Zabójstwo leśniczego ś. p. Emila Boneckiego – fakty

Dnia 8-go sierpnia b. r. o godzinie 8-ej wieczorem leśniczy leśnictwa Lututów Nadleśnictwa Wieluń, Emil Bonecki wraz z żoną i gajowym Ignacym Maślakiem, jadąc do miasteczka Lututów, w lesie odległości 1,5 kilometra od swej osady „Szustry” , znienacka napadnięci zostali przez dwuch złoczyńców, którzy wystrzałami z rewolwerów położyli trupem obojga Boneckich. Powożący gajowy Maślak wyprosił się od śmierci. Zbrodniarze obrewidowawszy szczegółowo swe ofiary, jakoteż pozostawionego przy życiu gajowego, zabrali pieniądze i rzeczy wartościowe, a następnie wsiedli na furmankę zabitych i pospiesznie odjechali niewiadomo dokąd. Po zabitych Boneckich zostało troje
sierot, z których najstarsze ma 8, średnie 6, a najmłodsze 2 lata. Sieroty te pozostały bez żadnych środków utrzymania: chwilowo znalazły przytułek u ciotecznej siostry ś. p. Boneckiego, zamieszkałej w Przemyślu, która sama niema zapewnionego bytu. , Ś. p. Bonecki jechał do Lututowa w sprawach służbowych w celu załatwienia rachunków za przygotowane naczynia i narzędzia do żywicowania, wioząc ze sobą pewną kwotę pieniędzy skarbowych. Dla bezpieczeństwa zabrał ze sobą gajowego Maślaka, żona zaś przysiadła się dla poczynienia niektórych zakupów domowych. Prowadzone przez
władze dochodzenia śledcze wykryły zabójców: są niemi dwaj młodzi ludzie, na razie piszącemu z nazwisk niewiadomi. Przy badaniu zeznali oni, że jeden z okolicznych mieszkańców, sąsiad ś. p. Boneckiego, zamożny gospodarz (miejsca zamieszkania i nazwiska również obecnie podać nie mogę), ławnik sądu pokoju w Lututowie, powodowany zemstą z powodu pociągnięcia go do kary za popełnione przekroczenia leśne, spoił ich w swym domu, a następnie polecił zamordować Boneckich, sam zaś śledził tych ostatnich, kiedy wyjadą z domu, aby dać odpowiedni sygnał. Dalsze dochodzenia
śledcze wykryją zapewne cały szereg współwinnych, którzy jak ów ławnik pałają zemstą wogóle do służby leśnej o karcenie nadużyć, gdyż oprócz dotychczasowej ofiary ś. p. Boneckiego, otrzymali pogróżki i inni funkcjonarjusze leśni. Tak się na razie przedstawia sam fakt zabójstwa i ujawniono przez dotychczasowe śledztwo towarzyszące mu okoliczności. Opisane morderstwo do głębi wstrząsnęło umysłami spokojnych okolicznych mieszkańców, oraz spowodowało bolesne przygnębienie wśród licznego grona służby leśnej, wiernie stojącej na straży powierzonego im skarbu narodowego. Chcąc pojąc cały tragizm położenia miejscowych Zarządów leśnych, a co zatem idzie i służby leśnej, należy wniknąć w anormalne stosunki, jakie są wskutek sprzecznych interesów i dążeń
dwuch stron wytworzyły. Z jednej strony okoliczni mieszkańcy, składający się głównie z włościan, chcieliby bez żadnych przeszkód, niemal bezpłatnie otrzymywać wszelkie produkty z lasu w postaci drewna na budowę i opał, ściółki, paszy dla inwentarza, zbierania grzybów i jagód; z drugiej zaś Władze leśne, stojące na straży interesów państwowych za wszelkie używalności każą płacić, oraz wydanymi rozporządzeniami ograniczają je do pewnej normy i poddają przepisom, nieraz bardzo
krępującym. Wydane w tych kierunkach instrukcje, sporządzone biurokratycznie, bez liczenia się z siłami wykonawców i z możnością ich stosowania, na ogół biorąc, są manipulacyjnie ciężkie, pochłaniające dużo czasu oraz pracy dla ich załatwienia: takimi są przepisy co do sprzedaży drewna gotowego. Rozporządzenia zaś co do kopania i korzystania z pniaków, ściółki i paszenia inwentarza są nader ograniczające i tak uciążliwe, że pomimo woli odstąpienia od nich być muszą. Wyłaniają się z
tego powodu niezależnie od ścigania kradzieży drzewa, liczne sprawy o przestępstwa, opierające się zwykle o sądy. Taki stan rzeczy dostarcza powodów do narzekań i ciągłych skarg na miejscowych funkcjonarjuszy leśnych, które to skargi całą masą płyną bądź do władz leśnych, bądź za pośrednictwem posłów do Sejmu Ustawodawczego, do Prezesa Ministrów, a nawet do Naczelnika Państwa. Rezultatem tego są ciągle śledztwa drażniące silnie obydwie strony. Trzeba tu wyznać, że władze leśne, o które się wniesione skargi opierają, odnoszą się do skarżących dla różnych powodów  zazwyczaj przychylnie. Bywały wypadki, że oskarżony funkcjonarjusz leśny, bez przeprowadzenia
śledztwa był usuwany ze służby lub degradowany; taki sam los spotkał kilku pracowników leśnych, którym przeprowadzone śledztwo żadnej winy nie wykazało. „Tak sobie życzył pan poseł, opiekun skarżących, taka zapadła decyzja p. Ministra”. Wprawdzie większość z tych skarg śledztwa wykaza nieuzasadnionymi i jako takie nie odniosły żadnego rezultatu, prócz silniejszego rozdrażnienia stron, lecz władze leśne ani razu nie pociągnęły w tych wypadkach skarżącego do odpowiedzialności sądowej, ani razu nie stanęły jawnie i odważnie w obronie swego podwładnego, pozostawiając pod tym względem tylko wolne pole do działania niewinnie oskarżonemu. Ponieważ jednak ten ostatni po
większej części nie ma możności szukania satysfakcji na drodze sądowej.

źródło  Las Polski 1921 nr 7-9

Tekst oryginalny

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments