niepokoju i mimo woli narzuca się pytanie ”czy ta sól ziemi zbytnio nie wietrzeje”?

Wacław Zabłocki

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wieruszów. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments