Felieton Jędrzeja Kuzyna

 Zamiarem mojego pisania felietonów jest to, by były jak wiersz. Jak literatura, próbowały wejść w obszar niepokoju. Wywoływały burze. Bo zawsze najspokojniej jest po burzy, ale najpierw musi ona nadejść zza horyzontu. Przestraszyć. A strach pobudza myśli. Nawet kiedy dotyka miejsc czułych i rozdrapuje rany, to jednak leczy. Nie na darmo często powtarzamy tę maksymę; co cię nie zabije to cię wzmocni. Trwaj zatem burzo literacka, literatura okolicznościowa i patriotyczna może i urzeka swoim pięknem, ale monotonna jest, tak jakbyś słuchał tej samej piosenki przez cały dzień, żadnych wzniesień i zboczy, rwących strumieni i przepaści, wystających skał, ale jednolity krajobraz, który poza powszechności i powtarzalnością niczego nie wnosi. Większość wymachuje w takich chwilach chorągiewkami patriotyzmu, ale kiedy wraca do domu o wszystkim zapomina. Ojczyzna bowiem powinna być jak rozcięta i krwawiąca rana, wtedy jest prawdziwa, bo z historii wciąż na nowo powstaje. I jest jak wentyl bezpieczeństwa. Ma dawać pewność i radość. Rozpalać ogień pod grillem i piec kiełbaski.

Mój przyjaciel po piórze twierdzi, że barbarzyńcy to także ci, co noszą brodę. Od zawsze noszę brodę. Jestem zatem i ja barbarzyńcą, i wcale mnie to nie martwi. Bo obecnie barbarzyńca zszedł do podziemi. Nie można ludzi podzielić na barbarzyńców i szlachetnie myślących. W każdym człowieku bowiem odradza się każdy z nich, barbarzyńca mieszka w każdym z nas. Nosi brodę, nawet kiedy jej nie widać. Ta czai się i gotowa jest wyrosnąć, trzeba tylko dać jej szansę, zapatrzeć się, zagubić na chwilę, a pojawia się jak kolce jeża. Dziwny jest ten nasz świat, śpiewał Czesław Niemen, kiedyś dawno temu, kiedy byłem bardzo młody i nie rozumiałem jego wątpliwości. Dlaczego dziwny? Dla mnie był piękny i chciało się żyć, spijać z kwiatów nektar tak jakby było się pszczołą. Ale przecież wtedy chciałem przede wszystkim brać, walczyć i dawać tyle samo, nie interesując się kursem za jakie wymienia się srebrniki na walutę nadziei i młodości. Dopiero kiedy każdy z nas poczuł się odpowiedzialny za to, co wokoło, zrozumiałem jak naprawdę jest dziwny i nieprzewidywalny. A przede wszystkim jest nielogiczny. W każdym w człowieku jest ta siła, która niszcząc, nowe buduje. Trzeba być barbarzyńcą, żeby nie zostać przez barbarzyńcą sprowadzonym do parteru. Trudno zatem będzie się nam wszystkim w nim ułożyć. Powstaną enklawy, gdzie swoje szlachetną naturę będziemy mogli pokazywać bezpieczne, ale w całości, to pazury na wierzchu i zaciśnięta w kieszeni pięść. Będziemy walczyć przede wszystkim o swoje, nie o całość, by wszyscy jednako przemieniali się w szlachetność. Ale by nam było lepiej, bo nam należy się więcej od innych, gdyż wcześnie dołożyliśmy tyle starań by być tym czym jesteśmy.

Podzielimy się na lekarzy, na prawników, na nauczycieli, strażaków, policjantów, górników, śmieciarzy i będziemy innych przekonywać o swojej ważności i przewadze. Ale czy to niej jest takie współczesne barbarzyństwo. W roku 1980 była ku temu nadzieja, przez chwilę zdawało się, że możemy być solidarni, teraz wiemy, że możliwa jest raczej tylko ta wersja byśmy byli asertywni, co sprowadza się do tego, że jesteśmy asertywni przeciwko komuś, a nie wespół. Ale to moje gaworzenie, to tylko takie pisarskie odwoływanie się do utopi. Tak dla zadumy. Żyć trzeba przez cały czas, zadumać się możemy w przerwie między czymś a czymś. Czasami należy, żeby chociaż przez chwilę zdać sobie sprawę, że nie wszystko da się sprzedać, kupić i wytargować. Można także coś po prostu przeżyć i wzruszyć się tak po prostu, bezinteresownie.

 

Jędrzej Kuzyn

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments